Kilka miesięcy temu informowaliśmy o szokującym przypadku amerykańskiego żołnierza, któremu przeszczepiono płuca z rakiem. Niestety, fatalna pomyłka kosztowała pacjenta życie. Równie smutno skończyła się historia pewnej 28-latki z Wielkiej Brytanii.
W 2005 roku Lyndsey Scott zaczęła odczuwać dokuczliwe bóle w okolicach klatki piersiowej. Okazało się, że cierpi na idiopatyczne włóknienie płuc, a jedyną szansą na przeżycie jest dla niej przeszczep. W końcu, po czterech latach nerwowego oczekiwania w kolejce po nowe płuca, los się do niej uśmiechnął.
Na początku 2009 roku Lyndsey trafiła na stół operacyjny, gdzie lekarze dokonali zabiegu transplantacji. Po operacji pojawiły się niebezpieczne dla życia kobiety komplikacje i skierowano ją na oddział intensywnej terapii, gdzie spędziła trzy długie miesiące.
Po zakończonym leczeniu Lynsey trafiła do rodzinnego domu w Wigan, aby rozpocząć nowe życie. Nadal jednak doskwierały jej uporczywe duszności i kaszel, dlatego wróciła do szpitala. W lipcu ubiegłego roku dziewczyna zmarła z powodu przewlekłego zapalenia płuc. I wtedy jej rodzice dokonali wstrząsającego odkrycia.
Okazało się, że płuca, które przeszczepiono Lyndsey należały do osoby, która paliła przez około… 30 lat. Teraz Państwo Scott chcą walczyć o prawa pacjentów, aby zapobiec w przyszłości podobnym przypadkom, gdy przeszczepia się zainfekowane albo chore organy.
Lilka Tylman
Zobacz także:
Zostań dawcą szpiku, nie bądź obojętna!