Kinga (imiona bohaterów zmieniłam) wyszła za mąż trzynaście miesięcy temu. Była wtedy w czwartym miesiącu ciąży. Osiem miesięcy później rozwiodła się. Dziś jest samotną matką.
Agnieszka zakochała się w Jarku, gdy miała 25 lat. Oszalała na jego punkcie. Po pięciu miesiącach znajomości poprosił ją o rękę. Zgodziła się bez wahania. Ślub odbył się szybko – był huczny i drogi. W małżeństwie nie wytrwali roku.
Beata poślubiła Wojtka w wieku 26 lat. Byli parą od czasów licealnych, znali się na wylot, to była dla nich naturalna decyzja. Niedługo po ślubie Beata zaszła w ciążę. Zanim urodziła, Wojtek stwierdził, że jego uczucie się wypaliło i chce rozwodu. Narodziny córki niczego nie zmieniły. Są z Beatą w separacji. Niedługo będą finalizować rozwód.
Od zakochania do rozwodu
To tylko niektóre przypadki, które pokazują, jak wiele współczesnych małżeństw się rozpada. Zwłaszcza u osób przed trzydziestką. I coraz częściej z krótkim stażem. Zdarza się, że młode małżeństwa nie są w stanie przetrwać… roku. Statystyki GUS-u dowodzą, że znaczną część rozwodzących się stanowią młode małżeństwa, których staż jest krótszy niż pięć lat. W 2014 roku na 181 tysięcy zawartych związków rozpadło się aż 66 tysięcy. To dużo, zwłaszcza że współczynnik rozwodów stale rośnie. Wśród rozwodników coraz więcej jest osób przed 24. rokiem życia.
Sytuacje są różne. Czasem, jak u Agnieszki, na młodych spada nagłe uczucie i podejmują spontaniczne, nieprzemyślane decyzje. Na tę pułapkę zwraca uwagę wielu seksuologów i psychologów – gdy pomylimy zakochanie z miłością, rozczarowanie może przyjść szybko, zwłaszcza gdy zdejmiecie różowe okulary, a fala pierwszej namiętności przeminie. Pisze o tym prof. Bogdan Wojciszke w książce „Psychologia miłości” (GWP 2003): „Wewnętrzna logika namiętności polega na tym, że może ona jedynie rosnąć, samo tylko trwanie natomiast jest zapowiedzią jej śmierci. Choć prawda to zupełnie oczywista, w równie oczywisty sposób odrzucamy ją wtedy, gdy akurat sami namiętność przeżywamy. Namiętność nie może wzrastać w nieskończoność, podobnie jak największa nawet lawina nie może spadać bez końca. Załamanie wzrostu namiętności jest więc nieuchronną konsekwencją jej początkowo lawinowego wzrostu”.
Budowanie związku na namiętności to błąd. Fantastyczny seks czy nawet zakochanie nie wystarczą, by małżeństwo przetrwało. „Intuicja potoczna wyraźnie odróżnia zakochanie od miłości. Zakochanie jest ślepe, krótkotrwałe, daje silne uczucie szczęścia nieskalanego myślą i jest cokolwiek egoistyczne, a przynajmniej bardziej skoncentrowane na tym, kto kocha, niż na tym, kto jest kochany. Miłość jest powolniejsza, trwalsza, mądrzejsza i bardziej się koncentruje na osobie kochanej niż kochającej” – wyjaśnia Wojciszke.
Szczególnie młodym osobom zdarza się spontanicznie podejmować życiowe decyzje, pod wpływem silnego zauroczenia. Gdy jednak przychodzi proza życia i okazuje się, że młodych więcej dzieli niż łączy, zaczynają się problemy. Do tego dochodzi społeczne przyzwolenie na rozwód – kiedyś ludzie byli ze sobą, nawet jeśli związek nie należał do udanych. Dziś po prostu się rozchodzimy.
Taka piękna katastrofa
Ale zdarza się również, że młodzi się rozwodzą, choć znali się długo. Jak Beata, która spotykała się z Wojtkiem od szkoły średniej, a w małżeństwie przetrwali niewiele ponad rok. W internecie mnóstwo jest zresztą podobnych historii. Na forum czytam: „Rok temu pobrałam się z mężem – piękny dzień, piękny ślub, wesele… Znaliśmy się ponad osiem lat i myślałam, że to wystarczająco dużo czasu, żeby poznać drugą osobę i określić się, czy to właśnie z nią/nim chce się przejść przez życie. Okazało się, że jednak za mało… Nasze małżeństwo nie przetrwało nawet do pierwszej rocznicy z powodu mojej choroby – mój mąż się nie sprawdził, przerosło go to wszystko, znalazł sobie pocieszycielkę. (…) Jest mi podwójnie ciężko, bo zawiodła mnie najbliższa mi osoba i do tego w najtrudniejszym momencie mojego życia”.
Jedna z internautek dzieli się taką historią: „Mój brat rozszedł się z żoną po 1,5 roku małżeństwa, bo się odkochał, byli ze sobą osiem lat, też nikt i nic nie zmusiło ich do ślubu, sami chcieli, on się oświadczył, wielka miłość, a teraz koniec, bo już nie kocha swojej żony, nagle przestał. A jaki sens ma w takim razie małżeństwo, skoro w każdej chwili można przestać kochać?”.
A jeszcze inna uczestniczka internetowej dyskusji przyznaje, że po pół roku małżeństwa myśli już o rozwodzie. „Przed ślubem bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale przynajmniej czułam się kochana przez niego, a teraz mam wrażenie, że jemu w ogóle na mnie nie zależy, nie interesuje go to, że jestem smutna, to, że nie jestem z nim szczęśliwa (tak, powiedziałam mu to). Nie wiem, czy każdy facet po ślubie sobie odpuszcza, czy tylko u nas jest ten problem?”.
Droga wolna
Również w tych przypadkach – gdy kobieta i mężczyzna znali się długo, ale rozwiedli szybko – widać wpływ przyzwolenia społecznego na rozwodzenie się. Liberalizacja społeczeństwa sprawiła, że młodzi nie chcą walczyć o uczucie, tylko postanawiają się rozejść. Nie chcą tkwić w nieudanych relacjach. Z raportu CBOS-u „Polacy o rozwodach” wynika, że w naszym kraju zdecydowani zwolennicy rozwodów liczebnie stanowią grupę dwukrotnie większą niż ich zagorzali przeciwnicy. Obecnie tylko co ósmy ankietowany twierdzi, że bezwzględnie nie akceptuje rozwodów, co czwarty zaś wychodzi z założenia, że jeśli oboje małżonkowie zdecydują się na rozwiązanie małżeństwa w drodze postępowania sądowego, nie powinni mieć ku temu żadnych przeszkód.
Wśród najczęstszych przyczyn rozwodów wymienia się: niezgodność charakterów, zdradę, kłopoty finansowe, choroby. Nie umiemy się ze sobą dogadać. Małżeństwo przestało być głównym celem życia kobiet. Coraz większy nacisk kładziemy na samorealizację. Gdy partner nam w tym przeszkadza, uznajemy, że lepiej pójść w swoje strony. – Ludzie zaczęli kłaść nacisk na realizację własnych potrzeb, autonomię, indywidualizację wyborów i niezależność w związku – tłumaczy prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk w rozmowie z „Newsweekiem”.
„W dobie intensywnych przemian w zakresie życia małżeńsko-rodzinnego stosunek Polaków do rozwodów ewoluuje w kierunku coraz większej ich akceptacji. Mimo że ze względu na notowaną skalę rozpadu małżeństw społeczeństwo zaczyna coraz bardziej oswajać się z tym zjawiskiem, nadal budzi ono wiele kontrowersji, czego potwierdzeniem są wciąż dość powszechne sprzeczności w opiniach na ich temat. Ogólnie wyznawany rygoryzm w tym względzie w wielu konkretnych sytuacjach istotnie słabnie, a deklarowany liberalizm w niektórych przypadkach jest wyraźnie ograniczony” – sumuje wyniki badań CBOS-u autor opracowania Rafał Boguszewski.
Ewa Podsiadły-Natorska