Polacy nadużywają leków przeciwbólowych. A stąd krok do hipochondrii. Jak opisuje ją dr David Rosenfeld, to stałe zaabsorbowanie własnym zdrowiem wraz z autoobserwacją. Hipochondryk jest przekonany o swojej chorobie (jeśli nie kilku), mimo że jest to nieuzasadnione. Skarży się, wymaga opieki i roztacza mroczne wizje, np. dotyczące swojej śmierci. Hipochondria często dotyka ludzi starszych, ale nierzadko również zdrowych mężczyzn. „Mój partner ciągle wyszukuje w swoim organizmie symptomów choroby. Biega do lekarza co chwilę z różnymi przypadłościami, bierze kolejne leki (zaczyna opakowanie i go nie kończy). Ma 30 lat, a zachowuje się jak stary dziadek. Ostatnio robił sobie badanie krwi, które nic nie wykazało. Nie wiem, jak z nim postępować. Nigdy nie położy się do łóżka, tylko chodzi ze zbolałą miną i narzeka” – żali się internautka na forum dyskusyjnym. Czy hipochondria partnera naprawdę może być dużym problemem?
Tak, o czym przekonała się 26-letnia Karolina z Radomia, od dwóch lat mężatka. Jak opowiada, jej partner zawsze miał skłonność do wyolbrzymiania – zwłaszcza gdy w grę wchodził stan jego zdrowia – ale od roku przechodzi sam siebie. – Zaczęło się od zwykłego kaszlu. Ponieważ jest nałogowym palaczem, wmówił sobie, że to na pewno rak krtani albo gardła. Wpadł w obsesję na tym punkcie, zaczął kupować fachową literaturę poświęconą nowotworom, biegał od lekarza do lekarza, chciał nawet spisać testament – opowiada Karolina. – Na początku to bagatelizowałam, zwłaszcza że po paru dniach kaszel mu przeszedł, bo to zwykłe przeziębienie. Ale od tego czasu mój mąż wpadł w hipochondrię.
Wystarczy lekki ból brzucha, żeby zaczął wmawiać sobie wrzody, przepuklinę czy zapalenie wyrostka. Nocami siedzi w internecie, kupuje książki, czasem w weekendy twierdzi nawet, że musi odpocząć, bo stan jego zdrowia jest fatalny. A to okaz zdrowia! Najgorsze jest to, że teraz unika lekarza jak ognia, ponieważ stwierdził, że mu nie pomoże. Zaczynam mieć tego dość – wyznaje nasza rozmówczyni.
Obsesję na punkcie raka ma również partner innej internautki. „Zaczęło się od węzłów chłonnych. Przeraził się, gdy je wyczuł. Jego przyjaciółka choruje na raka i choroba właśnie tak się zaczęła. Mój chłopak stwierdził, że on też na pewno zachorował. Był u laryngologa pięć razy i za każdym razem słyszał, że ma tylko krzywą przegrodę nosową. Lekarze uważali, że nie ma potrzeby wycinać migdałków, ale mój ukochany zmienił ich zdanie. Wycięto mu migdały, ale on nadal sądzi, że ma raka. Później się posypało. Wmówił sobie raka oka, co okazało się zapaleniem spojówki, a także czerniaka, raka żołądka, ucha środkowego czy znowu węzłów. Przeczytał artykuł o kobiecie, która walczyła z rakiem i że pierwszym objawem był węzeł na nodze, od czego spuchło jej całe udo. Tego samego dnia usłyszałam, że jego udo jest spuchnięte i jego dni są policzone. Co wieczór dostaję pożegnalne wiadomości, bo nie wiadomo, czy rano się jeszcze zobaczymy... Jak mam go namówić na terapię?” – pyta zaniepokojona internautka.
Partner z hipochondrią jest problemem dla swojej wybranki, jak i dla całego związku. Najczęściej pozostaje głuchy na prośby czy wręcz groźby swoich bliskich – tak jak wspomniany chłopak z obsesją na punkcie węzłów chłonnych, który stwierdził, że jego partnerka chce go wysłać do lekarza, ponieważ sama podejrzewa, że jest ciężko chory. To tworzy pętlę zachowań: hipochondryk wmawia sobie ciężką, nierzadko śmiertelną chorobę, nie chce się leczyć, bo uważa, że nikt mu nie pomoże, a próby pomocy ze strony partnera są w jego mniemaniu potwierdzeniem występowania choroby. Ale hipochondrii nie można bagatelizować, ponieważ to zaburzenie somatoformiczne, które jest formą zaburzeń nerwicowych. Dotknięte nimi osoby odczuwają objawy sugerujące istnienie somatycznych problemów medycznych, chociaż nie ma żadnych organicznych lub czynnościowych podstaw uzasadniających występowanie takich problemów. Niekiedy hipochondria idzie w parze z nozofobią, czyli chorobliwym lękiem przed zachorowaniem. Chorzy na nozofobię najczęściej boją się AIDS, udaru, choroby serca czy właśnie nowotworu. Przy okazji sprawdź, jakie są inne najdziwniejsze ludzkie obsesje i lęki.
W hipochondrii, jak zauważa dr David Rosenfeld, pacjent często zaczyna od urojeń ksobnych lub cielesnych, następnie zmienia je w hipochondrię innego rodzaju, a później rozwija inny rodzaj hipochondrycznego zaabsorbowania, umieszczony, na przykład, w jego pierwotnym schemacie ciała i mówi, że cierpi na hemofilię lub wykrwawia się na śmierć.
Pacjent psychotyczny twierdzi, że nie ma ani krwi, ani żadnych innych narządów, prócz serca, co nazywa się zespołem Cotarda. Chorzy często stwierdzają zanik swoich narządów, członków, gnicie wnętrzności czy też są przekonani, że nie żyją. „Syndrom chodzącego trupa”, jak bywa nazywane to schorzenie, występuje zazwyczaj przy ciężkiej depresji. Również z depresją związana jest hipochondria, której może towarzyszyć np. lęk.
Skąd się bierze hipochondria? Główną przyczyną powstawania tego typu zaburzenia jest egocentryczna lub narcystyczna orientacja, a także wspomnienia z dzieciństwa obfitujące w doświadczenia urazów psychicznych, łącznie z przemocą i nadużyciami seksualnymi. Hipochondryk jest dla otoczenia uciążliwy, jeśli nie irytujący. Może wywoływać złość u bliskich. Do lekarza przychodzi z pełną wiedzą dotyczącą swojej rzekomej choroby i wchodzi w kompetencje specjalisty, próbując wytknąć mu braki. Jeśli badanie nie potwierdza choroby, uważa, że zostało przeprowadzone nieprawidłowo. Efekt taki, że hipochondryk szuka kolejnego lekarza, a potem kolejnego. Hipochondrię należy leczyć. Najskuteczniejsze będzie spotkanie z psychologiem lub psychiatrą. Kluczową rolę w leczeniu hipochondryka odgrywają jego bliscy, którzy muszą namówić chorego na spotkanie ze specjalistą i mimo jego specyficznego zachowania, być dla niego wsparciem oraz podporą.
Ewa Podsiadły-Natorska
Zobacz także:
Uważajcie na leki z Internetu!
Sieć stała się największym targowiskiem na świecie.
Hybrydowa wersja ASPIRYNY: Kurczy guzy nowotworowe i pomaga w leczeniu raka!
Czy to rozwiązanie wielu problemów natury medycznej?