Życie w bloku ma swoje dobre, ale i wyjątkowo negatywne strony. Zazwyczaj masz wszędzie blisko, zimą nie musisz martwić się o odśnieżanie terenu wokół domu, a pomocni sąsiedzi w nagłych przypadkach okażą wsparcie. Kiedy jednak źle trafisz - mogą utrudnić Ci normalne funkcjonowanie. Wiele różnych osobowości na małej przestrzeni to połączenie wybuchowe. Zwłaszcza, jeśli nie potrafią się zachować i uszanować osób za ścianą.
Jak nie stać się postrachem budynku? Zapytałyśmy o to kilka kobiet, które od zawsze mieszkają w wieżowcach i wiele już przeżyły. Dzięki ich wskazówkom zrozumiesz, że to, co Tobie wydaje się całkowicie normalne i bezproblemowe, sąsiadom może działać na nerwy. Być może nigdy głośno Ci o tym nie powiedzą, ale chyba nie chcesz być kojarzona z brakiem kultury? To szczególnie przydatne dla osób, które dopiero wprowadzają się do bloku.
Ciebie też to irytuje? Lista przewinień jest wyjątkowo długa…
Zobacz również: LIST: „Moi sąsiedzi rujnują mi życie! Zasikane windy, palenie na klatkach, huk muzyki - Mam tego dość!”
fot. Thinkstock
- Mam sąsiadów nad głową, którzy prawdopodobnie cierpią na bezsenność. Bez względu na dzień tygodnia, oni wstają w okolicach 5 czy 6 rano. Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że tak bardzo ich słuchać. Tłuką się strasznie. Trzaskanie szafkami, bieganie po całym mieszkaniu, radio grające od rana. A w sobotni poranek obowiązkowo odkurzanie. Zupełnie, jakby nie dało się tego zrobić trochę później i pozwolić sąsiadom pospać. Jest w tym sporo złośliwości albo zwyczajnej głupoty. Tak trudno zrozumieć, że niektórzy w weekend chcą sobie odpocząć? - pyta Patrycja.
fot. Thinkstock
- Najgorzej jest zawsze z ludźmi, którzy mieszkają nad tobą. Tych z boku i poniżej raczej nie słychać. Ja co sezon mam przejścia z ich kwiatami. Brzmi zabawnie, ale na dłuższą metę to wkurzające. Pani wystawia na zewnętrzne parapety ogromne donice z kwitnącymi roślinami. Efektów można się domyślić. Płatki ciągle spadają i wpadają do mojego mieszkania albo przyklejają się do okien. Każde podlewanie to wodospad płynący po moich szybach. Pal licho, gdyby to była czysta woda, ale to raczej błoto. Spółdzielnia zakazuje takich zewnętrznych dekoracji, ale oni się nie przejmują - żali się Monika.
fot. Thinkstock
- Rozumiem, że każdy żyje po swojemu i działa według innego trybu. Niektórzy pracują od 6 rano, inni np. od 10. Dlatego jedni chodzą spać o 22, a są też tacy, którzy zarywają noce. Mam takich sąsiadów na swoim piętrze. Codziennie wracają do bloku po 23, może nawet po północy. I ja oczywiście to wszystko słyszę. Strasznie się tłuką na klatce, głośno rozmawiają, śmieją się, brzęczą kluczami, a jak już wejdą, to na deser walą drzwiami, jakby mieszkali w oborze. Wszyscy na piętrze się budzą. Jak ktoś ma małe dziecko, to doskonale zrozumie problem - twierdzi Iza.
Zobacz również: LIST: „Sąsiedzi się na mnie uwzięli! Przeszkadza im moje stukanie butami, muzyka, kwiatki na balkonie...”
fot. Thinkstock
- W pewnym sensie już się do tego przyzwyczaiłam, ale nadal robi mi się niedobrze na samą myśl. Obok mnie mieszka starsze małżeństwo. Emeryci. Niby grzeczni, siedzą sobie cicho i nie stwarzają problemów, ale to tylko pozory. Prawie każdego dnia gotują coś bardzo śmierdzącego. Zapach mogę porównać do mieszanki kapuśniaku z flakami. Potworny fetor, który niesie się po całej klatce i przenika też do mnie. Przede wszystkim dlatego, że oni sami duszą się w tym smrodzie i za każdym razem uchylają drzwi. Te są otwarte przez kilka godzin dziennie, zatruwając powietrze wszystkim wokół. Kilka razy mnie korciło, żeby zapytać, co tak śmierdzi i dlaczego się wietrzą, ale nie miałam odwagi - wyznaje Dominika.
fot. Thinkstock
- Miałam różne przejścia z sąsiadami. Najbardziej denerwowała mnie głośna muzyka od rana do wieczora. Jak się upomni, to ci powiedzą, że cisza nocna jest dopiero od 22 do 6. Kompletna bzdura, bo w prawie nie ma takiego pojęcia. Spokój trzeba zachować całą dobę. Skończyło się dopiero wtedy, kiedy wezwałam straż miejską i dostali mandat. Teraz mam inny kłopot, bo urodziło im się dziecko. Od 2 lat nie przespałam całej nocy, bo to słodkie maleństwo non stop się wydziera lub płace. Cóż, w tej sytuacji służb na nich nie naślę, bo nie ma podstaw, ale autentycznie cierpię. Dlatego robię wszystko, żeby weekendy spędzać poza domem i wreszcie naprawdę odpocząć - mówi nam Karolina.
fot. Thinkstock
- Nie ma nic gorszego, niż palący sąsiad piętro niżej. Mam takiego pana, z którym walczę od dawna, ale na razie on wygrywa. Jest o tyle mądry, że nie chce smrodzić sobie w domu, więc oddaje się swojemu nałogowi wisząc za oknem. Sprytne, bo dym nie wpada do niego, ale prosto do mnie. Z tego powodu rzadko otwieram okno, bo momentalnie śmierdzi jak w palarni. Chodziłam do niego, prosiłam, ale nic z tego. W akcie rozpaczy chlusnęłam kiedyś z okna wodą, ale chyba w niego nie trafiłam. Pan twierdzi, że jest na zewnątrz. Równie dobrze mógłby stanąć obok bloku i palić, na to żadnego przepisu nie ma. Ale to tylko część problemu, bo jak wychodzi z domu, to zapala papierosa już na klatce. Wiem o tym, bo czuję, ale niestety jeszcze nie złapałam go na gorącym uczynku - opowiada Małgorzata.
A Ty jaki masz problem z sąsiadami?
Zobacz również: Co możesz zrobić, gdy ciągle słyszysz swoich sąsiadów?