Makijaż czyni cuda? Owszem, to możliwe, ale bywa i tak, że przynosi efekt przeciwny do oczekiwanego. Odrobina make-up`u jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale problem w tym, że zazwyczaj na odrobinie się nie kończy. Choć z założenia masz stać się piękniejsza, są sytuacje, kiedy stajesz się śmieszna. Dlatego postuluję, by w polskiej szkole znalazło się miejsce na nauczanie trudnej sztuki budowania własnego wizerunku. Koniecznie z zajęciami praktycznymi z wizażu.
Wam wciąż wydaje się, że kolorowe kosmetyki i gruba warstwa szpachli przystają każdej z Was – bez względu na wiek, urodę i okoliczności. Krzywdzicie się na własną rękę i nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie było mi Was żal. I gdybym nie miał w tym osobistego interesu, bo patrzenie na to nie sprawia mi, ani żadnemu facetowi, żadnej przyjemności. Czas uświadomić sobie, że są takie chwile, kiedy nie powinnaś i wręcz nie możesz się malować.
Kiedy make-up szkodzi? Wyjątkowo często, ale spróbujmy wskazać najbardziej skrajne sytuacje...
KIEDY JESTEŚ ZA MŁODA
Nie będę wskazywał na żadne konkretne granice wiekowe. Każda z Was powinna zdawać sobie sprawę, kiedy wciąż jesteś wymalowanym dzieckiem, a nie zadbaną ikoną stylu. Dodawanie sobie lat w ten sposób to chyba najgorszy z możliwych pomysłów. Zazwyczaj kończy się to tym, że naturalnie piękna nastolatka zaczyna przypominać doświadczoną przez życie drag queen. Jej odbicie w lustrze, to nie portret atrakcyjnej kobiety, ale karykatura.
Owszem, błyszczyk na ustach czy delikatny tusz na rzęsach jeszcze nikomu nie zaszkodziły (pod warunkiem, że skończyłaś już podstawówkę), ale mało która z Was ogranicza się do takich szczegółów. Sztuka makijażu w wykonaniu nieletnich znacznie częściej śmieszy lub martwi, ale na pewno nie zachwyca. A wystarczyłoby dać sobie spokój i cieszyć się cerą, za którą wkrótce zatęsknisz...
KIEDY NIE MASZ KLASY
Nawet taki laik jak ja zdaje sobie sprawę, że w cenie jest naturalność. Jeśli się malujesz – rób to tak, by uzyskać efekt „no make-up”. Dziwnym trafem wiele z Was uzyskuje coś przeciwnego – make-up do kwadratu. To najlepszy dowód na to, że czasami lepiej wyjść z domu bez żadnego przygotowania, niż przesadzić w drugą stronę. Ryzyko jest niewielkie, bo kobiecie bez makijażu klasy nie sposób odmówić, a tej z kolorową maską clowna – już jak najbardziej tak.
Tusze, pomadki, pudry i cienie to wspaniałe wynalazki, z których należy korzystać z głową. Kiedy brak Ci umiejętności i zdrowego rozsądku, chęci nie wystarczą. Choć i tak wątpię, czy weźmiesz to sobie do serca...
Nadal chcesz się pomalować?
Grzegorz Lawendowski
KIEDY MASZ OBSESJĘ NA JEGO PUNKCIE
Z uporem maniaka twierdzicie, że malujecie się dla nas. Bardzo tego nie lubicie i wręcz cierpicie nakładając kolejne warstwy, ale wszystko w imię zadowolenia mężczyzn. Bardzo nam to schlebia, chociaż nie do końca chce nam się w to wierzyć. Zazwyczaj chodzi o Wasze własne kompleksy, a nie zaimponowanie byle facetowi. Gdyby to od nas zależało, pełny makijaż miałby uzasadnienie tylko w wyjątkowych sytuacjach. Wizyta w okolicznej piekarni na pewno się do nich nie zalicza.
Uwielbiamy kobiety zadbane, ale nie znosimy tych obsesyjnie skoncentrowanych na swoim wyglądzie. Jeśli nie wyobrażasz sobie wyjścia z domu bez maski, nie możesz liczyć na nasz zachwyt. Każdy trzeźwo myślący facet zacznie się zastanawiać, co strasznego musi kryć się pod nią. Nasza wyobraźnia zaczyna działać, a to rzadko kończy się dobrze. Znaj umiar!
KIEDY NIE ZNASZ UMIARU
Ten nie ogranicza się wyłącznie do tego, w jakich sytuacjach upiększasz swoją twarz, ale także, w jaki sposób to robisz. Z tym bywa różnie. Czas uświadomić sobie, że „podkreślenie rzęs” nie jest równoznaczne z czarną mazią ściekającą po całej twarzy, a „korekta karnacji” to delikatne tuszowanie niedoskonałości, zamiast tworzenia twarzy na nowo. Nie wspominając nawet o Waszym uwielbieniu dla czarnej kredki, która z założenia ma nadać kontur oczom, a zazwyczaj prowadzi do oczu pandy.
To wspaniale, że stać Cię na cały arsenał kolorowych mazideł i innych cudownych specyfików, ale to nie powód, by nakładać je wszystkie równocześnie. To nasza narodowa specjalność, bo w myśl zasady „zastaw się, a postaw się”, nie liczy się jakość, ale ilość. Mam kiepską wiadomość – na nas to nie działa. Chyba, że jak płachta na byka.
KIEDY MASZ DWIE LEWE RĘCE
Każdej kobiecie wydaje się, że została stworzona do tego, by bawić się wizerunkiem i eksperymentować z kosmetykami. Gratuluję dobrego samopoczucia i wiary we własne siły, ale nie jestem do końca przekonany, czy rzeczywiście urodziłaś się ze szminką i maskarą w dłoni. To raczej umiejętność nabyta, a z tym zazwyczaj różnie bywa. Nie każdy może być ekspertem w każdej dziedzinie. I wiele z Was w kwestii makijażu ma sporo do nadrobienia.
Niektóre, zwłaszcza młode dziewczyny, żyją w przekonaniu, że mają nie tylko świetny gust, ale także umiejętności. Efekty możemy oglądać na ulicach – fatalnie wyregulowane brwi, źle dobrany kolor szminki, przesadnie podkreślone kości policzkowe, krzywe kreski wokół oczu, a nawet pękająca podkłado-fluido-pudrowa maska. Nie każda z Was zna się na rzeczy, więc czasami lepiej oddać się w ręce profesjonalisty, a kiedy Cię na to nie znać, zwyczajnie sobie odpuścić. Twój wizerunek na pewno na tym nie ucierpi. Zyska.