Czasami nasz związek trwa już wyjątkowo długo i odnosimy wrażenie, że do niczego nie prowadzi. Wreszcie wypadałoby coś ustalić i pomyśleć o przyszłości, a partner na razie milczy. Nic nie zwiastuje na to, by miał się oświadczyć, a my oczekujemy od życia większej stabilizacji. Ile to jeszcze może potrwać? Decyzja o małżeństwie to bardzo indywidualna sprawa, ale statystyki coś nam na ten temat mówią.
Z najnowszych amerykańskich badań wynika, że pary są ze sobą średnio od nieco ponad 3 do niemal 4 lat, zanim się zaręczą. Wartości te zmieniają się w zależności od położenia geograficznego, ale mniej więcej tyle czasu zajmuje nam dojście do wniosku, że to właśnie ze sobą chcemy spędzić resztę życia. A jak wygląda to w Polsce?
Pytamy o to 5 kobiet, które się tego doczekały. Niektóre usłyszały najważniejsze pytanie w życiu znacznie wcześniej, niż mówią to statystyki...
fot. Thinkstock
- Trudno mi określić, ile czasu na to rzeczywiście czekałam. Poznaliśmy się jeszcze w liceum. Potem minęły jeszcze całe studia. I jeszcze kolejny rok. Wychodzi więc na to, że przynajmniej 8 lat niepewności, czy się oświadczy. Ale tak naprawdę spodziewałam się tego dopiero na kilka miesięcy przed faktem. Wcześniej w ogóle nie myśleliśmy o małżeństwie. W oficjalnym związku jesteśmy od drugiego roku studiów, więc w sumie minęły 3 lata. Tylko dlaczego mam nie liczyć tych poprzednich, skoro już wtedy byliśmy blisko? Termin ślubu ustalony na sierpień tego roku. Ogólnie mam luźny stosunek do takich wyliczanek, bo nie o lata spędzone razem chodzi, ale o pewność, że to właśnie to. Jeśli ktoś czuje to po roku – gratuluję i życzę szczęścia – twierdzi Marlena.
fot. Thinkstock
- Zaręczyliśmy się po półtora roku od pierwszego spotkania, zanim tak naprawdę zrobiło się poważnie. Jeszcze ze sobą nie mieszkaliśmy, traktowałam go bardziej jako chłopaka, niż kandydata na męża. Pospieszył się, ale nie ma tego złego. Przynajmniej na jaw wypłynęło sporo przeszkód, które okazały się nie do przeskoczenia. Zaręczyny zostały przeze mnie zerwane po pół roku. Do dzisiaj jestem na niego zła, że nie zaczekał, bo potem musiałam się zastanawiać, w jaki sposób oddać mu ten pierścionek. Wolałabym po prostu trzasnąć drzwiami i już o nim nie myśleć. Dziwię się też, że powiedziałam „tak”, ale to była spora presja. Skąd miałam wiedzieć, jak zareaguje na odmowę? - zastanawia się Agnieszka.
fot. Thinkstock
- Na pewno nie jesteśmy statystyczną parą. Nigdzie nam się nie spieszyło, a nawet wręcz przeciwnie. Byliśmy ze sobą tak długo, że to inni zaczęli na nas naciskać. Ciągle były pytania, kiedy się zaręczymy. On nawet o tym nie myślał, ja nie miałam ciśnienia i tak minęło 7 lat związku, wspólnego mieszkania i naprawdę fajnej relacji. Czuliśmy się i żyliśmy jak małżeństwo, a legalizacja związku wydawała się wręcz problematyczna. Nic nie zmieni, a trzeba będzie się wykosztować. No, ale wreszcie uległ, padł na kolana, ja powiedziałam „tak” i jesteśmy 2 lata po ślubie. Ale spokojnie mogłabym jeszcze poczekać, bo poza obrączkami nie widzę innych nowości. Współczuję dziewczynom, które mają straszne ciśnienie na tym punkcie i wręcz się proszą. Trzeba mieć trochę godności i zdrowego rozsądku – przekonuje Weronika.
fot. Thinkstock
- Zaręczyliśmy się bardzo szybko, bo jakiś rok od poznania. To było szaleństwo i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale niech nikt nie myśli, że oświadczyny równają się ślubowi. My nawet nie zaczęliśmy niczego ustalać, a jesteśmy narzeczeństwem od 3 lat. Myślę, że on to zrobił nie dla mnie, ani dla siebie, ale raczej dla rodziny. Już się nie czepiają, że żyje z jakąś „panną”, bo narzeczona brzmi już inaczej. Wcześniej były głosy, że tak nie może być, bez ślubu nie można i ogólnie średniowiecze. Zadowolili się zaręczynami i chociaż temat ślubu oczywiście się pojawia, to nikt już na nas nie naciska. Jak dla mnie może to potrwać jeszcze wiele lat. Przynajmniej nabierzemy pewności, że jesteśmy dla siebie stworzeni i zrobimy to z czystym sumieniem – mówi Marta.
fot. Thinkstock
- Czekałam na pierścionek dokładnie 5 lat, ale sama nie wiem co o tym myśleć. Nie mogłam się tego doczekać, a potem doszłam do wniosku, że za długo to trwało i wreszcie się rozstaliśmy. Już po zaręczynach. Myślę, że to głównie moja wina, bo miałam obsesję na tym punkcie. Chciałam być już narzeczoną, a nie byle dziewczyną. W sumie to kogokolwiek, bo z czasem zrozumiałam, że nawet niespecjalnie go kocham. Wreszcie dopięłam swego, zaręczyny się odbyły, a ja doszłam do wniosku, że wystarczy. Ślubu na pewno z nim nie wezmę, bo mnie denerwuje. To wszystko brzmi bez sensu i bardzo niedojrzale, ale pewnie nie byłam jedyna. Kobiety mają obsesję na tym punkcie. Chcemy opowiadać potem koleżankom, jak to zrobił, chwalić się pierścionkiem, a nie myślimy, co będzie dalej – przestrzega Paulina.
Fot. Thinkstock
- Pod względem zaręczyn jestem rekordzistką wśród moich znajomych, bo partner oświadczył mi się dopiero... po 11 latach związku. Moje koleżanki zaręczały sie po dwóch, trzech latach znajomości, a u mnie ciągle było bez zmian. Wreszcie facet poprosił mnie o rękę, ale na jego decyzję wpłynęło to, że zaszłam w ciążę (to była wpadka, a nie moje wyrachowanie). Uznał wtedy, że pora sformalizować naszą znajomość, jeszcze przed porodem. I tak oto bez ślubu żyliśmy 11 lat, a ceremonię zorganizowaliśmy w zaledwie kilka miesięcy - smieje się Marcelina.