Mówi się, że w przyrodzie równowaga musi zostać zachowana. Podobnie w miłości, gdzie najlepiej przyciągają się wcale nie przeciwieństwa, ale osoby bardzo podobne do siebie. Związek kobiety o inteligencji Marii Curie-Skłodowskiej i absolwenta dwóch klas gimnazjum może się nie udać. Podobnie jak relacja zjawiskowo pięknej dziewczyny z raczej przeciętnym chłopakiem. W życiu uczuciowym potrzebujemy jakiegoś punktu zaczepiania.
Tak przynajmniej twierdzą panowie, którzy w odpowiedzi na pytanie zadane na łamach serwisu Reddit zdradzili swoje prawdziwe intencje. Dyskusja dotyczyła tematu związku faceta ze znacznie mniej atrakcyjną od siebie partnerką. Nam też nie chce się wierzyć, ale to podobno się zdarza.
Czy panowie mają coś przeciwko paniom z „innej ligi”? Czy urodzony mister wszechświata może zaznać szczęścia w ramionach szarej myszki? Czy oni w ogóle zwracają na to uwagę? Po tych wyznaniach wszystko staje się jasne.
fot. Thinkstock
„Nie sądzę, żeby faceci podchodzili do tego tematu w ten sposób. Jeśli nad czymś się zastanawiamy, to raczej nad tym, czy kobieta nam się podoba i na tym się kończy. Nie porównujemy twojej urody do naszej, bo sami nie potrafimy się zazwyczaj ocenić. Jedyne co jest możliwe, to porównywanie nowej dziewczyny do poprzedniej, ale to tylko opcja. Nie wiem, czy wszyscy podchodzą do tego w ten sposób. Jeśli dziewczyna mnie pociąga, to naprawdę nie analizuję, czy ona jest szóstką, a ja dziesiątką. To nie tak działa” - pisze jeden z internautów.
„Zwariowaliście? Nie znam faceta, który zastanawiałby się nad własną atrakcyjnością” - twierdzi inny.
Zdziwione?
fot. Thinkstock
Czy byłbyś w stanie związać się z kobietą, która jest fizycznie mniej atrakcyjna od ciebie?
„W moim przypadku to by na pewno nie zadziałało. Nie mam żadnego problemu ze znalezieniem kogoś, kto jest piękny, interesujący i miły. Dlaczego w takim razie miałbym spoczywać na laurach i interesować się kimś z niższej ligi?” - pyta jeden z internautów, który najwyraźniej nie dopuszcza do siebie takiej myśli.
„Nie będę kłamał, ale musiałaby się bardzo postarać. To kosztowałoby ją sporo wysiłku, a i tak najprawdopodobniej nic by z tego nie wyszło. Nie mam zamiaru przepraszać za to, że mam swój gust i konkretne wymagania względem kobiet” - ocenia kolejny.
„To jest teoretycznie możliwe, ale wyłącznie wtedy, gdyby była nie tylko brzydsza, ale przy okazji obrzydliwie bogata. Mógłbym się poświęcić” - wyznaje bez ogródek męski materialista.
fot. Thinkstock
„Nie wyobrażam sobie sytuacji, że wiążę się z kobietą, którą sam uważam za mniej atrakcyjną od siebie. Gdybym tak pomyślał, to by oznaczało, że zwyczajnie mi się nie podoba. Trudno żyć u boku kogoś, o kim mamy tak kiepskie zdanie. W życiu zdarzyło mi się zaliczyć kilka wyjątkowo mało urodziwych dziewczyn i zawsze potem żałowałem. Czasami nawet w trakcie” - twierdzi nie do końca wybredny podrywacz.
„Pieniądze. Powinna mieć mnóstwo pieniędzy” - wyznaje kolejny. „Facetów można kupić, więc brzydka kobieta z odpowiednio wypchanym portfelem wcale nie musi narzekać na brak powodzenia” - dodaje inny.
„To zależy. Panienka może być obiektywnie brzydka, ale ja będę uważał ją za piękną. Wtedy nie ma żadnego problemu, bo liczą się moje odczucia, a nie zdanie innych” - czytamy w komentarzu.
fot. Thinkstock
„Trzeba być cholernie zaburzonym emocjonalnie narcyzem, żeby dojść do wniosku: Och, nie. Jestem zbyt piękny dla kogoś takiego. W relacji damsko-męskiej chodzi o czyste pożądanie, a nie obiektywne porównywanie swojej atrakcyjności”.
„Trwały związek to zdecydowanie coś więcej, niż tylko dopasowanie czysto fizyczne. Znam wielu piekielnie atrakcyjnych ludzi, którzy mają wyjątkowo paskudne osobowości”.
„Nigdy nie zastanawiam się nad tym, czy jest ładniejsza ode mnie. Liczy się tylko to, czy na jej widok kręci mi się w głowie”.
„Jaki facet przy zdrowych zmysłach porównuje swój wygląd do urody kobiety?!” - to wypowiedzi bardziej wyrozumiałych panów.