Raz na jakiś czas do mediów przedostają się informacje o dziwnych znaleziskach w fast foodówych specjałach. Przeważnie są to obrzydliwe rzeczy, takie jak chociażby urwany paznokieć, jednak ostatnie odkrycie to prawdziwa rewelacja.
Jak donosi `Huffington Post` dziadek, który wybrał się z 4-letnią wnuczką na lunch do popularnej na całym świecie sieci Burger King, w zestawie dla dzieci znalazł… lufkę nabitą marihuaną. Niewiele brakowało, a dziewczynka przetestowałaby towar na samej sobie, gdyż lufkę wypatrzyła w czasie jedzenia hamburgera.
Oburzony mężczyzna od razu zadzwonił na policję, a następnie rozpoczął prywatne śledztwo. Kiedy zauważył grupę wyjątkowo rozbawionych młodych ludzi, podążył ich śladem i spisał numery rejestracyjne ich pojazdu.
Gdy policja przesłuchała wszystkich pracowników, wyszło na jaw, że lufka była własnością jednego z nich. 23-latek przyznał się, że to on włożył ją do pudełka z zestawem, gdyż nie miał innego pomysłu na ukrycie narkotyku. Zestaw nie powinien być wydany, jednak ktoś zrobił to omyłkowo. Tragedia gotowa.
Dzięki intuicji dziadka dziewczynki i spisanym przez niego numerom samochodu, funkcjonariuszom udało się wytropić dilera, który dostarczył pracownikowi marihuanę. Człowiek miał dużego pecha – w jego samochodzie znaleziono o wiele więcej tego narkotyku.
Ucząc się na doświadczeniach innych ludzi, warto zatem przed zjedzeniem czegoś w fast foodzie dokładnie przyjrzeć się zawartości otrzymanego zestawu. Kto wie, co jeszcze można tam znaleźć…?
SŻ