Trudno mówić o tym, że Polska zamieniła się w zieloną wyspę, o której z taką pasją mówili niektórzy politycy. Młodzi ludzie w poszukiwaniu lepszych warunków do życia nadal wyjeżdżają za granicę albo planują wyjazd w przyszłości. O pracę jest trudno. O godziwe warunki również. Czy młodzi, wykształceni Polacy mają jakieś perspektywy w swojej ojczyźnie? Bez finansowej pomocy rodziców, skończenia kilku fakultetów, znajomości kilku języków lub odrobiny szczęścia jest naprawdę trudno.
To zdanie podzielają Ewelina, Ola i Żaneta. Dziewczyny rok temu skończyły drugi stopień studiów. Wszystkie poznały smak pracy, ale ich kariera jak do tej pory nie była usłana różami. Wręcz przeciwnie – absolwentki musiały zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu i upokorzeniami.
Każda historia jest inna, ale każda ukazuje absurd, w którym żyjemy. Czy ludzie z wyższym wykształceniem naprawdę muszą się tak poniżać?
Zobacz także: Jak zrobić karierę w Polsce?
Fot. Thinkstock
Przeżycia Oli nie były tak dramatyczne, ale dziewczyna czuje się wykorzystana.
Skończyłam filologię polską i zawsze chciałam być dziennikarką. Niestety nie miałam żadnego doświadczenia. Byłam świadoma, że bez niego raczej nie mogę liczyć na dobrą pracę. Postanowiłam zacząć od stażu. Kilka firm deklarowało potem możliwość zatrudnienia i zdecydowałam, że spróbuję.
Ola trafiła do dość znanego portalu internetowego o tematyce lifestylowej.
Do moich zadań należało pisanie artykułów oraz robienie sond ulicznych. Pracowałam solidnie przez miesiąc, zbierałam pochwały i byłam pewna, że się uda, ale na koniec powiedzieli mi, że nie mają wolnych miejsc. Podobnie potraktowali kilka innych praktykantek. Staż oczywiście był bezpłatny. Wiem, że zostałam oszukana, ale nie miałam nic do gadania.
Fot. Thinkstock
Nasza czytelniczka nacięła się w ten sposób na oszustów kilka razy. W sumie zrobiła trzy bezpłatne staże, po których pracodawcy deklarowali możliwość zatrudnienia, a potem wycofywali się z tego zapewniania. Ola jest przekonana, że była dobrym pracownikiem.
Niektórzy może będą mi zarzucać, że byłam złym pracownikiem, ale to nieprawda. Po pierwsze w każdej firmie było więcej stażystów i żaden nie dostał potem pracy. W ten sposób młodzi ludzie są wykorzystywani jako darmowa siła robocza. Po drugie często pracowałam po godzinach i zawsze mnie chwalono. Są też osoby wypominające mi naiwność. Co mogę powiedzieć? Skoro nie znalazłam lepszych ofert to wolałam przynajmniej zdobywać jakieś doświadczenie i w tym czasie szukać pracy dalej. To lepsze niż siedzenie w domu. Przynajmniej miałam co wpisać w CV.
Ola w końcu znalazła pracę. Zarabia 1500 zł i ma umowę zlecenie, ale mówi, że na razie nic lepszego jej nie czeka. Historia Żanety jest jeszcze inna. Dziewczyna nie mogła znaleźć w Polsce pracy i w końcu wyjechała w poszukiwaniu szczęścia do Anglii.
Fot. Thinkstock
W Polsce szukałam pracy przez pół roku i nic nie znalazłam. Skończyłam politologię i niektórzy mówią, że sama jestem sobie winna. Czy na pewno? Niestety nie urodziłam się ze zdolnościami do ścisłych przedmiotów. Po bezowocnych poszukiwaniach pracy w kraju stwierdziłam, że lepiej wyjadę do Anglii i będę pracować jako kelnerka. Tu nic lepszego nie znalazłam, a tam przynajmniej mogłam podszkolić język w praktyce.
Żaneta spędziła w Anglii pół roku. Udało jej się zaoszczędzić trochę pieniędzy. Zostałaby tam dłużej, gdyby nie tęsknota za rodziną. W tej chwili nie ma pracy i nie wie, jak będzie wyglądać jej przyszłość.
Zobacz także: 6 najgorszych stron pracy w korporacji
Fot. Thinkstock
Ewelina skończyła prawo na jednej z prywatnych uczelni. Pierwszej pracy nie szukała długo. Trafiła do kancelarii syndyka. Pracodawca nie ukrywał, że Ewelina będzie wykonywać zadania, którymi zazwyczaj zajmują się sekretarki, ale nie zabraknie zleceń, dzięki którym wdroży się w pracę firmy. Dziewczyna wiedziała, że bez doświadczenia będzie jej trudno znaleźć na początku coś lepszego, ale nie spodziewała się niektórych obowiązków…
Tak naprawdę to byłam tam gosposią – wyznaje dziewczyna. - Rano bez przypominania musiałam przynosić syndykowi kawę i pamiętać, jaką lubi. Po drodze do pracy zachodziłam do kiosku, aby odebrać prasę, która odkładał mu sprzedawca. Do moich obowiązków należało też wietrzenie biura. Naprawdę nie tego się spodziewałam. Oczywiście wdrożono mnie także w działalność firmy. Przygotowywałam dokumentację i odwiedzałam klientów. Tych zadań było jednak bardzo mało. Przez większość czasu siedziałam i nudziłam się.
Fot. Thinkstock
Czarę goryczy przelało kilka zadań zleconych przez pracodawcę.
Nigdy nie zapomnę, kiedy syndyk, którego nazwiska oczywiście nie będę tu wymieniać, poprosił mnie, żeby dokupiła ramiączka do biustonosza dla jego żony. Kiedy to usłyszałam, opadła mi szczęka. Nie pracowałam tam jednak długo i chociaż wszystko się we mnie gotowało, poszłam szukać tych ramiączek. Podczas mojej pracy w kancelarii musiałam też odebrać z naprawy zegarek syndyka za kilkanaście tysięcy złotych. Miał na niego dożywotnią gwarancję. Potem ciągle wymachiwał mi nim przed nosem, jakby chciał powiedzieć:` Patrzcie, na co mnie stać. Wy możecie pomarzyć o takim zegarku`.
Ewelina określiła swojego pracodawcę mianem konsumpcjonistycznego obiboka, który szpanował bogactwem. Zdaniem dziewczyny wcale się nie przemęczał i miał podwładnych do wykonywania zleceń. Ewelina wytrzymała w pracy pół roku.
Zobacz także: 7 powodów, dla których nie warto wyjeżdżać do pracy za granicę: Lepiej zostań w Polsce!