Podobno jesteśmy dla siebie coraz bardziej wyrozumiali. Zamiast stygmatyzować ludzi ze względu na ich życiowe wybory, staramy się ich zrozumieć. I tak oto określenie „stara panna” powoli traci na znaczeniu, bo dzisiaj niezamężna kobieta w średnim wieku to już dumnie brzmiąca „singielka”. Terminologia się zmienia, ale czy idzie za tym także nasze myślenie? Same mamy z tym ogromny problem.
Na łamach serwisu „The Huffington Post” opublikowano ważny tekst, który powinna przeczytać każda samotna i nieszczęśliwa kobieta. Autorka próbuje rozprawić się z mitem niekochanej i niepotrzebnej nikomu starej panny. W swoich rozważaniach dochodzi do wniosku, że jeśli jedynym Twoim problemem są krzywe spojrzenia i niewybredne komentarze innych – powinnaś dać sobie z tym spokój. Samotność to nie wyrok, ale szansa.
Do tego wniosku doszła jednak po wielu latach. Sama, kiedy skończyła 35 lat i zorientowała się, że nie ma u swojego boku mężczyzny, wpadła w panikę...
„Kiedy skończyłam 35 lat, byłam wtedy od 4 lat sama. Urodziny nie były miłym doświadczeniem i szczerze mówiąc, trochę mnie dobiły. Cały mijający rok panikowałam. Wmawiałam sobie, że do tego momentu muszę koniecznie kogoś znaleźć, bo potem będzie to już praktycznie niemożliwe.
Ten dzień nadszedł i stałam się oficjalnie starą panną. Pomyślałam sobie - „gra skończona”. Już na nic nie czekałam. Kupiłam wreszcie moje pierwsze własne mieszkanie i nawet nie myślałam o tym, żeby pomalować w nim ściany. Po co? To nie był żaden przełom w moim życiu, ale potwierdzenie, że rozpoczyna się długi okres staropanieństwa i nic się już nie zmieni.
Dziś mam inne spostrzeżenia – wydaje Ci się, że znasz przyszłość, ale to niemożliwe. Wydaje Ci się, że utknęłaś w pewnym miejscu i już nigdy nie ruszysz do przodu, ale nie możesz tego przewidzieć. Pomimo tego, że czujesz się kiepsko i tracisz motywację, powinnaś się jednak zmobilizować. Nie do szukania faceta, ale fajnego życia. Nawet jeśli masz je spędzić bez partnera” - rozpoczyna swój wywód.
„Ogarnij swoje mieszkanie, wybierz się na kolację ze znajomymi, zapisz się na jogę, wyjedź gdzieś daleko. Dzięki temu wszystko będzie w porządku. Dzięki temu już jest dobrze, tylko tego nie zauważasz. Robienie tych wszystkich rzeczy nie zagwarantuje Ci, że nagle szczęśliwie się zakochasz, ale działanie i aktywne spędzanie czasu sprawią, że odzyskasz spokój i siłę.
Jeśli się nie poddasz, to wszystko zacznie przynosić efekty. Zaczniesz czuć się lepiej sama ze sobą. Zrozumiesz, że wszystkie te bzdury wygadywane na temat singli nie są prawdą. Najprawdopodobniej wciąż będziesz chciała sobie kogoś znaleźć, ale przestaniesz się nienawidzić, jeśli to się nie wydarzy. Przestaniesz wreszcie przejmować się zdaniem innych i nie dasz sobie wmówić, że nie jesteś zdolna do miłości. Dzięki temu będziesz wiodła normalne i szczęśliwe życie. Niezależnie od tego czy wreszcie wyjdziesz za mąż, czy nie będzie Ci to dane.
Zrozum, że na końcu tęczy wcale nie stoi Twój przyszły mąż. Znajduje się tam przekonanie, że nie zmarnowałaś życia, chociaż wszyscy Cię skreślili” - tłumaczy autorka, Sara Eckel.
„Jedyne czego będziesz wtedy żałowała, to tych wszystkich chwil zwątpienia, paniki i desperacji. Obawy, że sama nic nie znaczysz i bez faceta nie możesz wieść szczęśliwego życia. Nie przejmuj się idiotami, którzy wmawiają Ci co innego. Nie masz wszystkiego, ale masz warunki, by cieszyć się z każdego kolejnego dnia.
Największą ironią tej sytuacji jest przekonanie, że przyszłość zawsze musi być lepsza. Zwłaszcza, jeśli będziesz ją dzieliła z ukochanym mężczyzną. Dlatego wiele z nas decyduje się na związek z kimkolwiek, bo przecież tak będzie lepiej. Uwierz mi – nigdy nie podejmiesz właściwej decyzji pod wpływem własnego strachu. Z takim nastawieniem będzie wręcz gorzej.
Dlatego – baw się, dbaj o siebie i bądź miła dla innych. Przyszłość zawsze jest niepewna, dlatego skup się na tym, byś była z siebie zadowolona tu i teraz” - przekonuje Sara.
Takiego podejścia do sprawy brakuje niestety wielu z nas...