Dieta bezmięsna to jedno z największych współczesnych wyzwań, przed którymi stanęli mężczyźni. Jako miłośnicy kotletów i karkówek czujemy się niezrozumiani, szykanowani i poddawani nieustannej presji. Spora w tym rola kobiet, które same chrupiącego kurczaka nie zjedzą, a przy okazji chcą zabronić tego także nam. Domorosłe dietetyczki wzbudzają w nas poczucie winy, więc nic dziwnego, że odruchowo od nich uciekamy.
Przeciętny facet uważa, że niejedzenie mięsa przynosi więcej szkody, niż pożytku. Tylko pokarm pochodzenia zwierzęcego dostarczy nam wystarczającą ilość białka, które da nam energię i siłę do działania. Kanapka z szynką to moc, czego raczej nie możemy powiedzieć o kiełkach i tofu. Ale to nie jest jedyny powód. Strach przed roślinożernymi kobietami wynika także z tego, że... wydajecie nam się zwyczajnie podejrzane. Nikt normalny nie rezygnuje z takich pyszności.
Dlaczego statystyczny mężczyzna nie wyobraża sobie związku z wegetarianką? To chyba oczywiste...
fot. Thinkstock
Nie jestem dietetykiem, ani innym specjalistą do spraw żywienia, ale prostym facetem. Wiem, co mi smakuje i czemu zawdzięczam energię, więc nie ma żadnego powodu, bym świadomie z tego rezygnował. To, co jesz, jest wyłącznie Twoją sprawą, ale nie licz na pełne zrozumienie i akceptację. Nie jestem na bieżąco z badaniami, nie działam w organizacji ekologicznej, a na widok kotleta wcale nie słyszę wrzasku mordowanej świnki. Od zawsze jadłem mięso i najprawdopodobniej umrę przeżuwając krwistego steka. To jest dla mnie normalne. Być może świadczy to o moim ograniczeniu, ale jakoś będę musiał z tym żyć.
fot. Thinkstock
Powiedzmy sobie szczerze, że wszelkie odstępstwa od żywieniowej normy to nie tylko efekt własnych przemyśleń i obserwacji swojego ciała. W większości przypadków decydująca okazuje się lansowana w mediach moda. Z uporem maniaka wmawia nam się, że jedzenie mięsa to zbrodnia przeciwko zwierzętom, a także przeciw własnemu zdrowiu. Wegetarianie i weganie głoszą prawdy objawione, a cała reszta ma ich słuchać. Jeśli uległaś, nikt mi nie zagwarantuje, że na tym się skończy. Za chwilę usłyszysz, że czas zrezygnować z dezodorantu, bo ten powiększa dziurę ozonową. Już czuję ten zapach.
fot. Thinkstock
Teoretycznie każdy żyje po swojemu, ale w kontaktach z radykałami ta zasada przestaje obowiązywać. Wegetarianka nie spocznie, dopóki nie przekona mnie do swoich racji i nie spowoduje, że zacznę podążać tą samą drogą, co ona. Już teraz wiem, jak wyglądałyby nasze wspólne posiłki. Ty będziesz jadła rukolę i szczyciła się swoim oświeconym umysłem, a kiedy zobaczysz na moim talerzu kotleta – zaczniesz urządzać sceny. Dowiem się, że jestem nie tylko głupi, ale także mordercą. Systematyczne pranie mózgu sprawi, że albo się rozstaniemy, albo sam zacznę pochłaniać kiełki i przestanę być szczęśliwy.
fot. Thinkstock
Prosty facet oczekuje od związku zrozumienia, wzajemnej akceptacji i życzliwości. Ja nie mam nic przeciwko Twoim odchyłom od normy, Ty powinnaś odwzajemnić się tym samym. W końcu jesteśmy parą, a nie bliźniętami. Problem w tym, że zazwyczaj mięsożerca rozumie wegetarianina, ale w drugą stronę już to nie działa. Jeśli zdecydowałaś się na taki reżim żywieniowy, najprawdopodobniej będziesz starała się mnie do niego przekonać. „Dziś śpisz sam, morderco”, „widzę krew na twoich ustach”, „to słodkie zwierzątko zakończyło swój żywot w twoim żołądku”, „umrzesz na raka” - repertuar podobnych uszczypliwości jest nieograniczony. Czy na pewno chcę tego słuchać?
fot. Thinkstock
Nie przekonuje mnie mówienie, że jedzenie to tylko dodatek, a nie treść życia. Że możemy być razem, chociaż ja uwielbiam mięso między zębami, a Ty panikujesz na widok stoiska z wędlinami. Wspólne posiłki to nieodłączna część bycia ze sobą, a nasze skrajnie różne upodobania bardzo szybko doprowadzą, jeśli nie do konfliktu, to przynajmniej nieporozumień. Zamówmy pizzę – ale jaką, jeśli ja lubię szynkę? Chodźmy do restauracji – ale do jakiej, skoro w tej nie serwują hummusu? Weźmy kanapki na drogę – tylko zapakuj je osobno, żeby moje nie miały kontaktu z salcesonem. Nasze życie kręci się wokół jedzenia i nawet najgłębsze uczucie tego nie zmieni.
fot. Thinkstock
Nie tylko Ty dużo czytasz. I mnie znane są historie, które potwierdzają, że na wegetarianizmie zazwyczaj się nie kończy. Najpierw rezygnujesz z jedzenia mięsa, później z wszelkich pokarmów pochodzenia zwierzęcego, następnie zaczynasz używać wyłącznie naturalnych kosmetyków i aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Przestaniesz się myć? Zechcesz zamieszkać w drewnianym domku pokrytym strzechą? Będziesz oblewała farbą miłośniczki naturalnych futer? Przygarniesz do domu niepełnosprawnego gołębia? Nie, żebym miał coś przeciwko, ale sama rozumiesz, że chciałbym mieć chwilę spokoju.
Grzegorz Lawendowski