Opowiem Wam, jak zakończył się najlepszy związek w moim życiu

Kasia nie potrafi się podnieść po bardzo bolesnym rozstaniu.
Opowiem Wam, jak zakończył się najlepszy związek w moim życiu
Fot. iStock
27.07.2017

Najgorsze uczucie na świecie? Bezsilność. Widzisz, że dzieje się coś złego, ale nic nie jesteś w stanie z tym zrobić. Masz ochotę krzyczeć, płakać, działać, choć wiesz, że to nie pomoże... Kasia napisała do nas mail, bo jedyne, co ostatnio czuje, to właśnie bezsilność. Dziewczyna jest po bolesnym rozstaniu, z którym nie potrafi się pogodzić. Przeczytajcie jej list i napiszcie w komentarzach swoje rady. Kasia bardzo na nie liczy.

Piszę, bo już nie mam sił... Nie wiem co robić, wszyscy w okół zdają się mnie nie rozumieć i jedyne co słyszę, to „ogarnij się, rusz na przód, przestań ciągle o tym mówić, jesteś piękna, młoda całe życie przed tobą” ale dla mnie to tylko puste frazesy, zdania, które nic nie wnoszą w moje życie, a tylko dołują mnie bardziej, bo nikt nie rozumie tego, jak strasznie to boli...

Mój związek trwał 6 lat, teoretycznie, wciąż trwa, bo mój facet nie miał na tyle odwagi ani szacunku do mnie, żeby to zakończyć.

Od naszego ostatniego spotkania minęło już 8 miesięcy, a ja wciąż się nie pozbierałam. Wciąż liczę na to, że wróci, że zatęskni... Codziennie o nim myślę, nie chcę poznawać nikogo innego, randki czy imprezy już nie istnieją w moim słowniku.
I choć wiem od wspólnych znajomych, że on już kogoś ma, to wciąż w głowie mam jego słowa wypowiedziane w listopadzie - „obiecuję, wrócę i zdobędę Cię na nowo, wszystko Ci wynagrodzę” . Ale nie wiem, czy w jakikolwiek sposób można by naprawić to, co wydarzyło się przez tan czas...

Polecamy także: „Zerwałam z facetem po pięciu latach, bo nie chciał się ze mną ożenić. Dobrze zrobiłam?”

rozstanie

Fot. iStock

Nie dostrzegłam zbliżającego się końca, nasz związek, jak każdy, miał wzloty i upadki, ale zawsze dawaliśmy radę wszystko przezwyciężyć. On, starszy ode mnie kilka lat, opiekuńczy, zaradny, zdawał się nie widzieć poza mną świata. Ja, w wieku 19 lat zakochałam się w Nim bez pamięci i byłam pewna, że spotkałam miłość swojego życia. Przez te kilka wspólnych lat, przeżyliśmy razem tak wiele, dzieliliśmy ze sobą każdy dzień, każde wydarzenie, mniejsze czy większe, każdą myśl, smutek, radość. Rozumieliśmy się bez słów, moja rodzina traktowała Go jak członka rodziny, Jego rodzina uwielbiała mnie. Wybrałam studia zaoczne, żeby nie musieć wyjeżdżać z naszej rodzinnej miejscowości, wtedy to wydawało się najrozsądniejszą decyzją - mogłam wciąż spędzać z nim każdą wolną chwilą i opiekować się chorymi dziadkami. On zawsze mnie w tym wspierał, rozumiał, że póki babcia i dziadek żyją nie mogę wyprowadzić się i zamieszkać z Nim, gdyż wymagali stałej opieki, a moja mama również schorowana nie dawała już rady.

Minęło 5 lat naszego życia, skończyłam studia, często rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, wszystko wydawało się być w porządku, aż do kolejnych wspólnych wakacji, kiedy to zaczął się dziwnie zachowywać. Po kilku latach wrócił do palenia, był nerwowy, opryskliwy, zdawał się mniej mną przejmować. Stawiał mi ultimatum - albo on i ślub już i teraz, albo moja rodzina. Na tych wakacjach, zauważyłam, ze wymykał się, żeby z kimś porozmawiać, nie chcąc bawić się w podchody, zapytałam wprost o co chodzi. Na początku okłamał mnie, mówiąc, że rozmawiał ze szwagrem, a ja jestem przewrażliwiona, później jednak zdecydował opowiedzieć mi jakąś łzawą historię o Jego ex, której rzekomo pożyczał pieniądze na remont, po jakiejś nieszczęśliwej sytuacji. Jednak poproszony o pokazanie przelewu, zaczął się plątać i robić ze mnie wariatkę. Ale sytuacja jakoś ucichła, odsunęłam to na bok, sielanka wróciła. Po miesiącu, kolejnym idealnym wspólnym weekendzie poza domem, po powrocie doszło do drobnej sprzeczki, nawet nie pamiętam o co chodziło. Gdybym wiedziała, że to jest początek końca naszej historii, z pewnością załagodziłabym to od razu.. Zaczęło się od cichych dni, które postanowiłam zakończyć prosząc o spotkanie i rozmowę... I wtedy wszystko było już jasne - mówił, że potrzebuje przerwy, że musi odpocząć, że to nie będzie długo trwało.

Płakałam, błagałam, żeby to jeszcze przemyślał, ale był nieugięty. Zgodziłam się i chciałam uszanować jego wybór, dałam mu spokój. Na głowie miałam obronę pracy mgr, ale nie mogłam na niczym się skupić. Liczyłam na to, że będzie ze mną w tym dniu, będzie uspokajał a w końcu dzielił moją radość. Jednak nie pojawił się, dostałam wiadomość, że gratuluje i wiedział że dam sobie radę. A ja przepłakałam cały wieczór i całą noc. Nie cieszyło mnie nic, skoro nie mogłam tego z nim dzielić.

rozstanie

Fot. iStock

I tak mijały mi dni, pogłębiałam się w moim dole coraz bardziej, codziennie płakałam, nie chciało mi się wyjść z łóżka, aż pewnego dnia - cud! - napisał, że kocha, tęskni, nie może beze mnie żyć. Jak na skrzydłach pobiegłam na spotkanie, byłam skłonna wszystko to zapomnieć, przez kolejne 2 tygodnie, starałam się jak nigdy, uważałam na każde słowo, każdy gest, byle tylko go nie odstraszyć. Nie mówiłam nic, choć czułam, że coś z Jego strony jest zupełnie inne niż dawniej. I nie myliłam się...

Moja radość trwała dokładnie 2 tygodnie, bo stwierdził, że jednak decyzję o powrocie podjął za szybko i prosi mnie o jeszcze kilka miesięcy. Pamiętam jak dziś ten wieczór. Nie mogłam opanować płaczu, wpadłam w totalną histerię, czułam że zawalił mi się cały świat, on siedział spokojnie, niewzruszony, deklarował jedynie, że to nie jest koniec, On wróci, On mnie odzyska, On zrobi wszystko.... Miesiąc po tym, trzymając mnie za rękę zmarła moja babcia. Babcia, która mnie wychowywała, z którą spędziłam całe moje życie, w szczególności ostatnie lata, gdy przez chorobę, spędzałam z Nią większość dni czy nocy. Napisał, że mu przykro. A miał przy mnie być.. Wiedział jak przerażona jestem śmiercią kogoś z najbliższej rodziny, jednak zostawił mnie z tym samą. Przyszedł na pogrzeb, ale nie zdobył się na to, żeby podejść do mnie, choć widział jak źle to zniosłam. Po pogrzebie przeprosił, pisał, że nie potrafił spojrzeć mi w oczy. Miesiąc po Babci, zmarł Dziadek.

Kolejne uderzenie, tym mocniejsze, że nie było mnie przy Nim, nie zdążyłam się pożegnać, przytulić ostatni raz. I tym razem były kondolencje, ale na pogrzebie już Go zabrakło.. Wyprowadziłam się do innego miasta, znalazłam prace, wynajęłam mieszkanie z siostrą i próbowałam podnieść się, bo nie sądziłam, że coś jeszcze może mnie dobić.. I tak mijały kolejne tygodnie, aż moja Mama, musiała trafić na stół operacyjny, kolejny stres, nerwy, przepłakane noce. O niczym nie marzyłam tak jak o tym, by przy mnie był, by mnie wsparł, by był moją ostoją, jak przez ostatnie lata. Choć wiedział o sytuacji, nie odezwał się. Ja też nie pisałam, przez kilka miesięcy, myślałam, że to dojrzałe, że to fair z mojej strony - chciał czasu i przerwy, więc mu to dałam, nie chciałam być żałosną, nieporadną dziewczynką, która błaga o zainteresowanie i pomoc.

rozstanie

Fot. iStock

W zeszłym miesiącu obchodziłam 25 urodziny. Złożył mi życzenia, a ja przyznaje, że liczyłam, że ten dzień wszystko zmieni. Moim urodzinowym życzeniem, było to, żeby wrócił. Nie wrócił, co więcej, wiem że już od jakiegoś czasu kogoś ma i jest szczęśliwy. A ja wciąż Go kocham, nie mogę zapomnieć, nie potrafię się otrząsnąć i ruszyć na przód. Czekam, tak jak obiecałam podczas ostatniej rozmowy... Mam świadomość tego, że życie ucieka mi między palcami, że tracę najlepsze lata, czekając na coś, co się nie stanie, ale naprawdę nie potrafię inaczej.

Nie widzę innej możliwości, nie widzę mojego życia bez Niego. Nie chcę nikogo poznawać, gdy znajomi wyciągają mnie na imprezy, wybucham płaczem na najmniejsze wspomnienie o Nim, w sumie - płaczę codziennie, budzę się i zasypiam z myślą o Nim... Moje życie nie ma sensu, nie cieszy mnie już nic. Choć mam świadomość tego, że jestem inteligentna i atrakcyjna, budzę zainteresowanie u mężczyzn, to i tak chcę tylko Jego. Bo nie ma drugiego takiego. Wierzę, że był mi pisany, że tak jak wielokrotnie Mu deklarowałam, gdy był zaniepokojony tym, że pewnego dnia mogłabym Go zostawić - albo On, albo nikt inny.

Co mam zrobić z tym wszystkim, błagam, pomóżcie, bo moje myśli każdego dnia są czarniejsze. Jak podnieść się z tego doła? Powinnam o Niego walczyć, powinnam się poddać, bo już i tak przegrałam? Zapomnieć? Jeśli tak- to w jaki sposób? Jak odzyskać choć namiastkę tej radości, którą dawał mi On? Jak odzyskać chęć życia....

Kasia, 25

Polecamy także: Opowiem Wam, jak moja eks próbowała mi zniszczyć życie...

Polecane wideo

Komentarze (48)
Ocena: 4.92 / 5
Kamilek (Ocena: 5) 13.01.2020 23:31
Współczuję Ci bądź silna kiedyś może wszystko się odmienić jak pisałaś jesteś ładna i mądra pomysł ze niektórzy mogą mieć gorzej i się tak nie zalamuja przeczytałem twoja cala historie jest piękna a za razem smutna czekam na zakończenie i heppy end
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 02.08.2017 18:34
Nic tu wiele nie poradzisz. Długi staż mieliście. Musisz to po prostu przecierpieć w swoim czasie i tyle.... kiedyś przejdzie.
odpowiedz
Kasia (Ocena: 5) 30.07.2017 23:07
Jeśli chcesz mądrej rozmowy to napisz do mnie na priv też jestem Kasia też mam 25 lat i chyba za dużo doświadczeń jeśli masz ochotę zaprasza Facebook Katarzyna -Hamada-Swirski
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 30.07.2017 23:06
Jestesmy najszczęśliwsi ze sobą na swiecie
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 30.07.2017 23:05
Jestesmy najszczęśliwsi ze sobą na swiecie
odpowiedz

Polecane dla Ciebie