Pomysłowość i poświęcenie 18-letniej Sylwii z Torunia zasługuje na nagrodę w konkursie: „jak człowiek głupieje z miłości". Dziewczyna przyjechała ze swojego miasta do Warszawy, z narzeczonym, robić karierę. Nie szło jej za dobrze, dopóki nie wpadła na szatański pomysł.
Zatrudniła narzeczonego w fikcyjnej firmie, dla której pracowała jako fotografka. Chłopak niczego nie podejrzewał, a Sylwia co miesiąc przynosiła dwie pensje. Dziewczyna, tak naprawdę, dorabiała jako opiekunka, a pieniądze na życie pożyczała od znajomych i rodziny.
Po jakimś czasie rodzina przestała udzielać pomocy, ale Sylwia nie zrezygnowała ze swojego pomysłu. Dała ogłoszenie w Internecie o poszukiwaniu statystów, dla uwiarygodnienia podszywała się pod istniejącą agencję. Sama chodziła na spotkania i od chętnych pobierała opłatę za ubezpieczenie.
Do tej pory, na policję zgłosiły się trzy osoby oszukane przez Sylwię i poszukuje się kolejnych. Dziewczyna, jak podaje „Dziennik", zarobiła na procederze 600 złotych, więc nie była dobrą oszustką.
Pomysłowość torunianki jest godna podziwu i może sąd spojrzy na jej oszustwo przez pryzmat miłości, która popchnęła dziewczynę do tego castingowego przekrętu.