Jeśli wierzyć publicznie wygłaszanym deklaracjom, kobiety to niezwykle wrażliwe, całkowicie bezinteresowne i do bólu wyrozumiałe istoty. Spełnienie znajdują w ramionach mężczyzny, który może być mały, łysy i otyły, ale musi posiadać wielkie serce i szerokie horyzonty. Liczy się wnętrze i osobowość, a cała powierzchowna reszta, to tylko drobny szczegół niewarty zachodu. To wspaniała informacja dla wszystkich panów, którym daleko do Brada Pitta. Pod warunkiem, że byłaby chociaż odrobinę prawdziwa.
Z kolei mężczyzn postrzega się jako tych, którzy nie widzą nic poza cielesnością. Ignorują, wyśmiewają, a kiedy przez pomyłkę z kimś takim się zwiążą, zdradzają i pozostawiają te mniej urodziwe. Na nic wspaniały charakter, osobowość i ciepło bijące od niezbyt atrakcyjnej niewiasty, skoro nie można się z nią pokazać. I w tym jest sporo prawdy, bo męski mózg już tak działa, że najbardziej interesują go rzeczy piękne.
Dostrzegacie w tym jakiś paradoks? Powinnyście. Czas przestać udawać i twierdzić, że pod tym względem się od nas różnicie.
Chyba, że z inteligencją, zaradnością, dobrym serduszkiem i uczciwością automatycznie łączy się wygląd modela, ale w to raczej nie uwierzę. Zazwyczaj jest zupełnie odwrotnie.
Jesteście wzrokowcami, którzy boją się do tego przyznać. Brzydcy faceci powinni o tym wiedzieć. Po co robić sobie nadzieję...
Grzegorz Lawendowski
Podstawowy zarzut, który kierujecie w naszą stronę, to fakt, że otwarcie doceniamy urodę kobiety. Potrafimy bez zażenowania skomentować jej twarz, krągłości i każdy inny fragment ciała. To jest fajne, to nie do końca, tutaj Matka Natura zawiodła, a tam spisała się na medal. Seksistowskie? Może troszkę. Równocześnie same nie macie oporów, by nerwowo przebierać nogami na widok opalonego bruneta z zarostem i klatą niczym z reklamy Calvina Kleina. Ale to co innego, bo przecież liczy się wnętrze, tak sobie tylko patrzę i mruczę...
Nam dostaje się za to, że nie potrafimy dostrzec w kobiecie niczego więcej poza jej cielesnością. Jeśli jest obiektywnie brzydka, to nie interesuje nas, co ma do powiedzenia i jak wspaniałe ma serduszko. Liczą się tylko cycki, cycki, cycki. I jeszcze cycki. Wy oczywiście jesteście w stanie zagadać do każdego. Im bardziej krzywe zęby, większy garb, niski wzrost i niewyjściowa twarz, tym oczywiście lepiej. Bo taki na pewno ma bogate wnętrze. Brzmi fajnie, ale rzadko widuję takie sytuacje. Czyżby się nie zdarzały?
Różnica między nami leży wyłącznie w deklaracjach. My mówimy jedno i robimy to samo, wy mówicie drugie, a robicie trzecie.
Aby się przekonać, czy moje obserwacje są słuszne, zachęcam do rozwiązania tego okolicznościowego psychotestu mojego autorstwa. Zresztą, nie musicie notować odpowiedzi. Wynik i tak jest znany. To jedynie sposób na to, by niektóre z Was wreszcie stanęły twarzą w twarz z prawdą o sobie. Jeśli my jesteśmy seksistami, to Wy jesteście seksistkami do kwadratu.
Czy kiedykolwiek związałaś się z mężczyzną, który nie odpowiadał Ci pod względem wizualnym, ale przekonała Cię jego osobowość? Czy potrafiłabyś dumnie kroczyć u boku chłopaka, który ma widoczne mankamenty urody? Czy gustujesz w mężczyznach niższych i grubszych od siebie? Czy doceniasz owłosione plecy, zwisający brzuch i krzywe zęby, a gardzisz wszystkim, co powszechnie uznawane za atrakcyjniejsze? Czy kiedykolwiek komentowałaś w niewybredny sposób urodę mężczyzny? Chyba wystarczy.
Nie czujcie się winne z powodu swoich odpowiedzi (pod warunkiem, że wykazałyście się pełną szczerością). To nic niezwykłego i zdrożnego. Każdy lubi sobie popatrzeć i zawsze lepiej budzić się obok modela, niż odpychającego Wiesia z osiedla. Tylko wreszcie się do tego przyznajcie, zamiast zarzucać nam to, co same praktykujecie.
Równocześnie znam niewielu takich, którzy urodą nie grzeszą, ale to nie przeszkodziło im wieść szczęśliwego życia uczuciowego. Zazwyczaj okazuje się, że są nie tylko brzydcy, ale także nudni, niegodni zaufania, zachwiani emocjonalnie. Pomimo tego, że większość z nich to faceci niezwykle zaradni, wykształceni i obiecujący. Zabrakło im bogatego wnętrza, czyli sześciopaku i twarzy amanta.
Wciąż upieracie się, że to zbieg okoliczności, ale czasami zdradzacie swoje prawdziwe intencje. Wystarczy zapytać, jaki powinien być Wasz wymarzony facet. Zgodnie rozpoczynacie od „wysokiego, przystojnego”, a dopiero potem cała reszta. I absolutnie nie ma w tym nic dziwnego, bo nas także bardziej interesuje szczupła i hojnie obdarzona, niż szeroka i niewyjściowa.
Na dowód tego przytoczę dwie znamienne historie. Wydarzyły się naprawdę i chociaż nie są reprezentatywne, naprawdę wiele o Was mówią.
Piotrek od zawsze podobał się wszystkim dziewczynom w szkole. Po szkole też. Wygadany, można powiedzieć, że momentami bezczelny. Maksymalnie skoncentrowany na sobie. Miał powody do zadowolenia, bo Bóg nie pokarał go żadną dysfunkcją. Wysoki, wysportowany, pierwszy w klasie miał zarost z prawdziwego zdarzenia. Do tego fajnie ubrany, bo mama potrafiła mu doradzić, a tatuś miał kasy, jak lodu. Obiektywnie przystojny, dobrze rokujący. Mógł mieć każdą i praktycznie każdą, która mu się podobała, miał. Kolejka chętnych dziewcząt, które interesują się w końcu jedynie wnętrzem, nigdy nie malała. To tylko szczegół, że nie potrafił się poprawnie wypowiedzieć i był mentalnym burakiem. Jakieś światełko w tunelu musiało się tlić, skoro miał tyle fanek.
Kamil nigdy nie podobał się dziewczynom. Ani w szkole, ani w późniejszym okresie życia. Był odrobinę nieśmiały, ale to wynikało raczej z kompleksów, niż faktu, że nie miał nic do powiedzenia. Miał i to znacznie więcej, niż klasowe gwiazdy. Problem w tym, że był raczej wątłym chłopakiem, który przez wiele kolejnych lat ani trochę nie przypominał męskiego macho z reklamy. Przeciętniak, może nawet brzydal. Do tego z kiepskim gustem, bo nikt nie raczył mu doradzić. Nie mógł mieć żadnej i żadnej nigdy nie miał. Po bliższym poznaniu – fantastyczny rozmówca, wyżyny inteligencji, do tego rozsądny i poukładany. Do niego kolejka nigdy się nie ustawiła. Widocznie coś z jego wnętrzem musiało być nie tak.
Przyznacie, że to dość tendencyjny przykład, ale nie w tym rzecz. Zastanówcie się, ilu jest takich ograniczonych Piotrków, którzy błyszczą wizualnie i mogą przebierać, a ilu jest Kamilów, którym wystarczy dać szansę i odkryć, że nieciekawa prezencja nijak ma się do jego osobowości.
Nie znam żadnego przystojnego (urodę mężczyzny oceniam na podstawie tego, co się o nim mówi, a także, jak reagują na niego kobiety) faceta, który byłby skazany na samotność i niezrozumienie. Wygrali los na loterii, bo wystarczy wyglądać, by wszystko ułożyło się po ich myśli. Mogą być skończonymi idiotami, ale zawsze znajdzie się jakaś amatorka jego wątpliwego wdzięku. Przynajmniej będzie miała się z kim pokazać.