Wydaje się, że zdrada to sprawa wyjątkowo oczywista. Skok w bok partnera jest wystarczającym powodem, by zakończyć znajomość i poszukać szczęścia w ramionach kogoś, komu bardziej na nas zależy. Jeśli facet zapomina o wszystkim, co nas łączy i zaczyna myśleć wyłącznie przyrodzeniem, raczej nie sprawdzi się w roli partnera, a tym bardziej małżonka. Jeśli zdradził raz, to nigdy nie można być pewnym, że nie przydarzy mu się to ponownie. W teorii mamy do czynienia z sytuacją czarno-białą. W rzeczywistości już nie jesteśmy takie stanowcze i same zaczynamy szukać usprawiedliwienia dla niewierności mężczyzny. Zrobił to pod wpływem alkoholu? Nie liczy się. To był tylko pocałunek? Nic wielkiego. A może potrzebował bliskości, której sama nie potrafiłam mu zapewnić? Doigrałam się.
Szczególną skłonność do tłumaczenia niewiernych partnerów mamy na początku znajomości. Wychodzimy z założenia, że to jeszcze nic poważnego, więc miał prawo zbłądzić. To o niczym nie świadczy, bo kiedy wreszcie się do siebie zbliżymy, nie będzie szukał wrażeń gdzie indziej. Dochodzi wręcz do sytuacji, kiedy zdrada przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Z badania przeprowadzonego w Stanach Zjednoczonych wynika, że co czwarty ankietowany byłby w stanie poślubić osobę, której skok w bok przydarzył się przed sformalizowaniem związku! To nie koniec. Nasza wyrozumiałość jest znacznie większa, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać...
KOCHANEK NA BOKU
Gdyby ktoś nas zapytał, czy notoryczne zdrady są do zaakceptowania przez jakiegokolwiek człowieka w pełni władz umysłowych, odpowiedziałybyśmy, że zdecydowanie nie. Nasz błąd. Okazuje się, że ludzkość jest bardziej wyrozumiała, niż się podejrzewa. 8 procent kobiet nie miałoby nic przeciwko, gdyby ich mężczyzna miał na boku kochankę i regularnie się z nią spotykał. Nie tylko na kawę, ale i coś więcej. Jak łatwo przypuszczać, po dotychczasowych odpowiedziach, panowie są jeszcze bardziej otwarci. Taki stan rzeczy zaakceptowałoby aż 14 proc. z nich.
Świat idzie do przodu, ale niekoniecznie w dobrym kierunku. Nie tylko coraz częściej akceptujemy zdradę, ale i sami zdradzamy. W ubiegłorocznym badaniu przyznało się do tego 22 procent ankietowanych, a najnowsze wyniki mówią już o 28 proc.
Wy też jesteście tak wyrozumiałe?
Co czwarta osoba jest w stanie przymknąć oko na ewidentną zdradę na początku znajomości. Równocześnie 75 proc. ankietowanych uznaje to za sytuację dyskwalifikującą partnera. Nie oznacza to jednak, że większość brzydzi się zdradą lub niepokojącymi sygnałami, które powinny wzbudzić naszą czujność. Coraz częściej akceptujemytakie zachowania jak:
FLIRTOWANIE PRZEZ SMS
Z podobnego badania przeprowadzonego rok temu wynikało, że niestosowne wiadomości pomiędzy naszym partnerem, a inną kobietą, nie były akceptowane. Dla 82 proc. ankietowanych nawet niewinny SMS czy wiadomość na portalu społecznościowym były równoznaczne ze zdradą. Dzisiaj takich osób jest już tylko 68 procent. Za kilka lat nie będzie to już żaden problem. Co ciekawe, częściej pretensje mają kobiety. Połowie mężczyzn jest wszystko jedno, co pisze ich kobieta i jakie otrzymuje SMS-y.
POCAŁUNEK
Wydaje się, że to sprawa ewidentna – kontakt cielesny zawsze uważany był za zdradę. W tym względzie także jesteśmy coraz bardziej liberalni. W ubiegłym roku 100 procent kobiet twierdziło, że nie wybaczyłoby partnerowi, gdyby ten całował namiętnie inną kobietę. W międzyczasie co dziesiąta zmieniła zdanie i dzisiaj ten wskaźnik wynosi 90 proc. Panowie tradycyjnie widzą to jeszcze inaczej. Niedawno taki przejaw bliskości ich partnerki z innym facetem akceptowało 15 procent z nich, dzisiaj już co czwarty.