Szanowna Redakcjo!
Piszę do Was, bo sama już nie wiem, kto ma rację. Ja czy rodzina, która zrobiłaby wszystko, by zniszczyć moją miłość. Gdyby się dowiedzieli, pewnie powiedzieliby, że trafiłam na złego człowieka i powinnam jak najszybciej się z tego wycofać. Pomyśleliby, że tak się da. Miałabym z dnia na dzień zerwać z nim kontakty i poszukać sobie normalnego chłopaka. A co takiego złego jest w człowieku, którego tak mocno kocham? Jego jedyną winą jest to, że teoretycznie należy do tej samej rodziny, co ja. Jest moim kuzynem. Synem siostry mojej matki.
Gdyby nasze życie wyglądało, tak jak innych, pewnie nigdy by do tego nie doszło. Ale stało się. Wcześniej nie byliśmy blisko, nie traktowaliśmy się jak kuzyni. Wszystko przez to, że jego rodzina wiele lat temu wyprowadziła się za granicę. Nie przyjeżdżali na święta, a jedyny kontakt z nimi był przez listy, potem przez telefon. Dla mnie zupełnie nie istnieli. Mama mówiła, że gdzieś tam jest ciocia, wujek i kuzyn Artek. Dzisiaj Artur jest bardzo blisko mnie i zajmuje całe moje serce.
Słyszałam o związkach, które rodzą się w rodzinach i raczej to nic fajnego. Mało kto akceptuje taką miłość. Ale ja mam ochotę przyjść pewnego dnia do domu z Arturem i powiedzieć rodzicom, że to właśnie jego kocham. Nie obchodzi mnie, jak zareagują. Najważniejsze, że będę miała czyste sumienie i wreszcie nie będę musiała udawać. Teraz wymyślam jakieś dziwne wymówki, żeby wyrwać się z domu i spotkać się z nim.
Może to nie mój brat, ale taki związek nadal można by uznać za kazirodztwo albo inne zboczenie. Wiem, że geny są nieobliczalne, więc coś mogłoby pójść nie tak. A wtedy, nie dość że kochałabym niewłaściwego człowieka, to na dodatek owoce naszej miłości mogłyby być z tego powodu chore. Nawet natura daje nam do zrozumienia, że powinniśmy sobie dać spokój. Ale tak się nie da. Ja kocham jego, on mnie i tak z dnia na dzień mielibyśmy z tego zrezygnować? Nie potrafiłabym sobie ułożyć życia z nikim innym.
Czasami zazdroszczę moim koleżankom, które mają normalne życie. Zakochały się, są ze swoimi chłopakami i wszyscy im przyklaskują. My musimy się liczyć z linczem rodziny, znajomych, może całej miejscowości, jeśli to się rozniesie. Skończymy jako nieszczęśliwi zboczeńcy, których uczucia nikt nie rozumie. Zaczynam sobie z tym nie radzić. Każdy kolejny dzień przekonuje mnie, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę życia. Każdy kolejny dzień z rodziną daje mi do zrozumienia, że oni tego nie zrozumieją.
Wiedziałam, że miłość potrafi boleć, ale dlaczego aż tak?
Dorota
Dwa lata temu jego rodzina zdecydowała się wrócić do Polski. Zamieszkali w tej samej miejscowości, co ja. Wreszcie mogłam ich poznać. I wtedy właśnie wpadłam... Trudno było mi zrozumieć, że ten obcy chłopak to mój kuzyn. Był dla mnie wyłącznie przystojnym i bardzo sympatycznym chłopakiem. Nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, aż sama coś takiego przeżyłam. Im więcej czasu z nim spędzałam, tym mocniej czułam, żeto właśnie ten jedyny.
Każda kolejna rozmowa i spotkanie utwierdzały mnie w przekonaniu, że Artur nie ma nic wspólnego z naszą rodziną. Jest jej totalnym zaprzeczeniem. Jest otwarty na świat, ma szerokie horyzonty, chce się rozwijać, skończył dobrą szkołę, poszedł na studia. Doskonale mnie rozumie i jest jedną z nielicznych osób, z którymi mogę normalnie porozmawiać. Chciałbym, żeby tak było już zawsze.
Powiedziano nam, że jesteśmy kuzynami, więc przez chwilę tak się zachowywaliśmy. W środku czułam to silne uczucie, ale udawałam, że nic takiego się nie stało. Z czasem on przyznał, że także nie jestem mu obojętna. Pamiętam, jak pierwszy raz się pocałowaliśmy... Oczywiście w zupełnym ukryciu, bo rodzina chyba by nas zlinczowała. Było wspaniale! Choć w głowie zapaliła się czerwona lampka, że chyba tak nie wypada. Dorota, uważaj, przecież to twój kuzyn. Dorota długo się nie zastanawiała. Stwierdziłam, że to nie ma żadnego znaczenia. Nie dorastaliśmy razem, nie wiemy o sobie wszystkiego, więc potraktuję go jak przypadkowo spotkanego chłopaka.
On myśli dokładnie w ten sam sposób. Przez lata tylko o sobie słyszeliśmy. Wiedzieliśmy o swoim istnieniu, ale to była jakaś abstrakcja. Teraz jesteśmy obok siebie i trudno, żebyśmy traktowali się jak rodzinę. Najpierw byliśmy sobie zupełnie obcy, a teraz zwyczajnie się kochamy. A raczej niezwyczajnie, bo żyjemy w strachu. Trudno będzie to dłużej ukrywać. Zwłaszcza dlatego, że wreszcie chcemy oficjalnie być razem. Wbrew wszystkim.
Próbuję sobie wyobrazić reakcję moich i jego rodziców oraz całej reszty. To bardzo tradycyjni i porywczy ludzie, więc chyba nic mnie nie zdziwi. Mogę dostać w twarz, mogą mnie zamknąć w domu i dać otrzeźwieć, mogą mu zakazać odwiedzin w moim domu. Mogą wszystko. Teoretycznie jestem już dorosła, ale nie oszukujmy się – mając 19 lat jesteśmy daleko od pełnej odpowiedzialności za siebie. Wybieram się na studia, więc muszę się liczyć z ich pomocą. Obawiam się, że sam studiujący Artur niewiele mi pomoże.
Marzy mi się przeprowadzka do tego samego miasta, w którym on teraz studiuje. Tam bylibyśmy anonimowi i nikt nie patrzyłby krzywo na nasz związek. Wiem, że nadal nie byłby to normalny związek, ale wolę coś takiego, niż ukrywanie się tutaj. Jakoś by się to ułożyło i może kiedyś moglibyśmy razem odwiedzać naszych rodziców, wzięlibyśmy ślub i mielibyśmy dzieci. No właśnie, dzieci... Naczytałam się dużo na temat związków w bliskiej rodzinie i boję się wad genetycznych.