7 facetów w 7 dni, czyli jak znaleźć męża w tydzień (Szalony eksperyment Kingi)

Ona naprawdę to zrobiła! Czy znalazła tego jedynego?
7 facetów w 7 dni, czyli jak znaleźć męża w tydzień (Szalony eksperyment Kingi)
Fot. iStock
03.02.2017

Postanowienia noworoczne są różne: chcemy schudnąć, rzucić palenie, nauczyć się nowego języka, lepiej gospodarować pieniędzmi i czasem wolnym, podróżować albo ogólnie - zmienić swoje życie na lepsze. Kinga postanowiła znaleźć męża i to najlepiej jak najszybciej. Właściwie to na wczoraj. Żeby nie tracić cennego czasu i zwiększyć swoje szanse, zdecydowała się działać systematycznie i nie zakładając z góry najgorszego.

W tym celu założyła konto w aplikacji randkowej, co jeszcze do niedawna wydawało jej się szczytem desperacji. Z konkretnym nastawieniem: nie „jakoś to będzie”, ale trzeba kuć żelazo, póki gorące. Bez specjalnego wybrzydzania i szukania powodów, dlaczego to nie może się udać. Efekt? Tygodniowy maraton randek z mężczyznami napotkanymi w świecie wirtualnym. Dzień po dniu, facet po facecie. Czy wśród nich znalazł się chociaż jeden, który mógłby zostać kandydatem na męża?

Sprawdź, czym może się to kończyć. Specjalnie dla nas Kinga opisuje swoje niecodzienne doświadczenie i dzieli się wrażeniami. Wbrew pozorom, jej plan nie był z góry spisany na porażkę.

Zobacz również: Czy on nadaje się na męża? Naukowcy wiedzą, czy weźmiesz z nim ślub!

 

jak znaleźć męża

fot. Thinkstock

Mam na imię Kinga i mam 26 lat. Pochodzę z malowniczej miejscowości na południu Polski, ale od początku studiów mieszkam w znacznie większym, wciąż jeszcze obcym dla mnie mieście. Jestem uśmiechniętą dziewczyną z ambicjami, która chciałaby uczynić świat lepszym… A mówiąc serio: miałam dwóch chłopaków - jednego w liceum i drugiego do niedawna. Czuję, że czas ucieka, a przypominają mi o tym rodzice, którzy wciąż pytają, czy mam jakiegoś adoratora. I kiedy ślub.

Nie chcę ich rozczarowywać, więc w 2017 roku postanowiłam znaleźć sobie męża. Najlepiej przystojnego, wykształconego, bogatego, czarującego, ambitnego, wyrozumiałego… A jak się nie uda, to przynajmniej faceta z krwi i kości, który zastąpi mojego wymyślonego chłopaka. Biorąc przykład z moich koleżanek, które w aplikacji randkowej szukają kolegów na jedną noc, ja odważyłam się poszukać wśród nich miłości swojego życia.

Mój eksperyment trwał 7 dni, w czasie których spotkałam się z 7 kandydatami. Nie wybrzydzałam, tylko brałam jak leci. Selekcję ograniczyłam do minimum - musiał zgadzać się wiek 26-30 lat i akceptowalny dla mnie wygląd.

 

jak znaleźć męża

fot. Thinkstock

Randka 1: Szybko zostaliśmy do siebie dopasowani, co nawet mnie ucieszyło. Na zdjęciu prezentował się dobrze, spełniał kryteria wieku i miał nawet całkiem inteligentny opis. Przez chwilę uwierzyłam, że trafiło się ślepej kurze ziarno i już po eksperymencie. To musi być ten. Na randkę zabrał mnie do kina, co zawsze jest złym pomysłem. Spotkanie ograniczyło się do przywitania przed kasami, potem 2 godziny obok siebie w ciemności, a po wszystkim żadne z nas nie wiedziało co dalej. Ja nie zaproponowałam nic więcej, on pewnie się krępował i to by było na tyle. Co nie oznacza, że go przekreśliłam, bo to miły i przystojny człowiek.

Randka 2: Wyciągając wnioski z pierwszej porażki (no dobrze, może nie było aż tak źle, ale nie mieliśmy szansy lepiej się poznać), tym razem z góry uprzedziłam, że kino odpada, bo widziałam już wszystkie filmy. Nawet te przed premierą. Do spotkania z 30-letnim ratownikiem medycznym doszło w kawiarni mieszczącej się w galerii sztuki. Choć to za dużo powiedziane, bo facet zupełnie rozminął się z moimi oczekiwaniami. Jeśli kobiety oszukują w zdjęciach profilowych, to naprawdę powinny zacząć uczyć się od niego. Zupełnie nie ten człowiek. Miał przyjemny głos i rozmowa się kleiła, ale wizualne rozczarowanie wzięło górę i na moje zaangażowanie nie mógł liczyć.

Zobacz również: FACECI WYZNAJĄ: Nie zamierzam jej prosić o rękę, bo... (Załamiesz się, gdy poznasz prawdziwe powody!)

 

jak znaleźć męża

fot. Thinkstock

Randka 3: Miałam już dosyć chodzenia po multipleksach i innych przybytkach kultury, więc jak amatorka zgodziłam się na spotkanie u niego w domu. Dopiero po fakcie dowiedziałam się od koleżanek, że to mogła być zasadzka i to cud, że jeszcze żyję. Przyznaję im rację. Trafiłam jednak nie na zwyrodnialca, ale bardzo spokojnego rówieśnika. Koleś ewidentnie wyczuł moje potrzeby, bo już po godzinie picia wina oglądaliśmy jego rodzinne albumy ze zdjęciami. Bardzo się wzruszał i dawał do zrozumienia, że chciałby założyć własną. Może jestem zbyt podejrzliwa, ale odebrałam to jako cyniczną grę mającą na celu zaciągnięcie mnie do łóżka. Sukces osiągnął w połowie, bo siedziałam na jego tapczanie.

Randka 4: Tym razem to ja wyszłam z inicjatywą. Zrozumiałam, że do tej pory niewiele z tego wyszło, więc trzeba spróbować zagrać na własnych warunkach. Zaproponowałam spacer nad rzeką (co zdaniem koleżanek było równie ryzykowne, co wizyta w obcym mieszkaniu), a mój kandydat zaakceptował propozycję. To był strzał w dziesiątkę. Mróz, skrzypiący pod stopami śnieg, natura i my. Rozmawialiśmy ze sobą tak długo i zacięcie, że prawie odmroziliśmy sobie kończyny. Później gorąca czekolada w pierwszej mijanej kafejce, uderzenie gorąca i nawet odniosłam wrażenie, że to miłość mnie ogrzewa. Byliśmy też u mnie i może złamałam zasady własnego eksperymentu, ale po dwóch dniach też się spotkaliśmy.

 

jak znaleźć męża

fot. iStock

Randka 5: Biłam się z myślami, czy naprawdę powinnam to robić. Męża może jeszcze nie spotkałam, ale pan numer 4 dobrze rokował i postanowiłam dać mu szansę. Jako urodzona monogamistka miałam spory problem z tym, że czekają mnie jeszcze 3 randki za jego plecami. Czego się jednak nie robi dla dobra nauki… Może to kwestia mojego nastawienia, ale to było najkrótsze spotkanie w czasie tego tygodnia. Nie wiem czy trwało nawet godzinę. I to nie dlatego, że tego chciałam. To on dał mi do zrozumienia, że na żywo wyglądam zupełnie inaczej, niż w aplikacji. Jego strata.

Randka 6: Po poznaniu kandydata numer 4 i totalnej porażce z facetem nr 5 mój zapał ewidentnie przygasł. Tak naprawdę robiłam wszystko, żeby mój wirtualny kolega się wycofał i zachować czyste sumienie. Ostatecznie przypomniał o sobie i wieczorem człapałam na spotkanie z nim. Miejsce akcji: pub z wyższej półki, bo w jednej z wiadomości skłamałam, że uwielbiam piwo. Efekt: nie taki, jakiego się spodziewałam. Wyjątkowy przystojniak, który zupełnie mnie nie zanudzał. Tego się obawiałam - konkurencji dla pana numer 4 i dylematów, którego z nich skreślić. Nie zaciągał mnie do siebie, nie wpraszał się do mnie. Po prostu upajaliśmy się swoją obecnością. W razie czego wymieniliśmy się numerami.

Zobacz również: Oto błędy, które popełnia prawie każda panna młoda

 

jak znaleźć męża

fot. iStock

Randka 7: Gdyby nie świadomość, że to już koniec zabawy, tego dnia pewnie nawet nie zwlekłabym się z łóżka. I to byłaby najlepsza decyzja w moim życiu. Finalna randka przejdzie do historii jako najbardziej traumatyczna w historii, bo… mnie wystawił. Pierwszy raz (bo też nie często umawiałam się na randki).

Wnioski: Oficjalnie to miała być tylko zabawa, ale naprawdę chciałam kogoś spotkać. Chociaż w oczach niektórych mogę wyjść na desperatkę, nie żałuję podjęcia tej próby. Ostatecznie kandydat nr 6 się wycofał (musiał trafić w aplikacji na jeszcze lepsze dopasowanie), co w pewnym sensie mnie ucieszyło, bo nie musiałam już wybierać. Chłopak znad rzeki nadal wykazuje zainteresowanie. Nie wiem czy zostanie moim mężem, ale jeszcze kilka tygodni jego zabiegów i może nazwę go swoim chłopakiem.

Ten tydzień nauczył mnie, że nie warto załamywać rąk i płakać nad własnym losem. Może banalnie to zabrzmi, ale jeśli nie spróbujesz, to nic z tego nie będziesz miała. Aplikację odinstalowałam, a on do dziś życzy mi słodkich słów. I daje nadzieję, że nie umrę jako stara panna.

Kinga

Polecane wideo

Komentarze (8)
Ocena: 4.38 / 5
gość (Ocena: 5) 04.02.2017 22:43
Chodzenie na randki głupim pomysłem nie jest. W końcu kogoś poznała a jeśli coś jest głupie a działa to znaczy, że nie jest głupie. Durne było szukanie faceta tylko na podstawie wyglądu, a potem szok, że połowa to "przystojny, ale..." "Był uroczy, ale nudny". No nie dziwi...
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 04.02.2017 21:47
szczęściu czasem trzeba pomóc. Jestem na tak
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 04.02.2017 12:47
Żałosne.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 03.02.2017 21:44
Niech Kinga weźmie i poszuka jakiejś roboty... Zenada
odpowiedz
gość (Ocena: 3) 03.02.2017 15:47
Wyjść za mąż w 2017 - głupi cel. Najpierw trzeba sie dobrze poznać. Nie problem znaleźć chętnego narzeczonego, ważne, żeby to był ten jedyny na zawsze.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie