Trafiłam do izby wytrzeźwień

Dla tych dwóch dziewczyn impreza zakończyła się w niezwykłym miejscu.
Trafiłam do izby wytrzeźwień
Fot. Thinkstock
20.03.2016

Istnieją w większości dużych polskich miast, choć regularnie pojawiają się głosy, że powinny zostać raz na zawsze zlikwidowane. Izby wytrzeźwień każdego roku goszczą u siebie tysiące zamroczonych klientów. Głównie mężczyzn, o czym najlepiej świadczą oficjalne statystyki. Zazwyczaj ciągle tych samych. Ale to nie oznacza, że „wytrzeźwiałki” zamknięte są na kobiety. Czasami pomocy wymagają także przedstawicielki płci pięknej.

Udało nam się dotrzeć do dwóch dziewczyn z dobrych domów, które po alkoholu straciły nad sobą kontrolę i nocowały w takim nietypowym hotelu. Żadna z nich nie jest z tego dumna, ale ich opinie znacząco się od siebie różnią. Jedna twierdzi, że trafiła tam całkowicie bezprawnie, a druga do dziś dziękuje strażnikom miejskim, którzy w ten sposób zadbali o jej bezpieczeństwo.

Jak czuje się kobieta na izbie wytrzeźwień? Poznaj informacje z pierwszej ręki.

Zobacz również: 6 kłamstw, które kobiety mówią facetom wtedy, gdy są pijane

 

izba wytrzeźwień

fot. Thinkstock

Martyna jest studentką piątego roku na uniwersytecie. Jak sama przyznaje, pochodzi z porządnej rodziny, w której nigdy nie zdarzały się podobne historie. Rodzice są lekarzami, a młodsza siostra to wzór wszelkich cnót. Jakim cudem trafiła do takiego miejsca?

- To miała być impreza, jak każda inna. A raczej rajd po klubach, bo tak lubimy się czasami ze znajomymi zabawić. Chwila tu, chwila tam, ale lokale zmieniamy zawsze razem. Wszystko szło zgodnie z planem mniej więcej do pierwszej w nocy, kiedy nagle się zorientowałam, że nie wiem gdzie jestem, a tym bardziej, gdzie podziała się cała reszta. Usiadłam na ławce i próbowałam się do kogoś dodzwonić, ale nikt nie odbierał. Wtedy podjechała straż miejska i funkcjonariusze zaczęli mnie o coś wypytywać. Trzeźwa nie byłam, ale siedziałam spokojnie i na pewno nie stwarzałam zagrożenia. Oni uznali, że plącze mi się język, więc siłą wciągnęli mnie do radiowozu i wywieźli do izby. Telefon mi całkiem padł, więc nie mogłam nikogo zawiadomić. Postanowiłam się nie wyrywać, bo mogłabym narobić sobie jeszcze większych problemów. Posłusznie dmuchnęłam w alkomat i przydzielono mi łóżko. Odpłynęłam – wspomina młoda kobieta.

Obudziła się w momencie, kiedy do sali wprowadzono kolejną pacjentkę.

izba wytrzeźwień

fot. Thinkstock

- Wrzeszczała potwornie i naprawdę poczułam się zagrożona. Kogoś takiego powinni zamknąć w izolatce. Wpuścili ją do środka i zostawili, a przecież mogła mnie zamordować. Miała może 50 lat i było widać, że regularnie tu trafia. Uciszyła się i zasnęłam. Obudził mnie potworny smród. Nowa koleżanka zwymiotowała prosto pod moje łóżko, a później próbowała się wypróżnić w kącie. Zabrali ją, posprzątali, ale fetor pozostał. W nocy jeszcze dwa razy wprowadzano kogoś nowego. Udawałam martwą, żeby nikt mnie nie zaczepiał. Nigdy tak bardzo się nie bałam. A mogłam spokojnie posiedzieć na ławce i ktoś by mnie wreszcie zabrał do domu – twierdzi.

Pamiątka z wizyty na izbie to słony rachunek za nocleg i zagubiony telefon. Martyna twierdzi, że ktoś wykradł go z depozytu, ale obsługa twierdzi, że nie miała go przy sobie w momencie przyjęcia.

- Moją reputację uratowała koleżanka. Kiedy urwał się ze mną kontakt, a moja mama do niej zadzwoniła, powiedziała jej, że przenocuję u niej. Rodzice do dziś nie wiedzą, gdzie spędziłam tę pamiętną noc. Później napisałam skargę na strażników, którzy niepotrzebnie mnie zgarnęli i na izbę, która mnie okradła. Wszystko oczywiście oddalono – wspomina.

Zobacz również: EXCLUSIVE: Spowiedź młodej alkoholiczki

izba wytrzeźwień

fot. Thinkstock

Patrycja także nie spodziewała się, że kiedykolwiek trafi do miejsca odosobnienia dla ludzi, którzy nie potrafią kulturalnie pić. Zawsze uważała, że ma mocną głowę, ale tym razem sytuacja wymknęła się spod kontroli. Całkiem możliwe, że zawinił nie tylko alkohol.

- Byłam na spotkaniu z chłopakiem, którego poznałam gdzieś przypadkiem. Umówiliśmy się w klubie, drink za drinkiem i tak naprawdę niewiele więcej pamiętam. Kiedyś potrafiłam wypić butelkę wódki i w miarę normalnie kontaktować, a teraz taki zgon? Szkoda, ze nikt tego nie zbadał, ale podejrzewam, że stałam się ofiarą pigułki gwałtu. Do dziś nie wiem skąd mnie zabrano. Po prostu obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu z kilkoma leżankami i białymi ścianami. Na jednak chrapała jakaś małolata. Poczułam woń alkoholu i zrozumiałam. Od razu sprawdziłam, czy przywiązali mnie do łóżka, ale mogłam się normalnie poruszać. Wyszłam do toalety i wróciłam spać – wspomina.

Nasza rozmówczyni ma od tego momentu bardzo dobre zdanie o instytucji izby wytrzeźwień.

izba wytrzeźwień

fot. Thinkstock

- Nie wiem co się ze mną działo i naprawdę dziękuję losowi, że żyję. Gdybym poznała kiedyś policjantów albo strażników, którzy mnie tam zawieźli, to bym ich uściskała. Ktoś mógł mnie zamordować, mogłam spaść z mostu albo wylądować pod jakimś samochodem. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nocleg tani nie był, ale w środku warunki hotelowe. Czysto, pachnąco, w łazience ręczniki, mydełko, jednorazowe szczoteczki. Personel uprzejmy. Po wszystkim dostałam rzeczy z depozytu – kurtka elegancko na wieszaku, torebka zabezpieczona, nawet oddali mi drobne, które podobno wypadły z kieszeni. Dziękuję im, bo być może uratowali mi życie – twierdzi.

Patrycja nie chwali się swoją przygodą, ale nigdy nie powie złego słowa na tego typu przybytki. Sama jest najlepszym przykładem, że czasami się przydają.

- Tam poczułam, że Polska naprawdę jest w Europie. Czysto, wysoki standard, grzeczna obsługa. Nikt nikogo nie bije, nie czuć zapachu moczu, nie ma polewania zimną wodą. Uroczy hotelik dla zabłąkanych – dodaje z uśmiechem.

izba wytrzeźwień

fot. Thinkstock

W tym roku polskie izby wytrzeźwień obchodzą 60-lecie swojej działalności. Czy powinny przetrwać kolejne lata?

- Powinny zniknąć z powierzchni ziemi. Pijanych trzeba odwozić do rodziny albo szpitala. Państwo zrobiło sobie z tego łatwy zarobek, bo zgarniają nawet niewinnych, a potem liczą sobie za to kilka stówek. To miejsca niebezpieczne, brudne i nieludzkie. Mnie dodatkowo okradli, czego jestem pewna, więc zdania nie zmienię. Nie wymagałam takiej „pomocy” - twierdzi Martyna.

- Zobaczyłam na własne oczy i jeśli wszystkie izby tak wyglądają, to pozostaje życzyć im 100 lat. Cieszę się, że tam trafiłam, bo to miejsce bezpieczne, czyste i z oddanym personelem. Nikt cię tam nie ocenia. Ja być może zawdzięczam im życie – wyznaje Patrycja.

Zobacz również: O czym należy pamiętać, jeśli ktoś z bliskich walczy z alkoholizmem?

 

Polecane wideo

Komentarze (7)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 22.03.2016 17:15
Biedak umiera tak samo jak bogacz, a mędrzec identycznie jak głupiec. Więc JEŚLI miałabyś po śmierci trafić do piekła na wieczność, to czy chciałabyś, aby ktoś Cię przed nim ostrzegł i powiedział jak go uniknąć? Spójrz. Gdyby ktoś Ciebie oszukał i okradł, a potem stanął przed Sądem i rzekł na swoją obronę: "Wysoki Sądzie. Przepraszam, że oszukałem i okradłem, ALE logicznie rzecz biorąc nie przejmuje się tym, bo skąd mogę wiedzieć, jak jest w więzieniu i czy ono istnieje? To głupie. Przecież nigdy tam nie byłem, więc po co miałbym się martwić? Mam inny światopogląd. Myślę pozytywnie. Jestem niewierzący. Ponadto, zamiast przejmować się karą, ZROBIŁEM DOBRY UCZYNEK i umyłem panu samochód. " - to czy na tej podstawie sprawiedliwy Sędzia powinien wypuścić Twojego napastnika na wolność? Dobrze wiesz, że nie. Ponieważ w takich okolicznościach, Twój oprawca trafiłby do więzienia, NIE DLATEGO, że tam nie był lub że nie wierzy w istnienie kary, a także NIE DLATEGO, że umył Sędziemu samochód czyniąc dobry uczynek - LECZ DLATEGO, że Cię oszukał i okradł. Bo dwie są drogi zadośćuczynienia Prawu. Jedna polega na tym, że się Prawa przestrzega, druga zaś na tym, że się ponosi karę, jeśli się Prawo przekroczy. Podobnie jest z Tobą. Jeżeli TYLKO RAZ w życiu skłamałaś lub coś ukradłaś to Bóg wymierzy Tobie karę, NIE DLATEGO, że w Niego nie wierzysz lub że się tym nie martwisz, bo czynisz dobre uczynki - LECZ DLATEGO, że w rzeczywistości złamałaś już Prawo. Wobec tego, w Dniu Sądu, słusznie trafiłabyś do piekła i już nigdy z niego nie wyszła. Jednak pewien mężczyzna, widząc Twoje wszystkie błędy i słabości, wszedł do sali sądowej i rzekł z miłości do Ciebie: "Oddaje całe swoje życie, aby zapłacić karę ZA CIEBIE. " Wtedy sędzia mówi TOBIE: "TWOJA kara została spłacona. Stałaś się wolnym człowiekiem, ponieważ ten mężczyzna SPŁACIŁ TWOJĄ KARĘ. " - Co byś wtedy czuła? Czy powiedziałabyś temu człowiekowi, który oddał za Ciebie swoje życie: "Dziękuję?" To uczynił dla Ciebie Bóg ponad 2000 lat temu. Posłał swojego BEZGRZESZNEGO Syna Jezusa Chrystusa, aby spłacił swym życiem TWOJĄ KARĘ. Było to konieczne, ponieważ przez swoje grzechy złamałaś już Prawo i nie mogłabyś zostać wypuszczona na wolność za wyznawanie religii, chodzenie do kościoła lub czynienie dobrych uczynków. DLATEGO Bóg musiał posłać Jezusa, aby uczynić Cię wolną w Dniu Sądu ponieważ Cię kocha i nie chce abyś żyła z dala od Jego miłości. Nie prosiłaś Go, aby Cię umiłował. On uczynił to z własnej woli i nie ma już znaczenia kim dziś jesteś lub co uczyniłaś. Możesz być najbardziej rozwiązłym grzesznikiem na świecie, najgorszym nędznikiem, jaki kiedykolwiek istniał, a jednak BÓG CIĘ KOCHA, bo dał Ci samego Jezusa jako przebaczenie Twych win. Więc jak mogłabyś wzgardzić taką miłością, która nie ma sobie równej? Jednak tak jak każdy człowiek, masz dziś wolną wolę. I jeśli zdecydujesz się odrzucić łaskę ofiarowaną Ci dzięki Jezusowi Chrystusowi, wówczas ZMUSZONA będziesz żyć pod Prawem, które w Dniu Sądu sprawiedliwie Cię osądzi, ponieważ już je złamałaś. A wtedy słusznie trafisz do piekła, gdyż zlekceważyłaś miłość Bożą daną Ci w Chrystusie. Więc póki nie jest jeszcze za późno, to przyjdź do Jezusa taką, jaką jesteś. Grzeszną, zbuntowaną, niedoskonałą. I nie czekaj, aż staniesz się idealna, bo to się nigdy nie stanie. Złamałaś już Prawo, więc tylko Twoje szczere zaufanie Chrystusowi dokona w Tobie zmiany i oczyści Cię z wszelkich win. Już nie raz się przekonałaś, że religia i jej obrządki nie mają mocy zmienić Twojego życia. Nawet Twoje próby samodoskonalenia ciągle zawodzą, bo i tak zaliczasz upadki. Tylko przyjrzyj się jak szatan realnie wiąże i okalecza ludzi chorobami, nałogami, oraz sprawia, abyś nieustannie polegała na sobie. Diabeł ma dostęp do Twojego życia na tyle, na ile sama jemu na to pozwalasz. Dlatego na ile zdecydujesz się otworzyć swe życie dla Jezusa, na tyle będzie On obecny i będzie błogosławił Tobie dając jednocześnie wolność od bezsilności, chorób, nałogów, czy depresji. Pomyśl. Zasługujesz na wieczne życie w szczęściu danym Ci od Boga także tu na ziemii, więc czemu chcesz się tego pozbawiać? Czy nie lepiej to zmienić zanim będzie za późno? Poproś dziś Jezusa swoimi słowami, aby wszedł w Twoje serce, przebaczył Ci wszystkie grzechy, oraz uwolnił od nich, a także poprowadził dalej ku wieczności. Zaufaj Mu. I tak jak On przebaczył Tobie, tak Ty przebaczaj ludziom.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.03.2016 13:13
podobno nie ma juz izby wytrzeźwien, trafia sie do szpitala...chyba gorzej, bo to z naszych składek zdrowotnych idzie i tacy "pacjenci" zajmuja łóżka. Potem z chorym dzieckiem eni można się dopchać do szpitala...
zobacz odpowiedzi (1)
anonim (Ocena: 5) 20.03.2016 19:37
Uważam, że każda izba wytrzeżwień powinna wyglądać chociaż w połowie dobrze jak ta opisywana w 2 sytuacji. Co prawda trafiają różne osoby i nie zawsze młode, z dobrych rodzin, którym przydarzył się maly "wypadek" ale traktowanie każdego jak alkoholika i dawanie warunków gorszych niż ma pies w budzie to już przesada....
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.03.2016 11:59
No z pierwsza ewidentnie przesadzili... Mogli ją po prostu odwieźć do domu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.03.2016 08:14
pierwsza przerąbane, też bym się wkurzyła i to nieźle. żeby nie można było się w klubie napić, bo cię zgarną jak żula? co innego, jeśli ktoś się faktycznie upodli do tragicznego stanu, ale tak?
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie