Są ludzie, którzy nigdy się nie skarżą, nawet gdy mają ku temu powody. I ludzie, którzy skarżą się zawsze, na wszystko. Nie przepuszczą żadnej okazji, żeby sobie ponarzekać. Do tej drugiej grupy zaliczają się hipochondrycy. „Klasyfikacja i rozpoznanie hipochondrii od zawsze stanowiło poważny problem oraz budziło wiele wątpliwości. W ostatnich latach związaną z tym problematykę określono w literaturze mianem jednego z najbardziej kontrowersyjnych i trudnych obszarów nowoczesnej psychiatrii” – pisze Janusz Kocjan w pracy poświęconej temu zagadnieniu.
Hipochondria uznawana jest za zaburzenie somatoformiczne, które należy do zaburzeń nerwicowych. Osoby z tą dysfunkcją odczuwają objawy sugerujące istnienie choroby przy braku podstaw do jej zdiagnozowania. Hipochondria idealnie się w to wpisuje, określa się tak bowiem przesadne zaabsorbowanie stanem swojego zdrowia połączone z odczuwaniem niepotwierdzonych dolegliwości.
Dominującą cechą hipochondrii jest nieuzasadnione przekonanie o chorobie. Osoba z tym zaburzeniem normalne objawy interpretuje jako sygnały świadczące o ciężkim schorzeniu. Wymyśla kolejne dolegliwości. Nie wierzy lekarzom, gdy zapewniają, że wszystko jest w porządku.
Moje dni są policzone
O tym, jak wygląda życie z hipochondrykiem, pisze jedna z internautek: „Mam 20 lat i od 3,5 roku jestem w związku. Mój chłopak od roku choruje na hipochondrię. Boi się jednego. Raka. Zaczęło się od węzłów, gdy pewnego dnia zaczął macać swoją szyję. Wyczuł pod palcami węzły i przeraził się. Jego przyjaciółka choruje na raka. Jej choroba właśnie się tak zaczęła. Mój chłopak stwierdził, że on na pewno zachorował na to samo. Był u laryngologa pięć razy i za każdym razem słyszał, że ma tylko krzywą przegrodę nosową i ropny nalot na migdałach. Lekarze uważali, że nie ma potrzeby, by wycinać migdały, ale w końcu mojemu kochanemu udało się zmienić ich zdanie. Wycięto mu migdały, a on nadal uważa, że są powiększone.
Później się posypało. Rak oka (okazało się zapaleniem spojówki), czerniak skóry, rak żołądka, przełyku, krtani, noso-gardła, ucha środkowego, znów węzłów. Przeczytał w gazecie artykuł o kobiecie, która walczyła z rakiem. Przeczytał, że pierwszym objawem było to, że wyskoczył jej węzeł na nodze i całe udo jej spuchło. Tego samego dnia usłyszałam, że jego udo jest spuchnięte i jego dni są policzone”.
Internautka wyznaje, że co wieczór dostaje od ukochanego pożegnalne wiadomości. „Najgorsze jest to, że (on) nie chce odwiedzić żadnego lekarza, a już tym bardziej nie psychologa. Twierdzi, że sama chcę się przekonać, czy jest zdrowy, bo sama nie mam pewności. Twierdzi, że z samą hipochondrią by sobie poradził, ale z rakiem i hipochondrią sobie nie potrafi poradzić. Jak mam go namówić, by zgodził się na terapię?”.
Hipochondria a nozofobia
Hipochondrię należy odróżnić od nozofobii, czyli chorobliwego lęku przed zachorowaniem. Osoba dotknięta nozofobią odczuwa wyimaginowane objawy choroby – mdłości, bóle, pogorszenie samopoczucia i spadek energii, mimo że badania nie potwierdzają nieprawidłowości z funkcjonowaniu organizmu. Niewykluczone, że domniemane symptomy osoba z nozofobią odczuwa jako wspomnienia przebytych w przeszłości urazów, wstrząsów i traum.
Janusz Kocjan tłumaczy: „Zasadniczą cechą lęku o zdrowie (hipochondrii) jest przekonanie o posiadaniu poważnej choroby bądź predysponowaniu do jej nabycia. Przeświadczenie to utrzymuje się pomimo zapewnień ze strony lekarza o braku jakichkolwiek przesłanek mogących sugerować występowanie poważnej patologii. W niektórych sytuacjach lęk o zdrowie może współistnieć z chorobą somatyczną. W tych przypadkach charakterystyczne jest występowanie obaw, które są nieproporcjonalne względem pierwotnego schorzenia”.
Czym jest lęk napadowy?
Hipochondrię trzeba również odróżnić od lęku napadowego. To pierwsze zaburzenie, jak wyjaśnia Janusz Kocjan, charakteryzuje się występowaniem długotrwałego lęku i obaw, lęk napadowy składa się natomiast z krótkotrwałych ataków pobudzenia autonomicznego, podczas których zaobserwować można ich wyraźny początek oraz trwający kilka minut szczyt nasilenia, po którym następuje całkowita eliminacja pobudzenia. „Dlatego pacjenci cierpiący z powodu lęku napadowego doświadczają bezpośredniego zagrożenia, podczas gdy pacjenci z hipochondrią obawiają się późniejszych skutków” – zauważa Kocjan.
Hipochondria często występuje w depresji lub towarzyszy jej wspomniany lęk. Autorzy poradnika „Psychologia zaburzeń” (GWP 2003) zwracają uwagę, że przyczyną powstawania hipochondrii jest egocentryczna lub narcystyczna orientacja. Źródło hipochondrii może też leżeć w dzieciństwie – silne doświadczenia przeżyte we wczesnych latach mogą dać o sobie znać w postaci tego zaburzenia.
Leczy nas dr Google
Odmianą hipochondrii jest cyberchondria, kiedy informacji na temat różnych chorób szukamy w internecie i utożsamiamy się z nimi. Z artykułu opublikowanego w dzienniku „The Times” wynika, że przybywa ludzi obsesyjnie przejmujących się swoim zdrowiem. Znamienne jest zwłaszcza uleganie modom. Gdy np. celebryci rezygnują z glutenu, rozpoznajemy u siebie sygnały świadczące o jego nietolerancji i również wykreślamy go z diety, mimo że w naszym przypadku nie zostało to poparte żadnymi badaniami.
Zaburzenie jest dotkliwe zarówno dla osoby, która się z nim zmaga, jak i dla ludzi w jej otoczeniu, dlatego powinno być leczone. Hipochondryk powinien zdecydować się na psychoterapię, która ułatwi mu życie. Można zgłosić się do psychologa – jeśli z zaburzeniem zmaga się bliska ci osoba, zaproponuj, że odwiedzicie go razem. Za skuteczną uznaje się terapię behawioralno-poznawczą, która pomaga pokonać lęki i ograniczenia. Bardzo ważne jest przy tym wsparcie bliskich osób.
Ewa Podsiadły-Natorska
Korzystałam m.in. z:
„Hipochondria (lęk o zdrowie): obecna konceptualizacja, klasyfikacja oraz podobieństwo do zaburzeń lękowych”, Janusz Kocjan, Wydział Lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny