Nie trzeba przeprowadzać szeroko zakrojonych badań, by jednoznacznie stwierdzić, że z roku na rok jesteśmy coraz mniej konserwatywne. Nauczyłyśmy się dokonywania wyborów, zamiast ślepego posłuszeństwa i pielęgnowania zasad, co do których same mamy wątpliwości. Dzisiaj nikogo już nie dziwi mieszkanie ze sobą przed ślubem czy utrata dziewictwa na długo przed wypowiedzeniem sakramentalnego „tak”. Czujemy się wolne i odpowiedzialne za swoje czyny. Nie wszyscy mają jednak taki wybór.
Poznajcie młodą Amerykankę, która została wychowana w rodzinie głęboko wierzących chrześcijan. Już w wieku 10 lat złożyła przed Bogiem przysięgę, że zachowa cnotę dla tego jedynego. Dotrzymała słowa, ale z perspektywy czasu bardzo tego żałuje. Jak twierdzi „dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to ona jest właścicielką swojego ciała”. Nie kościół.
W emocjonalnym liście opublikowanym na łamach portalu xoJane opisuje swoje życie z piętnem wymuszonej czystości i co zmieniła noc poślubna.
fot. Thinkstock
„W wieku 10 lat, razem z grupą innych dziewczynek, przysięgłam przed Bogiem, że zachowam czystość do dnia ślubu. Tak, miałam 10 lat. Chodziłam do czwartej klasy, bawiłam się lalkami i imprezowałam z wymyślonymi przyjaciółmi, w czasie kąpieli udawałam syrenkę. Uważałam, że chłopcy są beznadziejni, a na pierwszą miesiączkę musiałam zaczekać jeszcze 4 lata. Nie miałam pojęcia czym jest seks.
Kościół nauczył mnie, że to sprawa wyłącznie dla małżonków. Inaczej jest brudny, zły i prowadzi wprost do piekła. Wmówiono mi, że moim obowiązkiem jest zachowanie cnoty dla tego jedynego. Możliwe, że on nie zrobi tego dla mnie, bo Biblia jest dla facetów bardziej wyrozumiała. Mimo to powinnam oddać mu siebie, moje ciało i duszę.
Jeśli wezmę ślub, będę miała obowiązek spełniać jego wszystkie seksualne potrzeby. Dziewictwo uchroni mnie też przed rozwodem” - pisze Samantha.
fot. Thinkstock
„Wierzyłam w to, bo niby dlaczego nie? Byłam małą dziewczynką, a wszystko to słyszałam od ludzi, którym ufałam. Przez ponad dekadę traktowałam moje dziewictwo niczym odznakę. Kościół zachęcał mnie do tego, bym głośno o tym mówiła, dając przykład innym dziewczynom. Byłam dumna z tego, że jestem czysta. Później poznałam swojego chłopaka, który dzisiaj jest moim mężem. Od razu powiedziałam mu, że mam zamiar zachować cnotę do ślubu. On nie miał z tym problemu. Stwierdził, że to moje ciało i moja decyzja.
Byliśmy ze sobą przez 6 lat, zanim wzięliśmy ślub. Za każdym razem, kiedy się do siebie zbliżaliśmy, wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Czułam się winna, że mam grzeszne myśli. Bałam się, że przekroczę granicę i zbłądzę. Czy on może dotykać moich piersi? Czy możemy oglądać siebie nago?
Niezdrowe połączenie dumy, strachu i poczucia winy pozwoliło mi wytrwać. Wszyscy wokół gratulowali mi, że dałam radę” - wspomina.
fot. Thinkstock
„Straciłam dziewictwo w noc poślubną, z moi mężem, dokładnie tak jak obiecałam w wieku 10 lat. Myślałam sobie – zrobiłam to, jestem dobrą chrześcijanką. Niestety, nie usłyszałam anielskiego chóru, żadnego błysku z nieba. Byłam tylko ja i on w ciemnym pokoju. Wiedziałam, że seks może boleć, zwłaszcza za pierwszym razem, ale nikt mi nie powiedział, że nadal będę odczuwała wstyd i strach. Tak, miałam wyrzuty sumienia, chociaż zrobiłam to ze swoim mężem.
Później nie mogłam nikomu spojrzeć w oczy. Wszyscy wiedzieli, że nie jestem już dziewicą. Moi rodzice, mój kościół, znajomi, współpracownicy. Oni wszyscy wiedzieli, że już nie jestem wyjątkowa. Sama nie wiedziałam, kim teraz jestem, bo dziewictwo było nieodłączną częścią mnie przez większość życia. Tak mi wmawiano.
Z czasem wcale nie było lepiej. Unikałam przebierania się w obecności męża, rzadko go całowałam, a nawet bałam się położyć do łóżka. Przecież on mógł chcieć się zbliżyć, a ja dalej nie byłam na to gotowa” - wyznaje.
fot. Thinkstock
„10-latki wierzą we wróżki. Kiedy im się to wmówi, wierzą także, że jeśli zachowają czystość, Bóg przyśle im wspaniałego męża, z którym będą szczęśliwe do końca życia. Ale to się nie sprawdziło. Wcale nie czuję się szczęśliwsza. To piętno sprawiło, że wylądowałam na terapii i nadal czuję się obco we własnym ciele. Wmówiono mi, że seks to powód do wstydu i demoralizujące doświadczenie.
Gdybym mogła cofnąć czas – nie czekałabym. Poszłabym do łóżka ze swoim chłopakiem i wcale nie trafiłabym z tego powodu do piekła. Pewnie nie spieszylibyśmy się też ze ślubem. Niestety, to się nie odstanie, ale chcę przekazać innym – jeśli chcesz zachować czystość do ślubu, bądź pewna, że twoja decyzja, a nie presja ze strony innych. Twoje życie intymne to nie sprawa kościoła, ale wyłącznie twój biznes” - przekonuje Samantha.