O byciu dziewczyną trenera personalnego marzy wiele kobiet. Muskularny, z idealnie wyrzeźbionym brzuchem, bez nałogów, które mogłyby niekorzystnie wpłynąć na jego sylwetkę. Ideał w czystej postaci, prawda? Okazuje się jednak, że każdy medal ma swoją drugą stronę.
5 kłamstw powtarzanych przez większość trenerów fitness
Serwis elitedaily.com dotarł do dziewczyny, która przez kilkanaście miesięcy spotykała się ze swoim trenerem. Sheena zgodziła się opowiedzieć, jak negatywnie odbiła się ta relacja na jej psychice.
Dziewczyna pokazała również zdjęcia swojego ciała przed wejściem w związek i po zakończeniu znajomości z trenerem.
Przeczytajcie i zobaczcie. Warto.
Fot. elitedaily.com
A to Brian. Może nie wygląda na tym zdjęciu korzystnie, ale i tak widać, że ma proporcjonalną sylwetkę i kratę na brzuchu. OK., brawo dla niego. Tylko dlaczego wpędza w kompleksy innych, w tym mnie?Kiedy się z nim spotykałam, nie myślałam jednak o tym w ten sposób. Stwierdziłam, że Brian chce dla mnie dobrze, dlatego jest ze mną szczery. I zrobiłam tak, jak zalecił: zaczęłam z nim ćwiczyć.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że kierowała mną niewłaściwa motywacja. Nie chciałam wyglądać doskonale dla siebie. Chciałam tak wyglądać dla niego. Żeby sprostać jego oczekiwaniom.
Fot. elitedaily.com
Nasze wspólne ćwiczenia okazały się jeszcze bardziej frustrujące. Mój chłopak nigdy nie był do końca zadowolony z tego, jak ćwiczę. Ciągle było mu mało, ciągle robiłam coś nie tak. Za mało powtórzeń, za mały ciężar, za mało potu na koszulce. Obłęd.
Mimo że Brian powtarzał, że nie staram się wystarczająco, efekty było widać. Powyższe zdjęcie dość dobrze to pokazuje. Porównajcie moje ramię z ramieniem koleżanki. U mnie zarysowały się już mięśnie, choć wcale ich wtedy nie napinałam do tej fotki. Widać również, że mam umięśnione łydki.
Fot. Thinkstock
Tylko co z tego, że moje ciało robiło się coraz bardziej umięśnione i wysportowane? Nie cieszyły mnie żadne rezultaty, bo ciągle słyszałam od Briana, że stać mnie na więcej. Jego niezadowolenie sprawiało, że spędzałam na siłowni coraz więcej czasu. Obsesyjnie pilnowałam posiłków i ćwiczeń. Chciałam, żeby był ze mnie dumny, żeby wreszcie mnie pochwalił.
A on nic. Wciąż dostrzegał tylko moje niedostatki.
Choć wszyscy wokół mówili mi komplementy, ja czułam się coraz brzydsza. Nic mnie nie cieszyło. Ciągle chciałam wyglądać lepiej i lepiej. Wreszcie uświadomiłam sobie, że związek z Brianem mnie wykończy.
Fot. Thinkstock
„Pamiętam, że był wtedy początek listopada. Leżałam w łóżku swojego nowego chłopaka i byłam autentycznie szczęśliwa. Przytulał się do mnie właśnie najpiękniejszy facet na ziemi, bóg seksu. Czułam się tak, jakbym wygrała w totka.
Kotłowaliśmy się w tej pościeli, śmialiśmy się i przytulaliśmy, kiedy nagle złapał mnie za jeden bok i powiedział: „Jesteś taka śliczna. Dlaczego nie zrzucisz tych wstrętnych boczków? Mogłabyś mieć naprawdę świetne ciało”.
Trach. Mój dobry nastrój prysł w okamgnieniu. „Jakich boczków? Nie mam żadnych boczków” – zaprotestowałam. „A to co?” – zaśmiał się i ponownie złapał w palce niewielką fałdkę na moim brzuchu.
Fot. elitedaily.com
Poczułam się dziwnie. Z jednej strony tłumaczyłam sobie: OK., twój nowy facet jest trenerem personalnym, to jego zboczenie zawodowe, by nakłaniać ludzi do ćwiczeń. Ale gdzieś z tyłu głowy kołatało mi: „Jak on śmie? Kobietom nie mówi się takich rzeczy! A już zwłaszcza nie po seksie!”.
Mimo to zasiał we mnie ziarno kompleksów. Kiedy wróciłam po spotkaniu do siebie, dokładnie przejrzałam się w lustrze. Nago. I zaczęłam nagle dostrzegać to, na co wcześniej nie zwracałam kompletnie uwagi. Na przykład, że mój brzuch nie jest umięśniony, że moje ramiona, choć szczupłe, to przy każdym ruchu trzęsły się jak galareta. No i że mam te nieszczęsne boczki. Mikroskopijne, ale jednak.
Tutaj warto zobaczyć, jak wyglądałam, zanim zostałam dziewczyną Briana (imię zostało celowo zmienione przez redakcję). Czy jestem na tym zdjęciu gruba? Nie. A tak się czułam po przykrym komentarzu mojego faceta.
Fot. Thinkstock
Brian chciał ze mnie zrobić chodzący ideał, ale zapomniał, że ideały nie istnieją. Zerwaliśmy ze sobą jakiś czas temu, ale ja wciąż mam uraz do związków. Nie wiem, kiedy znowu komuś zaufam i kogoś pokocham.
Po tej relacji został mi tylko jeden dobry nawyk: dbam o to, co jem i staram się nie zaniedbywać ruchu. Ale jednocześnie pamiętam o tym, że z fałdkami czy bez – jestem wartościowym człowiekiem.
Nie ma ideałów. Nawet jeśli ktoś ma perfekcyjny wygląd i prezentuje się np. jak Ken, to i tak ma rysę na charakterze.
Ja wolę mieć piękne wnętrze niż doskonałe proporcje. I tego będę się trzymać”.