EXCLUSIVE: Spowiedź dentystki

Dominika jest stomatologiem w prywatnym gabinecie. Opowiada nam o swoich pacjentach i... zarobkach.
EXCLUSIVE: Spowiedź dentystki
07.09.2013

W ostatnich latach na liście najpopularniejszych kierunków studiów coraz lepiej radzi sobie stomatologia. Zazwyczaj od kilkunastu do kilkudziesięciu kandydatów na jedno miejsce. Dlaczego tak wielu Polaków marzy o tym, by zaglądać obcym ludziom w zęby? Co w takiego ma w sobie zawód dentysty? Odpowiedź jest prostsza, niż może się wydawać. Stomatologia to gałąź medycyny, która w naszym kraju niemal zupełnie przeszła do sfery prywatnej. Rzadko korzystamy z dentystów obecnych w ośrodkach zdrowia. Wolimy elegancki gabinet z najnowocześniejszym sprzętem i zmotywowanym lekarzem. Nawet, jeśli przyjdzie nam za to słono zapłacić. Dominika miała być pediatrą, ale w ostatniej chwili złożyła papiery na stomatologię. Dostała się i pracuje w tym fachu od lat.

Czy dentyści rzeczywiście zarabiają tak dużo? Jak to jest ze stanem uzębienia Polaków? Którzy pacjenci są najbardziej problematyczni? Co najbardziej stresuje stomatologa w czasie wykonywania obowiązków? Niektórym może się wydawać, że dentysta to wymarzony zawód. Bardzo dobrze płatny, całkiem spokojny i mało wymagający. Wystarczy popatrzeć w zęby, wywiercić dziurkę, zaplombować, czasami zrobić coś jeszcze. Pacjenci się nie awanturują, bo nie mają takiej możliwości. Na dodatek sprzęt i specyfiki wykorzystywane do leczenia zębów są tak zaawansowane, że lekarz nie musi się specjalnie przemęczać. A jak jest naprawdę? Dominika opowiada nam o swojej zawodowej codzienności. Nie jest to piękna i pachnąca opowieść o sielance. Wręcz przeciwnie.

Co robi stomatolog, kiedy jego samego zaczyna boleć ząb? - Oczywiście nie siadam na fotelu i nie wiercę na oślep. A szkoda, bo do siebie mam największe zaufanie. To niestety niewykonalne. Może to dziwne, ale idę do zupełnie innego gabinetu i absolutnie nie przyznaję się do swojego zawodu. Chyba, że lekarz ewidentnie sobie nie radzi i boję się o to, jakie spustoszenie zrobi w moich ustach. Dbam o zęby, ale zdarza się, że i ja miewam problemy. Ostatnio się zdradziłam i w czasie wizyty użyłam specjalistycznej terminologii. Dentysta szybko się zorientował, z kim ma do czynienia. Kolejnym razem już nie chciał mnie przyjąć. Nie usłyszałam tego wprost, ale kiedy dzwoniłam, okazywało się, że jest na urlopie, albo ma pełny grafik. Widocznie boi się opinii innego fachowca. Akurat jemu nie miałam nic do zarzucenia – twierdzi Dominika.

Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, jak drogie potrafi być leczenie zębów. Zwykłe uzupełnienie ubytku lub usunięcie zęba kosztuje nawet do 200 zł. Poważniejsze zabiegi od kilkuset do kilku tysięcy. Dentyści uchodzą za najlepiej opłacanych pracowników służby zdrowia. Czy słusznie? - Tak, słyszałam, że wszyscy jesteśmy milionerami. Nie mogę operować konkretnymi kwotami, ale powiem jedno – to bzdura. Zarabiamy przyzwoicie, ale trudno zbić na tym fortunę. Zdecydowałam się na własny gabinet ze wspólnikiem. To oznaczało ogromne inwestycje. Ludzie nie mają pojęcia, ile kosztuje specjalistyczny sprzęt i wszystkie inne rzeczy niezbędne do wykonywania tego zawodu. Jeszcze przez 20 lat będziemy spłacać kredyt. W międzyczasie pewnie trzeba będzie wziąć kolejny. Narzędzia się zużywają, pojawiają się bardziej nowoczesne. Gabinet dentystyczny to worek bez dna – przyznaje.

- Nie dziwi mnie, że niemal wszyscy korzystają teraz z usług prywatnych stomatologów. Publiczna służba zdrowia jest niedofinansowania i nie nadąża. Lepiej zapłacić i nie czuć bólu, niż narażać się na horror za darmo. To nie reklama z mojej strony, bo pacjentów nigdy mi nie zabraknie. Po prostu wiem, jak to wygląda od środka. W Polsce przydałaby się jakaś akcja społeczna dotycząca zdrowia jamy ustnej. Ciągle mówi się o nowotworach, a o zębach się zapomina. To jednak najczęstszy problem. Każdy z nas musi raz na jakiś czas się z tym zmierzyć. Nie potrafimy zadbać o higienę i takie są skutki – twierdzi Dominika.

Z naszej rozmowy wcale nie wynika, że zawód stomatologa to sielanka. Niektórzy pacjenci zapewniają wrażenia, o których wolimy nawet nie myśleć. Dominika pracuje całymi dniami, by utrzymać siebie oraz gabinet. Wcale nie narzeka, ale niesprawiedliwie byłoby uznać, że tylko bogaci się na nieszczęściu innych. O swojej pracy opowiada z prawdziwą pasją. Ciągle się dokształca i inwestuje w rozwiązania, które poprawiają komfort jej pacjentów. Nie straszne jej nawet najbardziej nieprzyjemne widoki i zapachy, z którymi spotyka się każdego dnia.

- Szkoda, że nikt o to wcześniej nie zadbał. No, ale tak zazwyczaj wyglądają polscy pacjenci. Przychodzą, kiedy jest już za późno, by cokolwiek zdziałać. Dzisiaj pełne protezy wykonuje się nawet dla trzydziestolatków. Trochę mnie to dziwi, bo to nie są czasy, kiedy do dentysty czekało się tygodniami, a ten miał w gabinecie do dyspozycji tylko ogromne wiertło i kleszcze. Dzisiaj można znacznie więcej. Najbardziej martwią mnie właśnie młodzi ludzie. Nie wiem dlaczego doprowadzają się do takiego stanu, ale w ustach aż roi się od ubytków, a oni przychodzą z prośbą np. o wybielenie. Co z tego, że zęby są zwyczajnie chore. Ważne, żeby były białe. Na nic moje tłumaczenie, że najpierw trzeba doprowadzić je do porządku, a śnieżnobiały odcień trzeba zostawić sobie na deser – tłumaczy Dominika.

W tym momencie pojawiają się pretensje, bo skoro pacjent płaci, to wymaga. Często zapominamy o tym, że stomatolog to nie kosmetyczka, która zajmuje się wyłącznie wyglądem. Zęby można upiększyć, ale najpierw trzeba je wyleczyć. - To i tak dobrze, kiedy ktoś taki przychodzi i prosi o wybielenie. Przy okazji może uda mi się go namówić na zajęcie się pilniejszymi sprawami. Gorzej, kiedy trafiają do mnie nastolatki, które nie bacząc na stan swojego uzębienia, kombinowały z wybielaniem w warunkach domowych. Jedna dziewczyna przyznała, że myła zęby pastą wybielającą nawet 5 razy dziennie, do tego dwa razy nakładka ze specjalnym żelem, w internecie kupiła też światełko, które miało wzmocnić efekt. W efekcie zniszczyła sobie szkliwo, dostała potwornej nadwrażliwości i nie mogła normalnie jeść oraz pić – opowiada nasza rozmówczyni.

- Dla mnie takie działanie można porównać z kobietą, o której kiedyś czytałam. Chciała mieć większe pośladki, więc wstrzyknęła sobie w nie mieszankę silikonu przemysłowego i bodajże cementu. Efekt możecie sobie wyobrazić. Z zębami lepiej nie bawić się na własną rękę. Są bezpieczne środki, które można kupić w aptece, ale wcześniej konieczna jest wizyta u stomatologa. Co z tego, że uda nam się je rozjaśnić, skoro później będą bolały, a za kilka lat pewnie wypadną... - przestrzega.

Zapytaliśmy Dominikę, jakie problemy najczęściej sprawiają pacjenci. Okazuje się, że najgorzej jest z higieną oraz nadmiernymi emocjami. - Umycie zębów przed pójściem do stomatologa, to minimum. Niestety, dla niektórych to zbyt wiele. Przychodzą z zębami oblepionymi wszystkimi posiłkami, które jedli tego dnia. Chyba nie muszę wspominać, że wygląda to okropnie i uniemożliwia mi normalną pracę. Do tego ten nieprzyjemny zapach... Polecam szczotkowanie, nitkę dentystyczną i przepłukanie ust płynem antybakteryjnym. Nagminne jest także wypalanie papierosa przed samą wizytą. Uwierzcie, guma do żucia niewiele daje. Później muszę się nachylać nad pacjentem, który pachnie jak popielniczka. To wszystko można jeszcze jakoś znieść, ale niektórzy wpadają w histerię. Ledwo włączę wiertło i próbują uciekać z fotela. Wrzeszczą, płaczą, podrygują. Ostatnio pacjent uciekł z gabinetu. Zostawił na korytarzu kurtkę. Odebrał ją dopiero następnego dnia i było mu trochę głupio – wspomina. Grzeszki pacjentów można jeszcze jakoś zrozumieć. Ale co grozi nam ze strony samego stomatologa?

- Dzisiaj technika jest już zupełnie inna, więc rzadko zdarzają się komplikacje. Chyba, że trafi się do zupełnego amatora. Pamiętam pacjentkę, która trafiła do nas po wizycie u kogoś innego. To miało być zwykłe usunięcie ósemki, ale lekarz za bardzo się wczuł. Rwał dobre pół godziny i wyrwał. Razem z fragmentem kości, z którą zrosły się korzenie zęba. Nie wiem jak to zrobił, bo prześwietlenie w takich sytuacjach jest standardem. Najwyraźniej założył, że w tym przypadku nic złego się nie zdarzy. Trochę się przeliczył. Pacjentka musiała mieć wstawiony implant kości, później wstawienie nowego zęba. Dwa inne zdążyły w międzyczasie wypaść. Tamten „specjalista” naruszył konstrukcję prawie całej szczęki. Mam tylko nadzieję, że nikogo tą opowieścią nie wystraszę. Zwracajcie tylko uwagę, komu powierzacie swoje zdrowie – mówi Dominika.

Nasza rozmówczyni nie zajmuje się tylko rwaniem i borowaniem. Jak sama mówi, w tym fachu trzeba być także dobrym psychologiem. Wielu ludzi panicznie boi się wizyty u stomatologa. - Bardzo często mam do czynienia z dorosłymi ludźmi, którzy po przekroczeniu progu gabinetu zachowują się jak małe dzieci. Nie oceniam ich. Fobia i trauma zupełnie nas zmieniają. Zdarza się, że robię głupie miny, podsuwam przed nos misia, opowiadam dowcipy. Co z tego, że przede mną siedzi dobrze zbudowany twardziel. Czasami siedzimy tak sobie pół godziny, może więcej. Przysięgam, że nie będzie bolało, że nie ma się czego bać. Głaszczę po głowie, trzymam za rękę. Pewnie wygląda to absurdalnie, ale niektórzy naprawdę tego potrzebują – twierdzi.

- Na początku mojej kariery zawodowej bywało różnie. Długo nie mogłam się przyzwyczaić do widoku dosłownie spleśniałych ust i odoru, który wydobywa się z zepsutego zęba. Nie zdarzyło mi się zwymiotować na pacjenta, ale słyszałam różne opowieści. Lekarze to też ludzie i organizm czasami się buntuje. Zdarzyło się jednak, że pacjent zwymiotował na mnie i mało brakowało, że odpłaciłabym mu tym samym. Odruch bezwarunkowy. Już nie wspominam o takich, którzy dostają w jednej chwili rozstroju żołądka i nie są w stanie dobiec do toalety. Jest im strasznie wstyd. Zajmuję się jednym zębem, zapraszam na kolejną wizytę, ale już się nie pojawiają. Szkoda, bo naprawdę ich nie oceniam – mówi Dominika.

Ciekawi nas, czy dentysta prowadzący prywatną praktykę, przyjmuje także swoich bliskich. Nasza rozmówczyni twierdzi, że kiedyś się to zdarzało, ale dzisiaj tego unika. - Mój mąż sam przestał do mnie przychodzić. Miał poważne problemy z zębami, więc bywał często. Później uznał, że po tym wszystkim zaczynam mu się kojarzyć tylko z tym specyficznym zapachem gabinetu oraz bólem. Moja córka jest jeszcze mała, więc przeglądy mogę jej robić w warunkach domowych. Kiedy dorośnie, chyba nie zdecyduję się na jej ewentualne leczenie. Z tego samego powodu. Chcę być mamą, kojarzyć się z bezpieczeństwem i miłością, a nie nieprzyjemnym grzebaniem przy zębach. Najbliższych odsyłam teraz do mojego współpracownika. Taka sytuacja jest zdrowsza. Może trudno porównać zawód stomatologa z chirurgiem, który miałby operować serce ukochanej osoby, ale to całkiem podobna sytuacja. Konsekwencje nie mogą być aż tak poważnie, ale niesmak pozostaje – przyznaje.

uśmiech

Dominika od zawsze miała być pediatrą. W dzieciństwie leczyła wszystkie swoje lalki i misie. Później wcale z tego nie wyrosła. Dalej chciała leczyć małych i bezbronnych. To nic, że lekarz tej specjalizacji raczej nie zarabia kokosów. Najważniejsza jest misja. - Wyobrażałam to sobie tak, że siedzę w przychodni lub na pogotowiu przez pół doby, potem chwilka snu i wracam do roboty. Będę zawsze dostępna i uratuję tak wiele maluchów, jak tylko się da. Nie ważne, czy ktoś mi za to zapłaci. Mogę spać gdziekolwiek, niczego nie potrzebuję. Liczy się misja. To było raczej naiwne, bo dzisiaj nikt już tak nie pracuje. Moje życie zupełnie nie przypomina tego, o czym kiedyś myślałam. I całe szczęście – twierdzi Dominika.

- Stomatologia ogólna to naprawdę przyjemna praca. Ludzie otwierają buzię i widzisz naprawdę różne dziwne rzeczy, ale w sumie, to nie jest tak źle. Kilka wizyt i doprowadzasz ich do porządku. Jeśli nie ma specjalnych komplikacji, to stomatolog aż tak się nie przemęcza. Gorzej z chirurgią, którą także praktykuję. Tutaj nie ma zmiłuj, bo czasami przeprowadzamy na fotelu dentystycznym prawdziwe operacje. Z cięciem, szyciem, mnóstwem krwi i innych takich. Naprawdę, moją misją jest teraz błaganie wszystkich, by wzięli się wreszcie za swoje zęby. Póki można coś z nimi zrobić w miarę bezboleśnie – ostrzega dentystka.

Co Dominika ma na myśli? Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że od chorego zęba można w konsekwencji nawet umrzeć. A jeśli nie, to strasznie się nacierpieć. Chirurgiczne usuwanie kolejnych zębów, próba ratowania tych, które jeszcze zostały, cięcie, wyrywanie, szycie, wiercenie. To zazwyczaj bardzo bolesne, nawet mimo zastosowania najnowocześniejszych metod. A nawet jeśli nie zaboli nas to fizycznie, to odczuje to nasz portfel. Prywatna stomatologia przynosi ogromne zyski, a one nie biorą się znikąd. Niektórzy pacjenci zostawiają w gabinecie Dominiki tysiące złotych. Zaciągają kredyty, które kiedyś pozwolą im na uśmiech pełną gębą.

- Może zacznę od tego, że wizyta u dentysty nie powinna mieć miejsca wprost z ulicy. To znaczy, idziesz sobie gdzieś przez miasto, jesteś po całym dniu pracy, wypaliłaś pół paczki papierosów, przed chwilą zjadłaś obiad i dochodzisz do wniosku „o, to ja sobie tu wstąpię”. Potem kładzie się przede mną taka nieświeża buzia, a ja muszę się męczyć. To tak, jakby pacjent z chorymi nogami przyszedł do lekarza z niemytymi od tygodnia stopami. Przyjąć musisz, bo w końcu nie robię tego za darmo, ale trochę kultury! W gabinecie można profesjonalnie wyczyścić zęby, ale to osobna usługa. Przy normalnej wizycie warto wcześniej przejechać po nich szczoteczką z pastą i przepłukać – sugeruje nasza rozmówczyni.

Pytamy Dominikę o to, z jakimi ludźmi spotyka się w czasie swojej pracy. Okazuje się, że większość z nas niewiele wie o zębach. Coś pobolewa więc w pośpiechu przychodzimy i jest nam wszystko jedno, co się stanie. Byle przestało boleć. - Pacjenci często wyczekują. Coś zaczyna boleć, ale co z tego. Poczekam, może przejdzie. Dentysta weźmie ode mnie ostatnie pieniądze, więc nie ma się co do niego spieszyć. Później przychodzą kilka tygodni lub miesięcy później z czymś, co kiedyś było zębem, a dzisiaj przypomina czarny krater. Wtedy naprawdę nie mam innego wyjścia i dochodzi do ekstrakcji zęba. To nie jest tak, że zachęcamy do wizyt kontrolnych, żeby się wzbogacić. To naprawdę konieczne i często jest zupełnie bezpłatne – nasza rozmówczyni wykorzystuje wszelkie sytuacje, by przemówić pacjentom do rozsądku.

- Ostatnio miałam do czynienia z młodą dziewczyną, nastolatką, która długo nie uśmiechnie się do zdjęcia. Praktycznie przestała otwierać szerzej usta. Przez lata przyjmowała silne leki, rodzice nie zadbali o tę kwestię i dzisiaj niewiele z tych zębów zostało. Dziura na dziurze, jeden ząb niemal przestaje istnieć, tuż obok przyrasta kolejny. Krzywe, w odcieniu szarości, do leczenia praktycznie cała szczęka. Wielu z nich się nie uratuje i musiałam jej to szczerze powiedzieć. Żal mi jej, bo mieć kilkanaście lat i taki problem, to naprawdę nic fajnego. Z łzami w oczach mówiła, że wygląda jak szczerbata babcia. Zapewniałam ją, że nie jest tak źle, ale co miałam zrobić. Jest źle i to bardzo – wspomina.

Polecane wideo

Komentarze (61)
Ocena: 4.97 / 5
gość (Ocena: 5) 20.07.2019 22:45
A u mnie było tak: poszłam do jednego dentysty i stwierdził, że co drugi ząb wymaga plomby, wydawało mi się to podejrzane i poszłam do kolejnego: zero ubytków! Fakt autentyczny. Chciałam nawet na niego zaskarżyć, ale co by mi to dało?. Na szczęście nie dałam się nabrać. Zrobiłby mi plomby i jak potem udowodnić, że niepotrzebnie? = nie ma zdjęcia przed- nie ma dowodu. To było 10 lat temu i z perspektywu czasu ten drugi stomatolog miał rację
odpowiedz
fakt (Ocena: 5) 03.01.2014 13:07
Dentysta jak ci nie zaszkodził, to JUŻ ci pomógł! Większość tych partaczy, celowo psuje nam zęby, żebyśmy chodzili do nich regularnie zostawiając oczywiście stosy banknotów. Poprawka za poprawką i tak aż do wyrwania zęba. Biznes się kręci. Celem dentysty nie jest naprawa zębą, ale regularne i nieskończone remonty.
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 19.09.2013 22:39
Mam problem z żółtymi zębami. ogólnie mam bardzo ładny, prosty zgryz, naprawdę nie mogę na to narzekać. Zęby zdrowe. Jednak od zawsze mam żółte zęby. Nigdy nie paliłam, alkohol okazyjnie, kawa bardzo rzadko,a one zawsze i tak były żółte, takie kości po prostu. Wygląda to paskudnie. Wstyd mi się uśmiechać szeroko, chociaż zazwyczaj to robię bo tak mam. Później jednak jestem speszona. Zeby mam w porządku, ale ta żółć wszystko psuje, wydaje mi się, ze wyglądam przez to nieświeżo. Bardzo chciałabym wybielić u dentysty z nakładkami, ale drugi problem jest taki, że mam również nadwrazliwość zębów. Oczywiście nie chcę za wszelką cenę nie wiadomo jak wybielac zębów,. chodzi mi o rozjaśnianie jakieś 2-3 tony, żeby wyglądały neutralnie. Nie wiem tylko co w przypadku tej nadwrażliwości. Te zęby naprawdę wyglądają nieestetycznie i przydałoby się coś z tym zrobić.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.09.2013 22:32
Ja mam dolne ósemki w porządku, ale gorzej z górnymi. Wyrosły bardzo wysoko i bardzo po bokach, że czasami draznią policzki. Staram się je czyścić dodatkowo szczopteczką dla dzieci, ale jeden już zaczyna się psuć. Nie wiem, czy ten zab w ogóle opłaca się leczyć. Dentystka zachodzi w głowę jak się tam dostanie. tego zęba w ogóle nie widać. Nie chcę na się wyrywać, ani tez czekać aż sam zgnije, ale w sumie nie wiem co robić.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.09.2013 22:29
Ja ostatnio byłam kilka razy podleczy.c zęby, w sumie nic wielkiego i szczerze powiedziawszy to relaksowałam się na tym fotelu. Jak kiedyś już tygodnie przed nie mogłam spac, a w dzień przed zalewałam się zimnym potem tak teraz w ogóle się nie boję. Dentystka miła, asystentka dba o mnie, gabinet przyjemny. Jak zaboli to wyobrażam sobie, ze to dobrze, żeby pozbyć się tego paskudztwa i go zniszczyć i wtedy napływa taka adrenalina, ze ból nie przeszkadza. Oczywiście chodzi o taki lekki/umiarkowany ból bo na większe to znieczulenie i wtedy to już w ogóle przysypiam. Ostatnio coś mi tam wkręcali, cuda na patyku, a ja przysypiałam normalnie. I nie rozumiem jak można przyjś c brudnymi zebami. ja przed wizyta dokładnie myję zby minimum dwa razy, pukam płynem i przed wizytą żuję gumę miętową, oraz zawsze zadbam o usta. Ludzie są naprawdę dziwni...
odpowiedz

Polecane dla Ciebie