„Z takim nosem zdjęć od boku się nie robi”. „Jak bym miała tyle milionów, to też bym tylko skakała”. „Nikt mnie tak nie irytuje jak Nałęcz, Pitera i Lewandowska”. Takie wpisy na Facebooku Anny Lewandowskiej to jedynie czubek góry lodowej hejtu, jaki w ostatnim czasie spłynął na żonę najbardziej znanego polskiego piłkarza. Polakom najwyraźniej nie podoba się, że dziewczyna działa, występuje w reklamach, jest aktywna. „To przez zazdrość” – uważają specjaliści. Sprawdzamy, czy faktycznie tak jest.
Utytułowana i wykształcona
Anna Lewandowska, z domu Stachurska, urodziła się 25 lutego 1988 roku w Pruszkowie. Przygodę ze sportem zaczęła jako 13-latka. W zawodach bierze udział od 2005 roku. Swoje serce oddała karate. Jest reprezentantką kraju w tej dziedzinie, wielokrotną medalistką Mistrzostw Świata, Europy i Polski. To zawodniczka utytułowana i wykształcona – ukończyła Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, jest też specjalistką ds. żywienia.
Swojego obecnego męża Anna poznała podczas wyjazdu integracyjnego Wyższej Szkoły Edukacji w Sporcie. W jednym z wywiadów Robert przyznał, że Ania od razu wpadła mu w oko, choć początkowo myślał, że gra w tenisa albo zajmuje się… baletem. Wtedy jeszcze Robert grał w piłkę w drugoligowym Zniczu Pruszków – kiedy Anna dowiedziała się, że jej wielbiciel jest piłkarzem, nie chciała dać mu swojego numeru. „Pomyślałam: picuś-glancuś, egoista. Miałam wtedy inny obraz piłkarza” – zdradziła w rozmowie ze sport.pl. Połączyła ich jednak miłość do sportu. Para pobrała się 22 czerwca 2013 roku – ślub odbył się w Serocku, a wesele w małej miejscowości Trębki Nowe.
Jeden z tabloidów podliczył, że zabawa dla ponad 200 gości mogła kosztować nawet 300 tys. zł. I nie ma się co dziwić takiej kwocie, skoro Robert Lewandowski to najlepiej zarabiający polski piłkarz – w ostatnim sezonie w Borussi Dortmund otrzymywał 7 mln euro rocznie, natomiast jego nowy klub Bayern Monachium będzie płacił mu za każdy sezon aż 11 mln euro.
fot. Facebook
Takich osób się nie lubi
„Jest straszna nagonka na Anię teraz, ona jest tak fajną dziewczyną i naprawdę robi ciekawe rzeczy. Faktycznie jest tak, że w Polsce się po prostu takich osób nie lubi” – stwierdziła w rozmowie z Newseria Lifestyle Natalia Siwiec. Bo Ania, czegokolwiek by teraz nie zrobiła, jakiejkolwiek raby by nie umieściła na swoim blogu, jest krytykowana. Ludzie piszą wprost: „Nic nie zmieni tego, że ludzie jej nie lubią”. „Jest fałszywa, nie mogę na nią patrzeć”. „Za dużo jej!”. „Tak czy inaczej nie da się jej lubić”. „Sprawia wrażenie niesympatycznej”. „Precz!”.
fot. Facebook
Czy to wszystko przez zazdrość? „Agnieszka Radwańska ma podobne komentarze, kiedy publikuje zdjęcia spoza kortu. Lewandowscy są łatwiejszym celem, bo nazwano ich Beckhamami, tak jak wcześniej Annę Przybylską i Jarosława Bieniuka. Taki mamy tutaj klimat i chyba muszą się do tego przyzwyczaić” – skomentował w rozmowie z naTemat Piotr Kasprzyk, ekspert ds. marketingu sportowego z firmy Sports Prestige.
Z kolei Agnieszka Szulim w rozmowie z „Fleszem” stwierdziła, że Anna Lewandowska jest piękna, szczęśliwa, spełniona, robi karierę, osiąga sukcesy w sporcie, ma świetnego męża i duże pieniądze, ale w Polsce to nie przejdzie. „My lubimy skromne dziewczyny z sąsiedztwa, takie, do których łatwo możemy się porównać, którym można współczuć i kibicować w zmaganiach z przeciwnościami losu. Annie Lewandowskiej możemy już tylko zazdrościć. A to boli”.
Ewa Podsiadły-Natorska
fot. Facebook
Kariera na plecach męża?
Przy olbrzymim sukcesie Lewandowskich i imperium, jakie budują, niechęć do Anny była jedynie kwestią czasu. Gdy okazało się, że dziewczyna bardzo dobrze radzi sobie w show-biznesie, bierze udział w reklamach i różnych akcjach, pojawili się hejterzy. Annie Lewandowskiej zaczęto wytykać, że robi karierę na plecach męża, że gdyby nie Robert, nikt by o niej nie słyszał. Że łatwo udziela się rad, gdy ma się miliony na koncie. Nie pomogły jej też zdjęcia z Natalią Siwiec. Posypały się uszczypliwe komentarze: „Pani Aniu, żenada”, „Dwie pseudocelebrytki”, „Pani Lewandowska jest strasznie zadufana w sobie. Są kobiety bogatsze od niej, ale jakoś zachowują się skromnie”, „Lewandowska to poziom Siwiec, więc nie ma się co dziwić”.
Można rzec, że Anna Lewandowska zabiegała o uwagę mediów, więc te zaczęły skrzętnie się jej przyglądać. I wytykać nawet najmniejsze potknięcia. „Lewandowska chwali się power śniadaniem! 40 ZŁOTYCH ZA MISECZKĘ” – grzmiał jeden z serwisów plotkarskich, gdy Anna umieściła na swoim blogu przepis na energetyczne śniadanie. „Dodałabym jeszcze kawior z jesiotra, koniecznie z wód południowych Oceanu Indyjskiego” – to jeden z komentarzy. I kolejny: „Dosyć przesadzone te wszystkie przepisy! To nie są przepisy dla typowego Kowalskiego czy Kowalskiej”.
fot. Facebook
Polacy się czepiają
Niechęć do Anny Lewandowskiej wraz z każdą kolejną jej aktywnością tylko wzrastała. Kiedy wystąpiła z Robertem w reklamie jednej z sieci komórkowych, Polacy zaczęli czepiać się wszystkiego – łącznie z tym, że wymawiane przez nią „pięćset” brzmi jak „pjencet” i „pińćset”. Jeden z internautów stwierdził: „Jak widzę Lewandowską w tv, to mam ochotę coś rozwalić. Poczuj się jak Anna Lewandowska. Nie mów mi, jak mam żyć”. A inny dorzucił: „Mając tyle kasy, jeszcze tak sobą prostytuują, wstyd”.
Pieniędzy faktycznie Lewandowskim nie brakuje, zwłaszcza że – jak podliczyły niektóre gazety – Anna też dorzuca się do domowego budżetu. Sporo zgarnia za udział w reklamach, a według „Faktu” na swoim blogu może zarabiać ok. 50 tys. zł miesięcznie.
I choć Anna bardzo się stara, żeby jej przepisy były proste, a porady praktyczne, Polacy najwyraźniej jej nie lubią. Gdy na swojego Facebooka wrzuciła zdjęcie z podpisem: „Stres? Wycisz się i poszukaj równowagi. Pomaga”, fala krytyki, jaka na nią spłynęła, była wręcz przytłaczająca. „Stres? Jedź do Kalifornii, tam na bank się znajdzie jakaś równowaga” – to nawiązanie do miejsca, gdzie Lewandowscy świętowali pierwszą rocznicę ślubu. „Droga Aniu, jak bym nie musiał je*ać od 7 rano i moim jedynym zmartwieniem byłaby pogoda, to bym się zastosował do tej rady”. „Z milionami na koncie partnerki też bym się szybko i łatwo wyciszył”. „Od razu widać, że Anna nie ma dzieci i kredytu na głowie”.
fot. Facebook
Zdrowy plan Ani
Przy takich zarobkach Anna Lewandowska mogłaby do końca życia nie robić nic. Niewiele jest zresztą żon piłkarzy, które ciężko pracują i osiągają sukcesy. Anna Lewandowska jest w mniejszości. Tyle że 26-latka nie zamierza odcinać kuponów od sukcesu męża. Postanowiła podzielić się swoją pasją i wiedzą z Polakami, zakładając bloga Healthy Plan by Ann, w którym udziela porad żywieniowych i sportowych. Na Facebooku ma prawie 200 tys. fanów.
Zafascynowana jest nią gimnastyczka artystyczna i trenerka fitness Mariola Bojarska-Ferenc, która nie ukrywa swojej niechęci do Ewy Chodakowskiej. – Skoro na tapecie pojawiła się Ania Lewandowska, postanowiłam z nią zrobić rozmowę i jestem nią zachwycona. To dziewczyna o dużej wiedzy, szalenie skromna, zdająca sobie sprawę z tego, że warto się uczyć, podpytująca. Myślę, że to jest taka osoba, która na pewno zrobi w tym kraju bardzo dużo dla młodych osób, czyli przejmie po mnie pałeczkę – powiedziała agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.