Przeciętna Polka waży 68 kg i ma 165 cm wzrostu. Według wielu z nas to za dużo. Z sondażu Biura Badania Opinii i Rynku Estymator wynika, że aż połowa Polek nie jest zadowolona ze swojej wagi i chce schudnąć. Ile konkretnie? Średnio 5 kg. Co ciekawe, chęć schudnięcia jest wśród kobiet niezależna od wieku. A co z kobietami, które odchudzać się nie muszą? Czy to możliwe, że w ich organizmach stężenie któregoś z hormonów odpowiada za szczupłą sylwetkę?
Odkrycie z 1995 roku
Hormonem szczupłych nazywa się adiponektynę, polipeptydowy hormon złożony z dwustu czterdziestu czterech aminokwasów, który jest wytwarzany i wydzielany do krwi przez dojrzałe komórki tłuszczowe. To jedna z nielicznych adipokin produkowanych wyłącznie w komórkach tkanki tłuszczowej i wykazujących korzystny wpływ na gospodarkę lipidową i węglowodanową.
Adiponektynę po raz pierwszy opisano w 1995 roku. Wpływa ona na szereg procesów metabolicznych, szczególnie na przemianę glukozy i kwasów tłuszczowych w wątrobie i mięśniach, pośrednio wpływając na wrażliwość na insulinę. Wykazuje w związku z tym działanie przeciwzapalne, przeciwmiażdżycowe i zwiększające insulinowrażliwość. Adiponektyna chroni przy tym śródbłonek naczyniowy przed zmianami zapalnymi, uszkodzeniami oraz procesami aterogennymi.
Im więcej, tym lepiej
Z badań naukowych wynika, że niskie stężenie adiponektyny we krwi jest ściśle związane z insulinoopornością, występowaniem cech zespołu metabolicznego, zwiększonym ryzykiem rozwoju cukrzycy typu 2 oraz chorób sercowo-naczyniowych. W wielu pracach podkreśla się, że hipoadiponektynemia (niskie stężenie, niedobór) jest niezależnym czynnikiem ryzyka występowania cukrzycy typu 2, nadciśnienia tętniczego oraz zespołu metabolicznego.
Badania naukowe potwierdziły, że niskie stężenie adiponektyny ma związek z otyłością, a wysokie – ze szczupłą sylwetką oraz długowiecznością. Zaobserwowano, że u osób z niższym stężeniem tego hormonu ma miejsce szybsze odkładanie tkanki tłuszczowej.
Uczeni przekonują, że wyższy poziom tego peptydu ma związek z niższym wskaźnikiem BMI. Obniżony poziom adiponektyny we krwi jest natomiast uważany za niezależny czynnik ryzyka wystąpienia cukrzycy typu 2.
Dobra wiadomość jest taka, że, jak wykazały badania, stężenie adiponektyny w osoczu zależy od płci – u kobiet jest nieco wyższe niż u mężczyzn. Tę zależność obserwuje się zarówno u dorosłych, jak i we krwi pępowinowej pobranej podczas porodu. Różnica zmniejsza się jednak wraz z pojawianiem się otyłości, stanów przedcukrzycowych oraz cukrzycy. W otyłości tkanka tłuszczowa zaczyna uwalniać zwiększone ilości niekorzystnych adipokin, których aktywność przyczynia się do rozwoju insulinooporności oraz schorzeń układu sercowo-naczyniowego.
Moc malin
Czy mamy wpływ na produkcję tego hormonu? Niektórzy twierdzą, że tak. Pomóc ma w tym keton malinowy, fenol, organiczny związek chemiczny. Stosowany jest w przemyśle spożywczym głównie w aromatach i w przemyśle perfumeryjnym. Naturalnie występuje w owocach maliny. Zwolennikiem leczenia otyłości poprzez stosowanie ketonu malinowego jest amerykański lekarz dr Mehmet Oz. Jego zdaniem keton malinowy wpływa na zmniejszenie apetytu i odpowiada za redukcję tkanki tłuszczowej. Naukowcy i dietetycy są zdania, że keton malinowy pomagają regulować poziom adiponektyny w organizmie.
Niestety, nie wystarczy jeść maliny, żeby w naszym organizmie było więcej adiponektyny. Aby keton malinowy wpłynął na jej produkcję, trzeba go dostarczyć organizmowi w ilości ok. 200 mg dziennie. A to oznacza, że musielibyśmy zjeść… 40-50 kg malin. Zdaniem uczonych pomóc mogą natomiast wyciągi z malin sprzedawane w postaci suplementów diety. Najlepsze efekty daje połączenie ketonu malinowego z niskokaloryczną dietą i regularną aktywnością fizyczną.
Farmakologiczne zwiększanie stężenia adiponektyny we krwi wpływa na zwiększanie wrażliwości tkanek docelowych na insulinę. Zaobserwowano natomiast, że leczenie dietetyczne (prowadzące do zmniejszenia otyłości) znacząco zwiększa stężenie adiponektyny we krwi.
Jagody, wino, zioła…
Do ciekawych wniosków doszli też brytyjscy naukowcy; wyniki ich badań trafiły do specjalistycznego czasopisma „Journal of Nutrition”. Uczeni odkryli, że istnieją pokarmy, które mogą podnieść poziom adiponektyny w organizmie – to m.in. czerwone wino, winogrona, zioła, jagody, czyli żywność bogata we flawonoidów oraz antocyjany. Zaobserwowano, że biorące udział w eksperymencie kobiety rzadziej cierpiały z powodu przewlekłych stanów zapalnych.
Prawidłową masę ciała pomoże utrzymać również inny hormon – leptyna. Wytwarzana jest ona głównie w białej tkance tłuszczowej (podskórnej). Leptyna zmniejsza apetyt oraz pobudza układ sympatyczny. Zaburzenia wytwarzania tego hormonu bądź niewrażliwość receptorów często prowadzą do nadwagi i otyłości. Leptyna informuje mózg o zasobach energetycznych organizmu i poziom jej we krwi jest proporcjonalny do masy tkanki tłuszczowej. Jest ona sygnałem, którego zanik pociąga za sobą nastawienie organizmu na przetrwanie głodu.
Jak zapewnić sobie prawidłowy poziom leptyny? Spożywając regularne posiłki, wysypiając się, rezygnując z cukru oraz pamiętając o aktywności fizycznej.
Ewa Podsiadły-Natorska
Korzystałam z:
„Adiponektyna – mechanizm działania, aktywność biologiczna i nadzieje terapeutyczne”, Mateusz Gola, Władysław Grzeszczak, Katedra i Klinika Chorób Wewnętrznych, Diabetologii i Nefrologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego