Dyskusja o aborcji, odcinek 2546. Na pewno nie ostatni. Rządzący wszystkich opcji wyciągają ten temat regularnie, zwłaszcza kiedy coś dzieje się nie po ich myśli. Kiedy społeczeństwo rzuca się sobie do gardeł, zarzucając mordowanie dzieci lub maltretowanie kobiet, politycy mają czas na uspokojenie sytuacji we własnym obozie. Zazwyczaj do żadnych zmian w prawie nie dochodzi. Miejmy nadzieję, że właśnie mamy z tym do czynienia.
Podgrzewanie atmosfery kwestiami światopoglądowymi to trik stary jak świat. Szkoda tylko, że przy okazji padają słowa, których żadna ze stron sporu długo nie zapomni. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zaostrzenia prawa, mają dziś sporo na sumieniu. Nie tylko radykalne przeciwniczki przerywania ciąży bez względu na okoliczności. Kobiety znacznie bardziej liberalne też.
Do tego stopnia, że dla wielu z nas związek z kimś takim wydaje się wręcz niemożliwy. Dlaczego?
Zobacz również: LIST: „Uczestniczki czarnego protestu zachęcam do pomalowania dłoni na czerwono. Bo macie krew na rękach!”
fot. Thinkstock
W tym przypadku mamy z nim do czynienia z obydwu stron. Ultrakatoliczki głuche na jakiekolwiek racjonalne argumenty kontra żądne krwi aborcjonistki, dla których płód jest niczym. Bez względu na to, do której opcji Ci bliżej, nam na samą myśl cierpnie skóra. Od zwolenniczek przerywania ciąży wciąż słyszymy, że ciało kobiety jest świętością, nikt do niczego Was nie zmusi, a zapłodnienie to zazwyczaj wypadek przy pracy.
Trochę się to kłóci z kobiecym racjonalizmem i delikatnością. Nikt nie twierdzi, że powinnaś zmienić poglądy i stanąć pod sztandarem „pro life”, ale przynajmniej ważyć słowa. Hasła typu „moja macica, moja sprawa” sprowadzają się mniej więcej do jednego - nie potrzebujemy facetów. To, że ktoś nas zapłodnił, nie oznacza, że ma prawo się wypowiadać. Pozwólcie, że się nie zgodzę.
fot. Thinkstock
Przez wieki przyzwyczaiłyście nas do tego, że macie niemal nabożny stosunek do ciąży i macierzyństwa. Zapłodnienie to cud, a dziecko jest spełnieniem największych marzeń. Trochę się to kłóci ze zwolenniczkami aborcji, które wykrzykują, że „liczy się kobieta, a nie zygota”. Nie oceniam nawet, ile w tym prawdy. Statystyczny facet nie chce tego słuchać, bez względu na fakty i zdrowy rozsądek. Potencjalna matka powinna liczyć się ze słowami.
Niemal każda kobieta może kiedyś zostać mamą. Ważne, by broniąc praw m.in. zgwałconych, nie przekroczyć granicy dobrego smaku. Czasami odnoszę jednak wrażenie, że to nie system, głupie prawo i fanatyzm jest Waszym wrogiem, ale dziecko jako takie. Zupełnie, jakby każda ciąża oznaczała rozwijanie się w Twoim łonie pasożyta.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Usunęłam ciążę...
fot. Thinkstock
Z jednej strony słyszymy, że walczycie o swoją wolność, zdrowie, życie, przestrzeganie prawa itd. Nikomu nic nie nakazujecie, ale chcecie, by szanowano Waszą wolną wolę. Bo żadna kobieta nie jest potencjalną morderczynią. Jeśli dochodzi do aborcji, to jest to potworna, ale uzasadniona decyzja. Kto nie chce, niech się nie skrobie. Brzmi całkiem rozsądnie, ale trochę się to kłóci z faktami.
W emocjonalnej dyskusji na temat zaostrzenia prawa aborcyjnego padło za dużo nierozsądnych słów. Wrogiem publicznym numer jeden stały się kobiety, które wbrew wszystkiemu zdecydowały się urodzić i dziś dają tego świadectwo. Matki dzieci z gwałtu lub chorych na zespół Downa słyszą, że są nieodpowiedzialne, fanatyczne, same sobie winne i sprzeciwiając się przerywaniu ciąży dają wyraz swojej frustracji. Bo pewnie żałują, że się na to zdecydowały. To dopiero jest barbarzyństwo.
fot. Thinkstock
Nie nasza wina, że wychowaliśmy się w specyficznym kraju. W takim, w którym kobiecość zawsze utożsamiana była z płodnością. To ojczyzna Matki Polki, która stawia dobro dziecka i rodziny ponad swoim. Swoje robi też katolicka moralność jednoznacznie zakazująca segregowaniu płodów na te, które mają się urodzić albo nie rokują i trzeba się ich pozbyć. Bez względu na to, jak sami liberalni i postępowi jesteśmy, nie za bardzo chcemy słyszeć, że ktoś twierdzi inaczej.
Takie sprawy powinny być rozstrzyganie we własnym sumieniu i bez zbędnego wrzasku. Radykalny feminizm trochę się z tym kłóci. I chociaż sami jesteśmy przeciwko temu, byście musiały rodzić dzieci z gwałtu lub poświęcać swoje życie ratując zarodek - czasami wyrażacie to zbyt dobitnie.
fot. Thinkstock
W całej tej dyskusji zupełnie zapomina się o roli mężczyzny w zapłodnieniu. Dziwne, bo później wymagacie od nas takiego samego zaangażowania w wychowanie dziecka lub wypłacania wysokich alimentów. Kiedy mówicie o zarodku - ojca nie ma. Wtedy decyzja należy wyłącznie do Was. Niezbyt to logiczne, o sprawiedliwości nawet nie wspominając.
Bo jak mam się związać z kobietą, która uważa, że zarówno komórka jajowa, jak i plemnik należą tylko do niej? Na biologii uczyłem się czegoś zupełnie innego. Ale tak to jest, kiedy emocje przesłaniają ewidentne fakty…
Grzegorz Lawendowski
Zobacz również: Aborcja to twoja decyzja