Podobno jesteśmy sobie równi, ale przykład ten pokazuje, że jeszcze wiele nas różni. Nawet tak prozaiczna sprawa, jak nadprogramowe kilogramy, sporo mówi o równouprawnieniu płci, a raczej brakach w tej dziedzinie. A może ta kwestia nie powinna być rozpatrywana w tych kategoriach? Może to nie uprzedzenia, ale zdrowy rozsądek podpowiadają kobietom, że facet powinien być duży, a mężczyznom, że przedstawicielka płci pięknej z nadwagą to kiepski wybór? Jedno jest pewne – męska i damska tkanka tłuszczowa postrzegane są zupełnie inaczej.
Z fizjologicznego i zdrowotnego punktu widzenia, tusza nie ma płci. Powstaje w ten sam sposób i w każdym przypadku wpływa negatywnie na ludzki organizm. A jednak, w postrzeganiu przez innych wygląda to już nieco inaczej. Zastanów się – jak często narzekasz na swoją figurę i katujesz się wszelkimi możliwymi sposobami, by coś z nią zrobić? Równocześnie, ile razy przeszło Ci przez myśl, że prawdziwy mężczyzna powinien być „duży”? Nie dziw się więc, że ten sam przedstawiciel płci brzydszej sporo wymaga od Ciebie, a od siebie prawie nic.
Na nic zręczne hasła, że „prawdziwe kobiety mają krągłości”. Rzeczywistość jest nieubłagana – pulchny facet postrzegany jest jako silny samiec, a nieco większa niewiasta – jako zapuszczona kobieta. Skąd to się bierze?
TAK SIĘ PRZYJĘŁO
Dlaczego, skąd to się wzięło, czy to sprawiedliwe? Zanim przyjrzymy się szczegółom, czas uświadomić sobie uniwersalną prawdę. Od zawsze płci przypisywane są specyficzne atrybuty i w tym momencie wcale nie mam na myśli narządów poniżej pasa. Mężczyzna musi być zbudowany konkretnie – nawet jeśli nie może pochwalić się mięśniami, to może być nawet zwykła tkanka tłuszczowa. Im większa masa, tym większe uznanie. Szczupły facet to chłopiec, a nie samiec.
Tymczasem kobieta powinna być drobna i poręczna, co ma znaczenie w wielu różnych kwestiach. Im bardziej niepozornie wyglądasz, tym bardziej mogę się wykazać jako Twój opiekun. Łatwiej Ci urodzić potomstwo, cieszysz się zdrowiem i siłą, które są niezbędne do ogarnięcia wielu przypisanych Ci zadań. Pokazujesz także swoją uległość, bo co by nie mówić, jesteś przedstawicielką płci, którą określa się mianem słabszej.
GRUBY=SILNY, GRUBA=BRZYDKA
Tusza, choć powstaje dokładnie w ten sam sposób i wpływa tak samo na nasze zdrowie, w obydwu przypadkach postrzegana jest zupełnie inaczej. Mężczyzna z brzuszkiem nie każdej z Was przypadnie do gustu, ale raczej oceniany jest pozytywnie. Można być męskim i grubym, bo gabaryty bezpośrednio odnoszą się do naszej siły. Kobiecość i otyłość już się tak zgrabnie nie łączą...
Fetyszystów podobnych klimatów, których jest garstka, zostawmy w spokoju. W przestrzeni publicznej kobiecość utożsamiana jest raczej ze smukłością. Jeśli masz kilka nadprogramowych kilogramów, nikt Ci nie powie, że z tej okazji wyglądasz bardziej okazale, jesteś silna i konkretna. W Twoim przypadku to zwykłe zaniedbanie, które bardzo negatywnie wpływa na Twoją urodę.
GRUBY=WESOŁY, GRUBA=SMUTNA
Podobny mechanizm działa w przypadku cech charakteru przypisywanych ludziom ze względu na ich powierzchowność. Grubasek płci męskiej zazwyczaj zna swoją wartość, nie jest wyszydzany, czuje się mocny, a tym samym raczej nie popada z tego powodu w depresję. Potrafi cieszyć się życiem i często uchodzi za duszę towarzystwa. Zauważyłyście, że im większy facet, tym zazwyczaj większym poczuciem humoru może się pochwalić?
Kobiecość w wersji XXL to zupełnie zaprzeczenie. I nie wynika to wyłącznie z faktu ludzkich uprzedzeń. Same wpędzacie się w poczucie winy, wątpicie w swoją wartość i zdecydowanie nie jest Wam do śmiechu. Pozytywnie nastawione do życia niewiasty plus size to raczej rzadkość. W zdecydowanej większości są tak zniesmaczone swoim wyglądem, że żarty wcale się ich nie trzymają. Skoro duży facet jest zabawny, a większa kobieta to obraz nędzy i rozpaczy, to nie ma się co dziwić.
EKSPONOWANIE CIAŁA
Kwestia absolutnie praktyczna. Wyobraź sobie apetycznego faceta i zastanów się, jak powinien wyglądać. Pomijając jego cielesność, kobiety zwracają uwagę przede wszystkim na to, by był czysty, pachnący i schludnie ubrany. Co to oznacza? Nic szczególnego. Czasami zwykłe jeansy i marynarka robią swoje. Nikt nie wymaga od nas, byśmy podkreślali swoje atuty i obnażali się przy byle okazji. Wszystko co problematyczne zostaje zasłonięte.
W Waszym przypadku wygląda to już zupełnie inaczej. Kobiecość to seks, a seks to odzież dopasowana, przylegająca i odsłaniająca. Krótka spódniczka, wyraźny dekolt, elegancka bielizna i cokolwiek sobie wyobrazicie. Trudno eksponować taką garderobę na zbyt dużym i wręcz bezkształtnym ciele. Jeśli chcesz się pokazać z jak najlepszej strony, to nie możesz się ukrywać. A wtedy wszystko wyjdzie na światło dzienne.
IDEAŁ ZAWSZE BYŁ DROBNY
Pomijając krótki okres w naszej historii, kiedy prym wiodły rubensowskie kształty, wcześniej, później i dzisiaj ideał kobiecości mógł być tylko jeden – szczupły, drobny i poręczny. Widzimy to na malowidłach z przeszłości, a także we współczesnych kolorowych magazynach. Dlaczego? Pomijając poruszone wcześniej kwestie, to już temat dla antropologów, socjologów i psychologów. Fakty są jednak nieubłagane i trudno z nimi dyskutować.
Być może wynika to z tego, że kobiecość zawsze postrzegana była jako delikatność, niepozorność, a czasami wręcz uległość. Trudno być uległą i przewidywalną, jeśli dysponujesz większą masą, niż Twój partner. Wtedy mógłby się poczuć niepewnie i cały czar pryska. Niestety, tacy już jesteśmy, że uwielbiamy mieć świadomość przewagi intelektualnej, a także fizycznej.
FACET MUSI DOBRZE ZJEŚĆ
Prawdziwy samiec od zawsze miał tylko jeden cel – dorwać zwierzynę i ją zjeść. Dzisiaj, chociaż polować nie musimy (chyba, że hobbystycznie), niewiele się zmieniło. Mężczyzna potrzebuje kalorii, aby być zdrowym i silnym. Facet, który je ze smakiem i niczego sobie nie odmawia, postrzegany jest jako maczo. Jeśli jednak przejmuje się swoją wagą, wybrzydza i odmawia sobie podobnych przyjemności, to znaczy, że jest z nim coś nie tak.
W Waszym przypadku jest wręcz odwrotnie – przyzwyczaiłyście nas do tego, że dla Was jedzenie to największa życiowa katorga. Ciągłe diety, głodówki, zwracanie uwagi na kaloryczność. Można odnieść wrażenie, że w ogóle nie powinnyście jeść, bo to Wam nie służy. Skoro to takie traumatyczne przeżycie i ciągła walka ze sobą, to nie dziw się, że kiedy naprawdę masz apetyt, wzbudzasz raczej skrajne reakcje.
Grzegorz Lawendowski