Najczęstszym zarzutem, z którym muszą sobie poradzić mężczyźni ze strony kobiet, jest nasze rzekome ukrywanie uczuć. Podobno wciąż pozujemy na twardzieli i nawet jeśli jestem chłopcem o złotym sercu, to i tak nikomu tego nie pokażę. Chyba, że Tobie i to wyłącznie w domowym zaciszu. Dla Ciebie mogę być słodkim i czułym misiem, ale dla całej reszty świata muszę pozostać niewzruszonym samcem. Jedyne pytanie, jakie można zadać w tym momencie, to nie, czy to prawda, ale... dlaczego tak się dzieje. Nie ma bowiem co ukrywać – takie uczuciowe rozdwojenie jaźni jest faktem.
Kiedy jesteśmy tylko razem, mogę nosić Cię na rękach, szeptać do ucha, recytować miłosne wiersze, poddawać się Twojej woli. Staję się mężczyzną, który w stereotypowym świecie nie ma zbyt wiele wspólnego z męskością. Przestaję bronić swojego zdania, nie napinam się i daję się ponieść emocjom. Ty to docenisz. Wystarczy jednak, by w naszym towarzystwie pojawiła się choć jedna postronna osoba i momentalnie musisz zapomnieć o pociesznym misiaczku. Przemieniam się w szorstkiego faceta, bo... świat tego ode mnie oczekuje!
Zwłaszcza, jeśli postronną osobą jest mój dobry kumpel. Niech chociaż on postrzega mnie tak, jak powinien być postrzegany prawdziwy facet. Nie może mnie zobaczyć w stanie, który zarezerwowany jest wyłącznie dla Ciebie. Żadnych westchnień, niepewności, przytakiwania ukochanej. Żadnych księżniczek, rybek, żabek i maślanych oczu. Zrozum więc, że to moja walka o pozycję w męskim świecie. Nie mogę się pokazać jako mięczak, bo nie tylko stracę respekt kolegów i narażę się na śmieszność, ale zachęcę innych, by spróbowali zająć moje miejsce u Twojego boku. Czasami muszę taki być, więc postaraj się dostosować. Co powinnaś robić, a raczej – czego absolutnie nie robić?
KŁÓTNIE TO NASZA PRYWATNA SPRAWA
Nie wiem skąd to się bierze, ale kobiety mają słabość do wciągania wszystkich przypadkowych osób w swoje prywatne sprawy. Spotkanie ze znajomymi jest do tego doskonałą okazją. Coś pójdzie nie po Twojej myśli, więc odwdzięczasz się głośnym narzekaniem. Niech wszyscy wiedzą, że 2 lata temu Cię okłamałem, obraziłem Twoją mamę, jestem nieodpowiedzialny, bekam przy jedzeniu i nie domykam drzwi do łazienki, kiedy medytuję na muszli klozetowej. No, dalej. Powiedz wszystkim, jaki jestem beznadziejny. Być może nowe koleżanki staną w Twojej obronie i wreszcie poczujesz się pewna siebie.
Ok, taka publiczna połajanka może przyniesie Ci chwilową ulgę, ale wiesz jak to wygląda? Od teraz już zawsze będziemy się kojarzyć z parą desperatów, którzy nie potrafią załatwiać własnych spraw w czterech kątach, tylko zamęczają innych swoimi problemami. Jeśli akurat teraz masz ochotę mi wygarnąć, to przynajmniej zrób to prosto w twarz, bez udziału świadków. Polecałbym jednak powściągnąć emocję i zaczekać do momentu, kiedy będziemy w domu zupełnie sami. Najprawdopodobniej do tego czasu Ci przejdzie i wszyscy będziemy szczęśliwi.
ZAPOMNIJ O PIESZCZOTLIWOŚCI
Przyjmijmy, że mam na imię Grzegorz. Tak się akurat składa, że to prawda. No więc, Grzegorz przebywa w towarzystwie swojej ukochanej, ale w pobliżu pojawiają się także jego ziomkowie. Jakoś trzeba się do siebie zwracać, ale lepiej zapomnij o słodkich pseudonimach, które nadaliśmy sobie w czterech ścianach. Ludzie patrzą! W takiej sytuacji akceptuję dwie formy, które mogą być stosowane naprzemiennie. Pierwsza z nich jest niezwykle oryginalna i brzmi „Grzegorz”, ewentualnie „Grzesiek”. Druga, bardziej kłopotliwa, choć do zaakceptowania, to „Kochanie”. O wszystkich innych formach lepiej w tym momencie zapomnij.
Ja też postaram się nie przesadzić i zacznę stosować imię, które masz wpisane do dowodu. Nawet jeśli na co dzień tytułuję Cię mianem rybeńki, kwiatuszka czy innej żabci. To urocze, wiem, ale nikt nie chce słuchać tych słodkich banałów. Unikając ich, nie ryzykujemy, że ktoś postronny zwymiotuje od nadmiaru szczęścia. W towarzystwie kolegów nie jestem Twoim kiciusiem i pyszczkiem, ale zwykłym Grześkiem. Każda inna słodziutka forma to próba publicznego wykastrowania mnie.
NIE JESTEM PANTOFLARZEM
Rozumiesz? W tych szczególnych okolicznościach przestaję być Twoją opoką, perfekcyjnym panem domu i wszystkim, co tak we mnie cenisz. Nie wszyscy muszą wiedzieć, co Twój ukochany robi w domowym zaciszu i kto tak naprawdę wydaje rozkazy w tym związku. Chociaż przez chwilę pozwól mi być nieokrzesanym samcem z dwiema lewymi rękami. Niech moi koledzy myślą, że nie muszę się w ogóle starać, a Ty kochasz mnie za samą moją obecność. Moją pracowitością i oddaniem możesz się pochwalić mamusi, bo może dzięki temu bardziej mnie pokocha. Kumple oczekują czegoś zupełnie innego.
Nie wspominaj o tym, że to ja tak pięknie posprzątałem mieszkanie, a w wolnych chwilach relaksuję się myjąc okna i prasując Twoje bluzki. Nie chwal się tym, że masz w domu osobistego kucharza, który zaskakuje Cię własnoręcznie ulepionymi pierogami czy delikatną rybą pod warzywną pierzynką. Zostawmy to szczęście wyłącznie dla siebie. Niech myślą, że podobnymi sprawami zajmujesz się wyłącznie Ty. Nie lubię się chwalić i wrodzona skromność nie pozwala mi na ujawnienie prawdy.
NIE MATKUJ MI
To, że na co dzień jestem na każde Twoje zawołanie i pieszczotliwie nazywam Cię swoją mamuśką, wcale nie oznacza, że musimy to ogłaszać całemu światu. Kolejny raz proszę Cię o choć odrobinę samodzielności. Naprawdę zależy mi na tym, by pozostać ich dobrym kumplem i przynajmniej udawać, że nie straciłem swojej niezależności. W czasie takiego spotkania dostrzegam ryzyko, że:
- Zaczniesz mi wydzielać alkohol – w życiu każdego mężczyzny przychodzi kiedyś taki moment, kiedy mamy ochotę się odrobinę zmaltretować. Dobrze mnie znasz i wiesz, że po 5 piwach nie zrobię Ci awantury, ale najwyżej zasnę. Przestań więc liczyć, co i w jakiej ilości wlałem do swojego organizmu. W przeciwnym wypadku koledzy będą się ze mnie śmiać, a to nawet gorsze, niż nazwanie mnie „ofiarą losu” przez Twoją mamusię.
- Zaczniesz mnie poprawiać – i to niezależnie od tego, jaką formę przybierze to zjawisko. Nie dotykaj mojej koszuli, która Twoim zdaniem brzydko na mnie leży. Nie zakładaj mi szalika, kiedy przyjdzie na nas pora. Nie sugeruj spojrzeniem, że zapomniałem obciąć paznokci, albo duży palec u stopy w nieoczekiwany sposób wydostał się na zewnątrz skarpety. Nie poprawiaj, kiedy palnę jakieś głupstwo, bo akurat w tym momencie zapomniałem, że „bynajmniej” to wcale nie „przynajmniej”. Daj mi spokój, dam sobie radę.
ODERWIJ SIĘ ODE MNIE
Mało prawdopodobne, by nasze spotkanie wyglądało tak, że byłabyś tylko Ty, ja i całe stado samców. Tak się jakoś szczęśliwie złożyło, że niektórzy z nich są uwiązani w podobny sposób i zapewne przyprowadzą swoje ukochane. Słyszysz? Chodzi mi o dziewczyny, więc przypomnij sobie o solidarności jajników, ploteczkach, obgadywaniu innych i wszystkich innych kobiecych tematach. Porozmawiaj sobie z nimi bez skrępowania i odejdź ode mnie chociaż na krok! Ja chciałbym zrobić to samo – w MĘSKIM towarzystwie.
To świetnie, że mnie kochasz i chcesz chłonąć moją wspaniałość w każdym możliwym momencie, ale w tej chwili delikatnie sugeruję, byś nie wisiała na mnie przez cały wieczór. Nikt nie musi sądzić, że jesteśmy rodzeństwem syjamskim. Rozdzielmy się przynajmniej na kilka minut. Dzięki temu docenisz mnie jeszcze bardziej, kiedy wreszcie powrócisz na swoje miejsce. Bądź moją dziewczyną, a nie kłopotliwą naroślą, której nie jestem w stanie się pozbyć.
Wiem, jak może to zabrzmieć. Możesz pomyśleć, że nie ma na świecie bardziej dwulicowej postaci, niż facet w związku. W domu misiaczek do rany przyłóż, a przy kolegach – daj mi święty spokój. Uwierz, to nie moje widzimisię, ani tym bardziej wstyd, że dałem Ci się owinąć wokół palca. Próbuję Cię powstrzymać dla naszego wspólnego dobra. Chyba nie chcesz, bym stracił swoją męską pozycję. Bo z kim tak naprawdę wolałabyś być – wyśmiewanym mięczakiem czy prawdziwym facetem? Dobrze wiemy, jak potrafię być czuły i oddany, ale pozostawmy to tylko dla siebie. Moi kumple, zachowujący się w domu dokładnie w ten sam sposób, przecież tego nie zrozumieją. A przynajmniej nie będzie im wypadało zrozumieć.
Nie odbieraj mi niezależności do końca. W każdych okolicznościach zrobię dokładnie to, co sobie życzysz, ale przy kolegach udawajmy, że jest zupełnie na odwrót. Bardzo tego nie chcę, ale muszę.
Grzegorz Lawendowski