Rynek zalewają wszelkiego rodzaju maści i urządzenia, których zadaniem ma być rzekome powiększenie naszych atrybutów. Tabletki, maszynki, czy inne cuda-wianki mające zrobić z nas prawdziwe seksbomby. Ostatnio pojawiła się kolejna tego typu rewelacja, a mianowicie pompka powiększająca biust.
To urządzenie zostało stworzone przez Sajidę Rashid, właścicielkę salonu piękności w Leeds. Jak działa takie cacko? Należy na piersi nałożyć specjalne przezroczyste nakładki, których zadaniem jest powiększenie ich za pomocą ssania i wibracji. Rashid deklaruje, że mechanizm urządzenia chroni skórę przed zwiotczeniem, wpływa korzystnie na tkankę mięśniową i cyrkulację krwi i limfy. Rozmiary biustu zwiększają się z powodu manipulowania tkanką tłuszczową, która buduje piersi.
W tej swoistej `terapii` zdecydowanie najbardziej kusząca jest jej cena – jedna sesja z pompką to koszt około 50 funtów, podczas gdy kwota za chirurgiczne powiększenie piersi jest wielokrotnie wyższa. Niestety, jednorazowy zabieg to za mało. Rashid poleca, by zdecydować się aż na 12, gdyż taka ich liczba pozwala na powiększenie biustu nawet o 2 rozmiary, a efekty rzekomo utrzymują się przez 2 lata.
Choć ten sposób powiększenia biustu brzmi dość nieprawdopodobnie, na zakup urządzenia zdecydowały się już salony piękności i kliniki plastyczne z Londynu i Arabii Saudyjskiej. Nam trochę ciężko uwierzyć w tak nieprawdopodobne działanie magicznej pompki. Myślicie, że za jej pomocą faktycznie można osiągnąć aż tak imponujące efekty?
SŻ
Fot. Daily Mail
- Sposób, w jaki ma działać urządzenie, podpowiedzieli mi konsumenci. Pytałam ich, czego oczekują, a następnie dałam im to – mówi z dumą Rashid.
Choć cały zabieg wydaje się bolesny, klientki mające okazję skorzystać z dobrodziejstw pompki zdecydowanie temu zaprzeczają. Podobno podczas pracy pompki czuje się jedynie coś w rodzaju ssania. Co więcej, producentka urządzenia zapewnia, że ten sam mechanizm sprawdziłby się doskonale także w maszynie redukującej cellulit i obwisłość pośladków.