Istnieją takie niewinne z pozoru produkty, które tydzień po tygodniu oddalają naszą sylwetkę od wymarzonych proporcji. Udają, że są zdrowe, lekkie i dietetyczne. Kim są? Przed wami pułapki kaloryczne, w które wpadamy każdego dnia. Ale od jutra wypowiadamy im wojnę. I nie damy się już tak łatwo nabrać!
SUSZONE OWOCE. Potwierdzamy - są cennym źródłem NNKT i przeciwutleniaczy, a dodatkowo ułatwiają spalanie tłuszczu. Jednak nie powinnaś opychać się nimi na potęgę (tak, my też nosimy je w torebce na wypadek, gdyby złapał nas nagły głód), ponieważ producenci dodają do nich cukier (dla zaostrzenia smaku) i w efekcie zawierają od 5 do 8 razy więcej kalorii niż świeże owoce. Dlatego następnym razem, gdy poczujesz niepohamowaną ochotę na małą przekąskę, zamiast sięgać po rodzynki (filiżanka/460 kalorii), przebiegnij się do najbliższego warzywnika i kup winogrona (filiżanka/60 kalorii).
SAŁATKI. Jeżeli przyrządzasz sałatki na bazie sałaty i nie dodajesz sosu, to OK. Największym wrogiem szczupłej sylwetki są tłuste dressingi. Świeża sałata w wersji solo ma 15 kcal, ze śmietaną – 40 kcal, z oliwą – 50 kcal, z sosem czosnkowym - aż 194 kcal!, a ta kupiona w fast foodzie – około 400 kcal! Oprócz tego, sałatkowe sosy są po prostu niezdrowe. Zawierają konserwanty, zagęszczacze, stabilizatory i barwniki, które mogą powodować wzdęcia oraz wywoływać alergie.
SUSHI. Na pierwszy rzut oka sushi wygląda bardzo zdrowo, ale pozory mylą. Jego podstawą są ryż i surowa ryba, jednak w restauracjach łączy się je z dodatkami, takimi jak awokado, majonez czy sos kremowy. Wartość energetyczna sushi zależy również od użytej ryby, która może być mniej lub bardziej tłusta. W rezultacie, nawet będąc przekonana, że właśnie się najzdrowszą kolacją w całym swoim życiu, możesz zaserwować sobie pół tysiąca bezwzględnych kalorii, które prędzej czy później zauważysz na… swoim brzuchu!
CHRUPKIE PIECZYWO. Pozornie wydaje się błogosławieństwem dla talii - tyle się mówi o jego lekkości. Niestety, jedna jego kromka ma około 35 kcal. Zazwyczaj jedną się nie najemy. Sięgamy więc po kolejne, tłumacząc sobie w myślach, że przecież to produkt light. Następnym razem skosztuj kromkę pieczywa razowego (niecałe 70 kcal) zamiast kilku chrupkich.
PÓŁTŁUSTE MLEKO. W dietetycznej wersji zawiera tyle samo wapnia co wersja pełnotłusta. Ma za to obniżoną wartość kaloryczną, więc wydaje nam się, że możemy bezkarnie wypić kilka mlecznych kaw dziennie, a nasze biodra nawet tego nie poczują. Niestety, mamy złą wiadomość – trzy białe kawy w pracy to dodatkowych 200 kalorii do spalenia i… 2 centymetry więcej do zrzucenia!
TOFU. Zawarte w nim fitoestrogeny chronią serce i organizm przed nagromadzaniem komórek rakowych. Jednak alarmujemy – odrobinę mdłe tofu zawsze podaje się w towarzystwie. Najczęściej tłuszczu, sody i cukru, czyli składników, które już dawno wyeliminowałaś ze swojej perfekcyjnie lekkiej diety. Dlatego odradzamy zamawianie tofu w restauracji, bo możesz je przygotować sama w domu. Dodaj do niego rukolę, a całość skrop sokiem z limonki. Pycha!
SŁODZIK. Nie dość, że jego stosowanie nie zmniejsza ogólnej kaloryczności diety, to zwiększa łaknienie. Słodziki zawierają aspartam, który wzmaga wydzielanie endorfin, a te wpływają na nasz apetyt. Oprócz tego, pobudzają wydzielanie insuliny, która powoduje rozrost komórek tłuszczowych. Jednym słowem, używanie słodzików zamiast cukru to oszukiwanie samej siebie. Możesz je jednak łatwo zastąpić. Herbatę zacznij słodzić miodem, zrezygnuj z batoników typu light, a gdy najdzie cię ochota na coś słodkiego, jedz gorzką czekoladę.
Gabriela Mostowicz-Zamenhoff
Zobacz także inne artykuły z cyklu Porady Dietetyczne:
Jak miłość zmienia twoją dietę?