Letnia pogoda to nie tylko palące słońce i aura sprzyjająca wypoczynkowi. Zmienia się także nasza garderoba. Chętnie zrzucamy okrywające nas szczelnie ubrania i z dumą prezentujemy dekolt czy nogi. Podobnie jest w przypadku mężczyzn, którzy wreszcie mogą sobie pozwolić na założenie krótkich spodni, luźnych t-shirtów czy sandałów. Krótko mówiąc – wszyscy mamy na sobie coraz mniej i coraz więcej pokazujemy światu. Nawet jeśli nie mamy za grosz samokrytyki i obiektywnie mówiąc powinniśmy się od tego powstrzymywać.
W wakacyjnych miejscowościach na każdym kroku możemy spotkać kobiety paradujące w krótkich szortach i górze od bikini lub mężczyzn, którzy uznali, że czas zaprezentować szerzej swoją klatkę piersiową. Czasami jednak się zapominamy. O ile niekompletny strój doskonale sprawdza się na plaży, tak w sklepie czy restauracji już niekoniecznie. Wspominamy o tym nie bez powodu, bo wzrost temperatury ujawnia goliznę w najmniej oczekiwanych miejscach. Nawet w środku miasta.
To problem nie tylko w Polsce. W Wielkiej Brytanii wojnę roznegliżowanym klientom wydała wielka sieć handlowa.
W niektórych miejscowościach spacerowanie w stroju kąpielowym poza wyznaczonymi strefami traktowane jest jako wykroczenie. Niektórzy oburzają się, że to ograniczanie wolności osobistej, ale co z wolnością innych? Chyba każda z nas miała wątpliwą przyjemność podziwiania wielkich brzuchów bezwstydnych mężczyzn lub kobiecych piersi wylewających się ze skąpego biustonosza. Na plaży raczej nikogo to nie razi, ale takie widoki obecne są także w komunikacji publicznej, sklepach czy na deptakach.
Co myślicie na ten temat? Czy powinniśmy mieć pełną dowolność, czy może kultura osobista wyklucza aż taką swobodę?
W jednym z brytyjskich sklepów sieci Tesco, mieszczącym się niedaleko plaży, niekompletnie ubrani klienci byli na porządku dziennym. Plażowicze zupełnie zapominali o tym, że bikini nie jest strojem obowiązującym wszędzie. I tak oto kobiety w strojach kąpielowych i mężczyźni w slipkach przemieszczali się między regałami, ku niezadowoleniu obsługi, a przede wszystkim innych klientów. Z tego właśnie powodu wpłynęło sporo skarg ludzi, którzy nie mają ochoty oglądać w czasie zakupów męskich brzuchów czy kobiecych ud.
Obsługa sklepu zdecydowała się coś z tym zrobić. Przed wejściem roznegliżowani plażowicze proszeni są o założenie na siebie czegoś więcej. Absolutnym minimum jest t-shirt oraz obuwie. Tak, wielu klientów spacerowało po supermarkecie boso. Choć wydaje się to rozwiązaniem bardzo sensownym, nowe wytyczne wzbudziły spore emocje. Jak tłumaczy rzecznik sieci handlowej, działania podjęto w celu zapewniania komfortu zakupów wszystkich klientów. Zwłaszcza tych, których raził widok plażowiczów. A jak to wygląda w Polsce?