EXCLUSIVE: Żona piłkarza

Agnieszka szczerze o związku ze sportowcem, Annie Lewandowskiej i pieniądzach.
EXCLUSIVE: Żona piłkarza
25.10.2014

Sara Boruc i Anna Lewandowska to aktualnie jedne z najgorętszych nazwisk w polskim showbiznesie. Chociaż obie starają się zaistnieć własną działalnością, trudno im odkleić łatkę żony piłkarza. Jako partnerki znanych sportowców nie stoją jednak na straconej pozycji. Ich rozpoznawalność i obecność w mediach świadczą o tym, że potrafią zapracować na własną pozycję. Nie wszystkie mają jednak takie aspiracje i aż tyle szczęścia. Zdecydowana większość polskich WAGs pozostaje anonimowa.

Ich życie może wyglądać bardzo różnie – jedne poświęcają się dla swoich partnerów, zupełnie zapominając o własnych ambicjach, inne potrafią wykorzystać 5 minut sławy. Wszystko zależy od osobowości i okoliczności. Inne możliwości mają żony piłkarzy grających w najlepszych ligach świata, a jeszcze inne te, które pozostały w Polsce. Dzisiaj rozmawiamy z Agnieszką, która musiała się zadowolić rodzimą Ekstraklasą.

Chociaż jej partner nie odnosi aż takich sukcesów jak Artur Boruc czy Robert Lewandowski, życie naszej bohaterki także toczy się od treningu do treningu i dzieli się na przed i po meczu. Jak odnajduje się w tym świecie? Specjalnie nam opowiada o kulisach polskiej ligi. Możecie być pewne jednego – o piłce nożnej będzie niewiele, za to emocji na pewno nie zabraknie! Zwłaszcza, że na pytanie „czy na byciu partnerką piłkarza można zarobić?” odpowiedziała nam wyjątkowo szczerze.

Miles Aldridge

Papilot.pl: Co myślisz o określeniu WAGs?

Agnieszka: W Polsce wolałabym nie być tak nazywana, bo wiadomo z czym to się kojarzy. Jak ktoś ma głowę na karku i nie gwiazdorzy, to jest po prostu dziewczyną, żoną, partnerką. A jak ma parcie na szkło, to od razu łatka WAGs. To ja wolę być tą normalną.

W świecie piłki nożnej można pozostać normalnym?

Nie wiem, ja się staram. Mój mąż nie podpisuje co prawda wielomilionowych kontraktów, ale jak już się wejdzie do tej branży, to wszystkich obowiązują te same reguły. Jest wiele pokus, sporo stresu i strachu o jutro, ale cieszę się jego sukcesami i staram się nie myśleć o przyszłości. Dzisiaj gra zazwyczaj w podstawowym składzie, jutro mogą go odesłać na ławkę, a za tydzień może trafić do II albo III ligi. I nie zarabiać przykładowo kilkudziesięciu tysięcy, ale 3. Trudno coś planować.

Kiedy poznałaś swojego męża?

Kilka lat temu na bankiecie, gdzie pracowałam jako hostessa. Nie miałam pojęcia kto to jest, więc go zbyłam. Na szczęście się nie poddał i po wszystkim jakoś do mnie dotarł. Zaprosił mnie na mecz, zobaczyłam jego świat i się zakochałam. Do dzisiaj nie opuściłam prawie żadnego spotkania. Jestem wierną kibicką i to się nie zmieni, nawet jeśli miałby grać w jakimś podrzędnym klubie. On to kocha, a ja kocham jego.

Miles Aldridge

Twoje największe obawy przed związaniem się z piłkarzem...

Nie było żadnych, bo co ja wiedziałam? Tyle, że kopie piłkę, gra w klubie, jakoś sobie radzi i tyle. Dopiero potem zobaczyłam, jaki to jest ciężki kawałek chleba. Dzisiaj grasz, jutro mogą cię nie potrzebować. On jest ciągle na najwyższych obrotach i wiem, że tak się długo nie da. Młody też nie jest, bo trzydzieści lat skończył jakiś czas temu. Za chwilę wejdzie w wiek emerytalny i trzeba będzie kombinować.

Nie bałaś się, że skoro jest piłkarzem, to znaczy, że babiarz? Tak się o nich mówi.

To nie jest absolutnie prawda. W jego drużynie są tacy i tacy, tak wygląda piłka. Znam takich, którzy co imprezę przychodzą z innymi dziewczynami i takich, którzy w wieku 18-19 lat wzięli ślub, mają dzieci i niczego nie chcą zmieniać. To nie jest kwestia wykonywanego zawodu, ale okoliczności. Chociaż przyznam, że tutaj jest więcej pokus i możliwości.

Łatwiej o zdradę?

To zależy, czy się swojego partnera wspiera. Znam dziewczynę, która po zmianie klubu nie zdecydowała się na przeprowadzkę. Nie widują się codziennie i nawet nie chcę myśleć, jak to się skończy. Kiedy decydujesz się na związek z zawodnikiem, to musisz wiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak stabilizacja. Dzisiaj jesteś tu, jutro na drugim końcu świata. Tak powinna wyglądać miłość, a nie że tylko zależy komuś na nazwisku i znajomościach. Znam takie.

Miles Aldridge

Czy Twój mąż gra wyłącznie w polskiej lidze?

Tak, zaczynał w młodzikach, potem ktoś go wypatrzył, ściągnął do Poznania, tam był kilka lat, a potem trafił tu. On zna ten świat od podszewki, bo zaczynał jeszcze w czasach, kiedy to był naprawdę Dziki Zachód. Wszyscy chyba słyszeli o Fryzjerze i podobnych aferach. To nie było normalne. Na szczęście dzisiaj jest już spokojniej. Co do grania w ojczyźnie – jest wiele zalet. Największa to bliskość rodziny. Raz był na testach w Niemczech, ale nie udało się. Może to i lepiej?

Nie wolałabyś mieć za męża zawodnika Bundesligi?

Nie związałam się z Lewandowskim, Piszczkiem, ani Błaszczykowskim, więc co to za różnica? Im się udało, ale w Niemczech gra wielu innych Polaków. Mniejsze kluby, mniejsze kontrakty i automatycznie mniejsza sława. Tutaj przynajmniej jesteśmy u siebie, a dla niego to bardzo ważne. Jeśli zostaniemy rodzicami, to wolałabym, żeby dziecko urodziło się w ojczyźnie, a nie w jakimś innym przypadkowym miejscu.

Różni się chyba odbiór słynnych WAGs. W Polsce raczej nie darzy się Was sympatią...

Widzę to. Nawet śliczna i zdolna Ania Lewandowska musi się mierzyć z hejtem w kraju, a za granicą jest podziwiana. To jest sprawa naszej mentalności. Nie znosimy cudzego sukcesu. Od razu włącza się zazdrość.

Miles Aldridge

A może Polacy są uczuleni na fałsz? W komentarzach często powtarza się, że żona Roberta za bardzo się stara, a na dodatek jest oderwana od rzeczywistości.

Przecież to nie jest prawda. Jest ładna, ma własne sukcesy, to się pokazuje. Co w tym złego? Sama bym to wykorzystała na jej miejscu. Ona nie chce być tylko „żoną Roberta”, ale Anną Lewandowską. Sobą, a nie tylko dodatkiem do swojego mężczyzny. Lubię ich i kibicuję.

Myślisz, że robi to bezinteresownie? Mówi się, że Robert zainwestował w Anię, a Ania inwestuje teraz w siebie.

Mój Boże, przecież na tym polega życie. Trzeba korzystać z możliwości, a nie tylko siedzieć z założonymi rękami. Gdybym mogła, to robiłabym dokładnie to samo. Niestety, czy może stety, mój mąż nie jest aż tak rozpoznawalny i ja też dla większości pozostaję anonimowa. Ona ma ambicje i dobrze, że je realizuje. Tak samo denerwuje mnie oczernianie Sary Boruc, bo podobno nic nie robi, tylko wydaje pieniądze męża. Przepraszam bardzo – widać, że ona ma pasję. Prowadzi bloga, wychowuje dzieci, wspiera męża. Nie widzę w tym nic złego. Przez Polaków znowu przemawia zazdrość.

Nie widzisz nic złego w życiu na rachunek partnera?

Nie będę udawała, że ze mną jest inaczej. Ja się poświęciłam jego karierze, więc sama nie pracuję. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Na razie nie ma takiej potrzeby. Muszę i chcę stworzyć dla niego dom, w którym będzie mógł naładować akumulatory. To jest moja misja teraz.

Miles Aldridge

A gdzie własne ambicje?

Ja naprawdę nie cierpię z tego powodu. Dla mnie wystarczające emocje są na każdym meczu. Przeżywam to. Od rana chodzę niespokojna, staram się jakoś wyglądać na trybunach. Jak przegrają, to trzeba pocieszyć. To jest dla mnie zajęcie na cały etat. Są też inne sprawy do załatwienia – czasami muszę pójść za niego na imprezę, albo coś zrobić. Ostatnio byłam np. w domu dziecka, gdzie wręczałam koszulki drużyny z autografami. Mnie do tego wybrali, bo chłopaki miały wyjazdowy trening. Ja żyję sprawami drużyny i męża. Trudno to na razie pogodzić z czymś innym.

Sama przyznałaś, że kariera piłkarska jest niepewna i zazwyczaj krótka. Co potem?

Kontrakt mamy do końca 2015 roku i chyba uda się dalej. Jak nie, to może zmieni klub. Oszczędzamy i inwestujemy. Chcemy kupić jakieś mieszkanie na wynajem, bo to zawsze coś. Potem on może zostanie trenerem albo działaczem. Nie wiem, tutaj nie przewidzisz dalej, niż rok czy 2 do przodu. Ja bym chciała spróbować sił w byciu menadżerką, bo przez kilka lat nauczyłam się, co jest ważne.

Największy grzech piłkarza...

Niestety, oni się zazwyczaj podobają kobietom, a mnie się to nie uśmiecha. Nie wszyscy są też inteligentni, bo wiadomo, że jak trenowali, to najczęściej zawalali szkoły.

Miles Aldridge

Czy na byciu WAGs można zarobić?

Lewandowska i Boruc na pewno, ale na niższym pułapie też. Zazwyczaj to nie są wielkie pieniądze, ale np. przysługi, które mają jakąś wartość. Ja jestem kojarzona w tym środowisku, więc jak sobie wymyślę fryzjera albo manicure, to nie płacę. To jest ich inwestycja we mnie, bo jak pewnego dnia wystrzelę w górę i trafię do krajowych gazet, to może o nich wspomnę. Zarobiłam ostatnio na sesji dla jednego ze sponsorów. To były zdjęcia do kalendarza reklamowego, gdzie piłkarze pozują z rodzinami. Zastanawiam się nad blogiem. Mogłabym to rozkręcić i coś z tego mieć. W polskiej lidze to są raczej drobne, ale przecież nie jest powiedziane, że mój mąż nie podpisze lepszego kontraktu.

Plany na najbliższe dni?

Idę na mecz i mam nadzieję, że tym razem wygrają. Już obiecałam mężowi nagrodę.

Polecane wideo

Komentarze (16)
Ocena: 4.19 / 5
Anonim (Ocena: 5) 27.10.2014 15:41
ania jest podziwiana za granica? cale monachium ma ja gdzies! wcale nie jest podziwiana...tu sie nikt babami kopaczy nie przejmuje...
odpowiedz
ag (Ocena: 2) 26.10.2014 15:36
Ja bym z chęcią przeczytała artykuł: żona muzyka.
odpowiedz
waee (Ocena: 5) 26.10.2014 11:17
Co do Lewandowskiej to haha :P zazdrość to nie jest napewno. Bo Boruc np lubię a Anka się lubić nie da. Odpycha swoim zachowaniem i tyle. A jeśli chodzi o plany i zarabianie... Matko. Człowiek zarabia 1200 zł i za 2 tygodnie może nie mieć pracy i 0 na koncie a plany jakieś ma. A tutaj co ja czytam? ciężko coś zaplanować bo zamiast kilkunastu tysięcy mogą być 3.... Ja za 3 tysiące to bym miała plany życiowe i szanse na spłatę kredytu. Tyle w temacie.
odpowiedz
Marta (Ocena: 5) 26.10.2014 08:05
Jestem żoną piłkarza, nie należy on do światowej czołówki, ale gra w serie A, od dziecka uwielbiałam piłkę nożną i to na pewno trochę mi pomogło w zdobyciu go, dziewczyny uwielbiają udawać że się na czymś znają a zwykle nie mają o tym pojęcia. Lubie być wag, dla mnie to określenie nie jest negatywne, bo to oznacza że jest się dziewczyną lub żoną piłkarza a to jest fakt a nie jakaś łatka, bardzo kibicuje mojemu chłopakowi i zdaje sobie sprawę że możemy tak po prostu wyjechać i zostawić całe życie za sobą tylko z powodu zmiany klubu. Co do reszty wags przyjaźnię się z częścią z nich, razem jeździmy na mecze, mamy masę wspólnych tematów i w większości świetnie się rozumiemy. Co do stereotypu o głupich piłkarzach, to dotyczy do wielu na pewno, ale raczej w Polsce niż za granicą, jasne zdarzają się tacy którzy nie umieją sklecić dobrze zdania, ale w większości są to normalni ludzie, którzy w wywiadach mówią o czymś na czym się znają i to widać. Widziałam ostatnio odcinek Kuby Wojewódzkiego z piłkarzami Legii i niestety są idealnym przykładem nieeleganckich, prostackich snobów. Sama prowadzę sklep z ubraniami i akcesoriami dla dzieci, myślę że jest trochę popularniejszy przez to że w nim pracuję, kilka razy miałam sytuacje kiedy ludzie prosili mnie o zdjęcie, ale to nie jest nic złego, nie zamierzam prowadzić bloga, wywiadu udzieliłam dwa razy i zupełnie mi to wystarczy :) Co do Lewandowskiej czy Boruc to nie zgadzam sie z Agnieszką, zwłaszcza co do tej drugiej, nie ubiera się wybitnie, a wszystko to z pieniędzy męża, każda kobieta by tak potrafiła, Lewandowska przynajmniej coś zrobiła ale też zamiast ograniczyć się do swoich kompetencji robi z siebie pośmiewisko blogiem po angielsku w którym jest masa błędów. pozdrawiam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 25.10.2014 21:40
Nudne i nastawione tylko na pieniądze :) Pieniądze męża
odpowiedz

Polecane dla Ciebie