„Byłam wielokrotnie zgwałcona. Nasuwa to skojarzenie z ciemną uliczką, obcym mężczyzną, który mnie dopadł, zamknął dłonią usta, gdzieś zaciągnął i pastwił się nade mną pół nocy. Gwałcił mnie mój partner, w naszym domu. Mówił, że mnie kocha, ja też tak mówiłam. Wierzyłam, że mężczyzna, partner, ma swoje prawa, a ja nie mam prawa odmawiać, a jeśli nawet odmówię, to on zawsze może to zlekceważyć” – opowiada w rozmowie z „Wysokimi Obcasami” Ewelina Seklecka, prezeska i założycielka fundacji Punkt Widzenia, która działa na rzecz równości płci.
Traumatyczne doświadczenia spowodowały, że młoda kobieta miała zaniżone poczucie własnej wartości. Stała się niepewna, zaczęła się bać. „Wierzyłam, że coś jest ze mną nie tak. Nie umiałam zaakceptować siebie, swojego ciała, swojej seksualności. Myślałam, że jestem chora. Wybrakowana. Nienormalna” – wspomina.
Zobacz także: Gwałt to moja modlitwa
Po kilku latach bycia w związku z domowym prześladowcą, pojawił się lęk przed wyjściem na ulicę. Każdy mężczyzna, który na nią patrzył, stawał się złowrogim zagrożeniem. „Czułam się permanentnie upokorzona, również tym, że stoję na przejściu dla pieszych i nie umiem przejść na drugą stronę. Bo jak nie ma świateł, to nie wiem, czy mogę już iść czy nie” – tłumaczy Ewelina Seklecka.
Dopiero po rozstaniu zaczęła myśleć o sobie jak o kimś zmuszanym do seksu. Ale nadal nie potrafiła użyć słowa „gwałt”. „Gdy mój następny partner zareagował na moje „nie”, gdy momentalnie przestał mnie dotykać, zapytał, co się dzieje, byłam oszołomiona. Mój poprzedni mężczyzna szybciej dochodził, gdy mówiłam „nie” – wyjaśnia.
Ewelina Seklecka jest współautorką zainaugurowanego rok temu projektu „Moc w przemoc”, dotyczącego problemu przemocy seksualnej wobec kobiet. Akcja koncentrowała się na badaniu społeczno-kulturowych przyczyn zjawiska oraz na spotkaniach skierowanych do mężczyzn, którzy stanowią 90 proc. sprawców gwałtów.
Jednak zjawisko jest tak naprawdę trudne do oszacowania, ponieważ większość przypadków przemocy społecznej nigdzie nie jest zgłaszanych, zwłaszcza jeśli dotyczą one agresji ze strony teoretycznie najbliższego mężczyzny – męża lub partnera.
Fot. iStock
„Żyjemy w kraju, w którym pokutuje przekonanie, że kobietę może ewentualnie zgwałcić jakiś dewiant w ciemnej ulicy. Ale żeby mąż żonę? Przecież, wpaja się kobietom od wieków, żona jest po to, by spełniać obowiązki. W tym obowiązek współżycia z mężem, niezależnie od tego, czy ma na to ochotę, czy nie” – przekonuje w „Newsweeku” prof. Zbigniew Izdebski, znany badacz seksualności. W badaniach opinii publicznej co piąty ankietowany uważa, że nie istnieje takie zjawisko jak gwałt w małżeństwie.
Z szacunków Ogólnopolskie Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” wynika, że każdego roku zostaje zgwałconych około 30 tysięcy Polek, choć z dużym prawdopodobieństwem ta liczba jest znacznie wyższa.
Fot. iStock
Według raportu fundacji Feminoteka nawet 80 proc. sprawców to mężowie lub stali partnerzy poszkodowanych kobiet. Specjaliści wyróżniają trzy główne rodzaje gwałtu w związku: agresywny (ofiara jest wówczas narażona na prześladowanie na wielu płaszczyznach, nie tylko współżycia seksualnego, bywa bita i poniżana psychicznie, mężczyzna często zmaga się także z uzależnieniami, przede wszystkim od alkoholu), nieagresywny (nie jest związany z przemocą fizyczną, z reguły stanowi konsekwencję głębszych rozbieżności związanych z życiem seksualnym, np. różnicy zdań dotyczącej częstotliwości kontaktów albo ich formy) oraz obsesyjny, wynikający z głębszych problemów seksualnych faceta, na przykład zmagającego się ze swoją prawdziwą tożsamością, chociażby homoseksualizmem.
Zobacz także: Te spodnie chronią przed gwałtem!
Kobiety, które doświadczają przemocy w związku, który teoretycznie powinien być ostoją szczęścia i bezpieczeństwa, doświadczają znacznie poważniejszych konsekwencji fizycznych i psychicznych, niż osoby skrzywdzone przez obcego mężczyznę. Zmagają się z depresją, bezsennością, problemami psychicznymi, stanami lękowymi, zwiększoną drażliwością czy skłonnościami do wybuchów gniewu. Tzw. zespół pourazowy objawia się niekiedy utratą zainteresowania sprawami codziennymi i koncentrowaniem się tylko na traumatycznych wspomnieniach związanych z przemocą.
Fot. iStock
Niestety, kobiety przechodzące domowe piekło są zwykle narażone na ryzyko powtórki tego czynu – ze statystyk wynika, że większość ofiar gwałtu ze strony partnera, doświadcza jej wielokrotnie. Przemocy seksualnej w związku towarzyszą zazwyczaj inne formy nękania – psychicznego, ekonomicznego czy fizycznego.
„Trzeba wyraźnie podkreślić, że jeśli kobieta pozwoli partnerowi na seksualną przemoc, nawet tłumacząc to dobrem związku czy partnera, to będzie to miało katastrofalny wpływ na jej samopoczucie, seksualność i przeżywanie własnej kobiecości” – ostrzega w magazynie „Sens” dr Izabela Fornalik, edukatorka seksualna.
Fot. iStock
Szacuje się, że nawet 90 proc. sprawców gwałtów w związku pozostaje bezkarnych. Zwykle nie trafiają nawet przed oblicze wymiaru sprawiedliwości, ponieważ ofiary nie zgłaszają takich przestępstw. Często ze wstydu, ponieważ w naszym społeczeństwie popularne jest mniemanie, że kobieta po ślubie jest własnością mężczyzny i zawsze powinna być gotowa na seks.
Badania dowodzą, że nawet zawiadomienie policji nie gwarantuje rozwiązania problemu, bo funkcjonariusze mają skłonność do bagatelizowania zgłoszeń dotyczących gwałtów małżeńskich. Chyba że towarzyszy im przemoc fizyczna. Dopiero wyraźne obrażenia ciała powodują, że policja traktuje sprawę poważnie.
Polecamy takze: Życie po gwałcie
RAF