Weronika (imiona bohaterów zmieniłam) wyszła za mąż w 2010 roku. Nie mieszkali z Markiem przed ślubem – ona żyła i pracowała w Radomiu, a Marek pochodził z Warszawy, gdzie się poznali. Plany dotyczące wspólnego zamieszkania odłożyli na czas po ślubie. Kiedy jednak przyszedł moment, by podjąć decyzję, zaczęły piętrzyć się przeszkody. Weronika nie chciała wyjeżdżać z Radomia, bo tutaj miała satysfakcjonującą pracę, a poza tym nie odpowiadał jej warszawski klimat. Marek tym bardziej nie zamierzał opuszczać stolicy, by przeprowadzić się do Radomia.
„Długo o tym rozmawialiśmy i każde rozwiązanie miało wady. Ktoś musiałby zrezygnować z pracy, nagiąć się do partnera. Teoretycznie byłoby to możliwe, w końcu w małżeństwie trzeba czasem pójść na kompromis. Ale w praktyce odłożyliśmy ten temat na później” – opowiada Weronika. W tym roku będą świętować piątą rocznicę ślubu. Rodzina i znajomi nie dowierzają, że nadal mieszkają oddzielnie. „Czas tak szybko mija. Odłożyliśmy temat wspólnego zamieszkania na później, a minęło prawie pięć lat… Wszyscy się dziwią, że nie mieszkamy razem, ale my się chyba do tego przyzwyczailiśmy. Dobrze jest tak, jak jest” – mówi Weronika.
Ona nadal mieszka i pracuje w Radomiu. On – w Warszawie. Są zadowoleni z tego, jak rozwija się ich kariera zawodowa, nie chcą tego psuć. Spotykają się w każdy weekend, a od czasu do czasu również w ciągu tygodnia. „Na szczęście mamy do siebie blisko” – zaznacza Weronika. Czy tęskni z Markiem? „Czasami tak. Ale od początku nie mieszkaliśmy razem, więc nie czuję, żeby mi czegoś brakowało. Na pewno w końcu razem zamieszkamy, planujemy dziecko, ale wszystko w swoim czasie”.
Rodzina rozdzielona
Przypadek Weroniki i Marka nie jest marginalny. Żyjemy w czasach, w których coraz więcej par decyduje się na mieszkanie osobno. Najczęściej podyktowane jest to względami zawodowymi. Jeśli oboje mieszkają i pracują w różnych miastach, często w nieskończoność odkładają podjęcie decyzji odnośnie przeprowadzki.
Jak dbać o związek?
Większość z nas jest zgodna co do jednego: małżeństwo to obecność. Utrzymanie związku na odległość – zwłaszcza jeśli są dzieci – to ogromne wyzwanie dla obu stron. Wymaga całkowitego zaufania do partnera, cierpliwości, pozytywnego nastawienia do życia i dużo optymizmu.
Specjaliści twierdzą, że najważniejszy jest systematyczny, najlepiej codzienny kontakt. Rozmowy telefoniczne, wideo i przez Skype’a, SMS-y, MMS-y, maile – jest wiele sposobów, by być ze sobą w stałym kontakcie. Ważne jest również to, co mówimy: rozmowy nie mogą ograniczać się jedynie do pieniędzy i wymieniania suchych informacji. Postarajmy się opowiedzieć partnerowi o tym, jak minął dzień, co ciekawego się wydarzyło, poprosić go o radę. Niech te dyskusje przypominają normalne rozmowy, jakie małżeństwa prowadzą na co dzień. To samo dotyczy związków, w których kobieta i mężczyzna żyją w różnych miastach.
Jest ciężko
Oto, co na ten temat piszą internautki: „Mój miał wyjechać na miesiąc, siedzi już 18 lat, ale czy to jest udany związek, to bym nie powiedziała” – przyznaje Kasia.
„Mój siedział w Anglii prawie trzy lata sam, tzn. bez rodziny. Ja z dzieckiem siedziałam w Polsce sama. Dzwonił bardzo rzadko. Ale ostatnio coś zaczęło się psuć między nami, zaczęliśmy oddalać się od siebie. A ja miałam już wszystkiego dosyć i nadszedł czas na głupie myśli. No i jeszcze te telefony od jego kolegów, że mąż ma kochankę. To mnie dobiło. Wyjechałam za granicę, ale nie jest już tak jak dawniej. Mąż nie ma czasu dla nas. Jest mi tu ciężko i nie wiem, co dalej. Gdybym była jeszcze miesiąc w Polsce, to już starałabym się o rozwód” – dodaje inna internautka.
O tym, jak ciężko żyć na odległość, pisze też jeden z forumowiczów: „Właśnie jestem w takiej sytuacji – żona w jednym miejscu w Anglii, a ja siedzę w Szkocji. Mamy kontakt przez Skype’a, ale jest on coraz słabszy, nie mamy o czym rozmawiać. Też czuję, że wali mi się małżeństwo, a mamy małego synka, strasznie za nim tęsknię”.
Warto od czasu do czasu zrobić partnerowi niespodziankę – np. przesłać mu paczkę z upominkami (jeśli mieszkasz w Polsce, a on za granicą, możesz włożyć do pudełka domowe przetwory, przydatne drobiazgi, laurkę narysowaną przez dzieci itp.). Niespodzianką może być też niezaplanowane spotkanie. Ta rada jest łatwiejsza do zastosowania w przypadku par mieszkających w jednym kraju, tylko w różnych miastach. Jeśli do tej pory spotykaliście się prawie wyłącznie w weekendy, może warto wziąć jeden albo dwa dni wolnego i złożyć partnerowi niezapowiedzianą wizytę?
Małżonkowie powinni jeszcze przed wyjazdem uzgodnić, jak długo będzie trwała rozłąka. Ustalenie, że partner wyjeżdża maksymalnie na rok, pomoże wam przetrwać trudny czas. Warto trzymać się tych ustaleń – w przeciwnym wypadku może się okazać, że z roku zrobiły się dwa, trzy, pięć lat… To samo dotyczy partnerów, których dzieli nie kilka tysięcy, a maksymalnie kilkaset kilometrów. Dobrze byłoby ustalić, jak długo będziecie mieszkać osobno i od czego uzależniacie podjęcie decyzji. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka i po wielu miesiącach spędzonych oddzielnie może się okazać, że wcale nie śpieszycie się do mieszkania pod jednym dachem.
Ewa Podsiadły-Natorska
Swoje zrobiła też ostatnia fala emigracji, która zmusiła wiele rodzin do życia na odległość. Jak u Staszka, który od kilku lat żyje i pracuje w Manchesterze, a jego żona z dwójką małych dzieci została w Polsce. Co miesiąc przesyła im pieniądze na utrzymanie. Spotykają się kilka razy do roku. Jakie mają plany? „Rodzina do mnie nie przyjedzie, bo nie chcemy wychowywać synów w Anglii, chodzą już do przedszkola, a niedługo idą do szkoły. Poza tym żona zajmuje się starszymi rodzicami w Polsce. Ciągle mamy nadzieję, że uda mi się odłożyć parę złotych na własny biznes i wrócić z kapitałem do kraju. Albo przynajmniej znaleźć w Polsce równie opłacalną pracę” – mówi Staszek.
W 2008 roku polscy eksperci alarmowali, że emigracja zarobkowa i związana z tym rozłąka to główna przyczyna rozwodów. Demografowie Uniwersytetu Jagiellońskiego szacowali wtedy, że przez emigrację rozpaść może się ok. 30 proc. małżeństw. Główne przyczyny rozwodu to zdrada, odzwyczajenie się od partnera i przekonanie, że w pojedynkę żyje się lepiej.