MĘSKIM OKIEM: Dlaczego chciałbym się związać z SZAFIARKĄ?

Grzegorz twierdzi, że partnerzy znanych blogerek wiodą bajkowe życie.
MĘSKIM OKIEM: Dlaczego chciałbym się związać z SZAFIARKĄ?
09.09.2014

Temat szafiarek rozpala kobiecą wyobraźnię. Nic w tym dziwnego – ja też byłbym zazdrosny, że niektórym udaje się zrobić karierę i zbić majątek na przebierankach. Większość z Was naiwnie sądzi, że godny byt może zapewnić wyłącznie wykształcenie i poważna praca. Blogerki pokazują, że wcale nie trzeba się aż tak męczyć! To może być naprawdę frustrujące, a poczucie braku sprawiedliwości zawsze kończy się podobnie – obelgami pod adresem tych, którym się udało. Czy negatywne opinie na ich temat są zasłużone?

Postanowiłem wcielić w życie popularną w Polsce zasadę „nie znam się, to się wypowiem”. Być może nie za bardzo się orientuję, ale nawet laik dostrzeże, że szafiarki wiodą wyjątkowo barwne i wygodne życie. Spróbuję im się przyjrzeć, pomijając zupełnie fakt, czy potrafią się ubrać, mają dobry gust i rzeczywiście znają się na modzie. Ten aspekt pozostawiam Wam. Mnie interesuje coś zupełnie innego... Profity, na które może liczyć partner popularnej blogerki.

O chłopakach, narzeczonych i mężach szafiarek głośno się nie mówi. Nie dlatego, że wszystkie one są tak zajęte szmatkami, że nie mają czasu ma miłość. Mężczyźni pozostają w ich cieniu, bo tak jest zwyczajnie najwygodniej. I najbardziej korzystnie. Przede wszystkim dla nich. Na co mogą liczyć? Oto moje spostrzeżenia na podstawie medialnych doniesień i publicznej działalności fashionistek. Aż zaczynam im zazdrościć...

 

szafiarka

MOGĘ MIEĆ JĄ TYLKO DLA SIEBIE

Jeśli wierzyć mediom, szafiarki nie narzekają raczej na brak wolnego czasu. Żeby się dorobić, wystarczy raz w tygodniu wyskoczyć na zakupy (albo do wypożyczalni kreacji od projektantów), zgrabnie połączyć nowe zdobycze, pstryknąć kilka fotek, napisać coś głupiego na Facebooku i wskaźniki popularności rosną w zastraszającym tempie. Ewentualnie pokazać się na ściance, ale to też można jakoś przeżyć.

Blogerka przez całą resztę dnia może się poświęcić swojemu ukochanemu. Śmiem twierdzić, że są wspaniałymi gospodyniami. Z nudów (bo praca zajmuje tak niewiele czasu) sprzątają, gotują, albo odgrzewają resztki z bankietów. Uwielbiają spacerować (licząc na upolowanie przez paparazzi) i zawsze mają ochotę i możliwości, by wyskoczyć na krótki urlop (wypoczynek od wypoczynku). To świetny układ, bo faceci raczej nie lubią wyzwolonych i zbyt zajętych kobiet.

szafiarka

MOGĘ NA NIEJ ZAOSZCZĘDZIĆ

Nieodłączną częścią tego zawodu jest bywanie, ale oczywiście nie za darmo. Jeśli nawet nie chodzi o pieniądze, to przynajmniej o fajne gifty. Szafiarka, gdziekolwiek się pojawi, jest obdarowywana. Ciuchy, biżuteria, modne gadżety, a nawet AGD. Kiedy już tak się obłowi, nie liczy na nic więcej. To idealna sytuacja dla oszczędnego mężczyzny.

Mało tego, blogerka po prezenty nie musi nawet wychodzić z domu. Agencje PR, współpracujące z konkretnymi markami, dysponują ich prywatnymi adresami. Każdego dnia można spodziewać się nowej przesyłki. Dzięki temu delikwentka nie tylko ma się w co ubrać i czym wyposażyć dom, ale także co zjeść i wypić. Nie wierzycie? Obserwujcie je uważnie. Na zdjęciach przez nich publikowanych pojawiają się nie tylko nowe telefony i buty, ale również markowe produkty spożywcze.

szafiarka

MOGĘ NA NIEJ ZAROBIĆ

Oszczędność, o której wspomniałem przed chwilą, jest wielką cnotą. Jeszcze większą jest przedsiębiorczość, a związek z szafiarką daje nam możliwość wykazania się w tej kwestii. Kiedy ukochana nie ma już co zrobić z cennymi podarkami od sponsorów, wtedy zawsze można je spieniężyć. Półki uginają się od nadmiaru towaru, więc nawet nie zauważy. Jestem pewien, że każdy chłopak blogerki jest aktywnym Allegrowiczem.

Dodatkowym źródłem zarobku może być działalność menadżerska. Ktoś musi dbać o jej wizerunek, kontakty z mediami i firmami, planować kalendarz, a po co zatrudniać kogoś obcego? Chłopak doskonale się w tym sprawdzi, bo w końcu zna ją, jak nikt inny. Stawkę ustala bezpośrednio z ukochaną, albo dogaduje się za jej plecami ze sponsorami. Jeśli wierzyć przekazom, to prawdziwa żyła złota!

szafiarka

MOGĘ SIĘ NA NIEJ WYLANSOWAĆ

Kto obserwuje modową blogosferę, ten pewnie zauważył pierwsze tego symptomy. Pojedyncze szafiarki pokazują się publicznie w towarzystwie partnerów, a nawet wysyłają ich w swoim zastępstwie. Dzięki temu nieznany do tej pory chłopak wkracza do towarzyskiej pierwszej ligi. To dobre z dwóch powodów – zaspakaja wrodzoną próżność, a w przyszłości daje możliwość spieniężenia popularności.

Gdybym chciał szybko i skutecznie zabłysnąć, to nie widzę lepszej okazji. Nawet szafiarka musi się natrudzić, żeby wreszcie ktoś ją zauważył. Kiedy jednak jest rozpoznawalna, wtedy warto wypromować się na jej plecach. Czerwone dywany, paparazzi, ścianki, sławni znajomi – spragniony popularności facet nie może sobie wyobrazić niczego lepszego. A to wcale nie musi się skończyć wraz z rozstaniem, bo partnerzy blogerek zaczynają grać na własne nazwisko.

szafiarka

MOGĘ WRESZCIE ODPOCZĄĆ

Popularna szafiarka zarabia na tyle dużo, że spokojnie wykarmi nie tylko siebie, ale także ukochanego. A kiedy już zmęczy się sesjami zdjęciowymi, zakupami i eventami (często podkreślają, że to bardzo ciężka i wymagająca praca), zawsze może wyskoczyć do Sopotu. Albo do Nowego Jorku. Blogerki przestały już udawać, że rozbijają się po świecie za własne pieniądze. One nie kupują sobie wczasów. One są na nie zapraszane.

I goszczone, bo każda taka wycieczka jest sfinansowana przez sponsorów od A do Z. Mógłbym nawet przymknąć oko na to, że moda wcale mnie nie interesuje. Do NYC wybiorę się nawet na Fashion Week. Ona pójdzie na pokaz, ja na miasto. Ona będzie pozować fotografom, a ja zrobię sobie selfie na Times Square. Znana szafiarka to najlepsze biuro podróży, jakie może sobie wyobrazić facet. Modne destynacje, a na dodatek za friko.

szafiarka

MOGĘ WSZYSTKO

Profitów związanych z bliską znajomością z szafiarką jest znacznie więcej. Przeglądając ich „prywatne” konta na Instagramie, dowiedziałem się, że ich partnerzy mogą liczyć także na darmowe wyżywienie (nie tylko na bankietach, ale także w lokalach spragnionych znanych gości) czy odzież i kosmetyki (choć jest kobietą, dostaje także produkty z męskich kolekcji). Blogerka, jeśli czegoś wymaga, to raczej od sponsora i agencji PR, niż od własnego faceta. On ma tylko być.

Nie muszę jej udowadniać miłości poprzez finansowanie jej zachcianek. O to dbają inni, bardziej zamożni. Moja rola ogranicza się do towarzyszenia jej na celebryckich spędach, pozowania do słodkich fotek na Insta i otwierania drzwi kurierowi, który przyniósł kolejne dary losy. To może być naprawdę bajkowe życie.

A czy takie jest?

Grzegorz Lawendowski

Polecane wideo

Komentarze (20)
Ocena: 3.45 / 5
ciasteczko (Ocena: 1) 25.07.2020 21:13
aha...
odpowiedz
Krytyk (Ocena: 1) 10.04.2020 15:56
Delikatnie mówiąc, pan Grzegorz jest leniwy...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 1) 16.09.2014 14:49
1
odpowiedz
Anonim (Ocena: 1) 11.09.2014 16:42
Ten artykuł można oceniać. ocena 1
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 10.09.2014 07:48
Pan Grzegorz najwidoczniej chciałby żyć ZA POMOCĄ szafiarki. Szkoda mi takich chłopców co myślą że kobiety nie zauważą ze są wykorzystywane. Związek dwojga dorosłych ludzi to związek oparty na partnerstwie, czyli każdy cos zyskuje i każdy coś poświęca. W innym wypadku, cóż. Jeśli ktoś nie jest w stanie tego pojąć to proponuje wrócić do domu i zamieszkać z rodzicami, widocznie do niczego innego nie jest zdolny. Nawet jeśli to miała być satyra to jest mocno nie na miejscu.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie