Pocztówka z Berlina. Co kryje jej druga strona?

Berlin to miasto, które jak żadne inne, zmienia się z dnia na dzień. Jego mieszkańcami są w dużej mierze imigranci. Czy mix mniejszości narodowych jest mieszanką wybuchową? Jak żyje się w stolicy Niemiec? Być może Berlin jest miejscem dla ciebie?
Pocztówka z Berlina. Co kryje jej druga strona?
28.02.2010

Budynek Reichstagu, Wieża Telewizyjna, Checkpoint Charlie, Siegessäule i Brama Brandenburska. To Berlin z pocztówki. Wspomnienia? Są mieszanką wielokulturowości, pędu, postępu, architektury, tolerancji i luksusu. To, co dla jednych jest synonimem europejskiej stolicy, dla innych na zawsze pozostanie Dworcem Zoo, paradą miłości, nazizmem, murem berlińskim lub wszystkim tym, co kiedyś kryło się za nim…

Jaka naprawdę jest stolica Niemiec? Jednej odpowiedzi po prostu nie ma, bo trudno opisać coś, co łączy w sobie niemal wszystko. Najbliżej niej są pewnie Ci, którzy tworzą miasto. A dziś Berlin żyje rytmem ludzi młodych. Tam, gdzie studiują, mieszkają, spotykają się i bawią, tam powstają nowe potrzeby i nowe obyczaje. Nic dziwnego, że Berlin stanowi inspirację. Jej owocem jest chociażby kultowy serial dla młodzieży – „Berlin, Berlin” idealnie oddający to, kim i czym jest tytułowy bohater…

Typowym współtwórcą faktury miasta, od wielu lat, nie jest już rdzenny berlińczyk, a przybysz. W serialu to Lolle – dziewczyna z małego miasteczka, która po ukończeniu liceum, w pogodni za miłością, przyjeżdża do Berlina. Tu poznaje swoich przyjaciół – współlokatorkę lesbijkę, powiernika wewnętrznych rozterek – Chińczyka i jedną z jej miłości – Niemca żydowskiego pochodzenia (niestety żonatego). Od czasów zakończenia prac nad serialem minęło 8 lat, a mieszanka kulturowa, składająca się na obywateli stolicy Niemiec dynamicznie wzrosła, przede wszystkim za przyczyną społeczności Turków. W miejsce „Berlin, Berlin” powstał nowy młodzieżowy serial: „Turecki dla początkujących”.  

Obecność wielu mniejszości kulturowych, to wena nie tylko świata telewizji. W latach 90-tych w Berlinie zaroiło się od lokali gastronomicznych, oferujących wszystkie smaki świata – od kuchni hinduskiej, poprzez kebaby, aż po „zwykłą” pizzę. Popularne stołówki studenckie, zwane mensami wypełniono kuchnią „international”, która w odróżnieniu od polskich dań, rodem z baru mlecznego, o wiele bardziej przypomina fast food. Jeśli masz ochotę na lasagne, indyka curry albo frytki, a przy tym lubisz sam kontrolować wielkość swoich porcji, jedyne, co musisz zdobyć to naładowaną kartę, która stanowi system płatniczy każdej mensy. Jeśli natomiast chcesz zaoszczędzić, zlokalizuj akademik i zainteresuj się wyposażeniem jego kuchni…

Niemieckie akademiki zamieszkują przede wszystkim mieszanki narodowościowe, a jednym z elementów integracji jest wspólne gotowanie. W modzie są też tematyczne imprezy – co ciekawe wieczorki w klimatach Europy Wschodniej należą do egzotycznych… I tak, kolejne tradycyjne dania z poszczególnych państw ulegają transformacjom, bądź są zastępowane jedzeniem typowym dla Niemców. Serialowa Lolle, choć sama pracowała jako kelnerka, najczęściej stołowała się w azjatyckiej knajpce swojego przyjaciela. Na pewno nie odmówiłaby ani kebaba, ani popularnego wursta, czyli kiełbaski prosto z rożna. Tym bardziej, że żeby ją przyrządzić, wcale nie trzeba wyjeżdżać za miasto. Prywatne grillowanie w parku miejskim i porozkładane koce, zastawione jedzeniem nie dziwią tu nikogo. Zarówno młodzi berlińczycy, jak i mieszczańskie rodziny wszelkich narodowości uwielbiają pikniki. Nie jest niespodzianką, że czasem trudno o najmniejszy wolny skrawek trawy.

Ale w mieście, któremu infrastruktury może pozazdrościć niejedna europejska stolica, to nie problem. Nawet mimo obecności szybkiego S-bahnu, czy metra, młodzi berlińczycy wybierają rower. To najtańszy wybór – nie potrzebny jest bilet, a sam sprzęt można tanio nabyć na czarnym rynku. Kupując starą damkę możesz być prawie pewna, że jest kradziona – tym bardziej zwraca się tu uwagę na zabezpieczenia, które i tak z reguły szwankują, a handel nadal kwitnie…

Poza rowerami, na co weekendowych bazarkach, organizowanych na dziko, przez tych, którzy mają coś do sprzedania, można znaleźć niemal wszystko. Tu odwiedza je prawie każdy. Na pchlim targu można zaopatrzyć się w książki, starocie, ubrania, srebro, złoto, karykatury, stare puszki po kawie i… wszystko, co może przyjść do głowy. Kto by pomyślał, że w stolicy potęgi europejskiej gospodarki istnieje odpowiednik warszawskiego Bazaru na Kole. I to nie jeden!

Na tym oczywiście podobieństwa się  nie kończą. W Warszawie najpopularniejszym miejscem spotkań jest Rotunda. W Berlinie jest nim m.in. „Kudam”, czyli Kościół Pamięci Cesarza Wilhelma (Kaiser Wilhelm Gedachtnis Kirche). To miejsce-symbol. Dlaczego? Budynek kościoła został zniszczony w 1943 roku. 14 lat później zdecydowano usunąć pozostałe ruiny głównej wieży, a w ich miejsce postawić kolejną budowlę. Po licznych debatach i protestach nowy budynek stanął obok, a na wpół zniszczoną wieżę pozostawiono – jako przestrogę dla pokoleń i antywojenny symbol. Miejsce schadzek berlińczyków to teraźniejszość i przeszłość w jednym. Oby ani Lolle, ani bohaterowie kolejnych seriali w ferworze społecznych transformacji, nie zapomnieli nigdy o tym, o historii miejsca ich spotkania – zarówno Kościoła Pamięci, jak i Berlina...

Alicja Milewska

Zobacz także:

Niemcy naśmiewają się z Polaków! VIDEO

Nasi zachodni sąsiedzi nie zawsze są wobec nas fair. Ich postawa bywa oburzająca. Co na to Polacy?

Nowy Jork – miasto, które nigdy nie śpi

Jaki jest Nowy Jork? Czy przypomina kultowy serial „Sex w wielkim mieście”? A może prawda o Big Apple wygląda zupełnie inaczej?

Polecane wideo

Komentarze (81)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 18.03.2010 23:10
Meine Stadt, mein Bezirk, mein Viertel, meine Gegend, meine Strasse, mein Zuhause, meine Gedanken, mein Herz, mein Leben....Berlin
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.03.2010 14:21
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 02.03.2010 21:35
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 01.03.2010 16:58
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 01.03.2010 16:14
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
zobacz odpowiedzi (5)

Polecane dla Ciebie