Wydajemy na niego nawet tysiące złotych w skali każdego roku. Z jego powodu wstajemy zazwyczaj wcześniej, zamiast wreszcie się wyspać. Przed każdym wielkim wyjściem poświęcamy na niego długie godziny. Wciąż sprawdzamy, czy jeszcze się trzyma. Makijaż – z założenia ma przynieść efekt upiększający, ale nie ma nic za darmo. Koszty są spore – te namacalne, czyli finansowe, czasowe, emocjonalne. Idealny make-up wymaga także sporo wysiłku, a na dodatek w dłużej perspektywie może nie być obojętny dla zdrowia naszej skóry. Mimo wszystko zaciskamy zęby i coraz częściej malujemy się nawet przed wyjściem do osiedlowego sklepu.
Przy pomocy kolorowych kosmetyków tworzymy maskę (niestety, często w sensie dosłownym), która pozwala nam się zmierzyć ze społeczeństwem. Dzięki nim jesteśmy przynajmniej odrobinę piękniejsze. Czy warto jednak aż tak się starać? Kolejne badanie udowodniło, że nasza obsesja na punkcie wyglądu może przynieść zupełnie odwrotny skutek od zamierzonego. Dzięki makijażowi chcemy być lepiej postrzegane, a w rzeczywistości... tylko na tym tracimy!
Z badania przeprowadzonego przez brytyjski Uniwersytet w Bangor wynika, że mniej, znaczy więcej. I to zarówno z perspektywy mężczyzn, na których zdaniu najbardziej nam zależy, jak i innych przedstawicielek płci pięknej.
Eksperyment rozpoczął się od teoretycznie prostego pytania – czy starannie umalowana kobieta jest atrakcyjniejsza dla statystycznego mężczyzny, niż ta, która nie przykłada do makijażu większej wagi? Zarówno ankietowani panowie, jak i panie, zgodnie stwierdzili, że tak właśnie to działa. Później przyszła pora na ocenę urody poszczególnych kobiet zaprezentowanych na zdjęciach. Nikt nie przypuszczał, że wyniki okażą się tak zaskakujące.
Zdecydowana większość panów podświadomie wybrało kobiece twarze pomalowane w minimalnym stopniu. Można przypuszczać, że chodziło o delikatny puder, neutralną pomadkę, ewentualnie tusz do rzęs. Naukowcy porównali make-up wszystkich zaprezentowanych pań i wyliczyli, że powinnyśmy stosować o 40 procent mniej makijażu, niż robimy to na co dzień. Najlepszym rozwiązaniem okazuje się więc umiar. Koniec z grubą warstwą podkładu i oczami, które znikają pod sztucznymi rzęsami i cieniami. My na tym oszczędzimy (czas i pieniądze), a panowie spojrzą na nas jeszcze bardziej łaskawie.
Co ciekawe, dokładnie w ten sam sposób zareagowały ankietowane kobiety. My także najlepiej odbieramy przedstawicielki tej samej płci, kiedy te nie są za bardzo „zrobione”.
Nie oznacza to oczywiście, że powinnyśmy zupełnie przestać o siebie dbać. Jeśli dysponujemy kosmetykami, które skutecznie zakrywają wszelkie niedoskonałości i podkreślają nasze najlepsze cechy, grzechem byłoby z tego zrezygnować. Grunt to zdrowy rozsądek i uzmysłowienie sobie, że make-up z założenia ma udoskonalać, a nie maskować.
Inny eksperyment naukowy potwierdził bowiem, że zupełna naturalność także nie jest w cenie. Kobieta bez makijażu o wiele słabiej przyciąga do siebie mężczyzn. W sytuacjach publicznych wciąż jest więc wymagany. Byle nie było go za dużo.
A co w domowym zaciszu? Jak pisał na naszych łamach Tomek, „jeśli jesteś w stanie pokazać się swojemu facetowi bez cieni, tuszów, pudrów i innych fluidów, to znaczy że zwyczajnie mu ufasz. Wierzysz, że jest mężczyzną, który postrzega Cię jako całość, z naciskiem na to, co masz w środku. Może to kontrowersyjna teza, ale w wielu związkach brak makijażu potrafi znaczyć więcej, niż najbardziej wzniosłe deklaracje słowne. To najbardziej widoczny dowód na to, że kobieta traktuje nas poważnie”.