Traumatyczne wspomnienia studentek: „Lepiej mieszkać pod mostem niż w akademiku!”

W domach studenckich dzieją się rzeczy, o których wolałabyś nie wiedzieć.
Traumatyczne wspomnienia studentek: „Lepiej mieszkać pod mostem niż w akademiku!”
Fot. iStock
07.10.2016

Początek roku akademickiego to dla wielu studentów twarde zderzenie z rzeczywistością. Zwłaszcza, jeśli dopiero rozpoczynają swoją przygodę z uczelnią i przez najbliższe lata przyjdzie im mieszkać w akademiku. Na temat domów studenckich krążą legendy. Zazwyczaj słyszymy, że to wspaniały okres w naszym życiu, kiedy uczymy się samodzielności i przeżywamy niesamowite przygody. Nasze rozmówczynie są odmiennego zdania.

Absolwentki zdradziły nam, jak naprawdę to wygląda. I nie kryją ulgi, że mają to już za sobą. Oczywiście, wszystko zależy od tego gdzie i z kim trafimy, ale one najwyraźniej miały pecha. Narzekają na warunki, współlokatorów, brak intymności i praktycznie wszystko, co dotyczy studenckiego życia pod jednym dachem. Ich zdaniem lepiej tłoczyć się w kilka osób w ciasnym mieszkaniu, niż cierpieć w akademiku.

Co takiego się wydarzyło, że dostają dreszczy na samo wspomnienie? To się nie mieści w głowie…

Zobacz również: Exclusive: Noc w akademiku

 

mieszkanie w akademiku

fot. Thinkstock

- Pewnie inaczej to wygląda, jak trafiasz na uczelnię z kimś znajomym i razem trafiacie do pokoju. Ja nie miałam nikogo takiego i przydzielono mi przypadkową współlokatorkę. Wiedziałam tylko, że to dziewczyna i jest w moim wieku. Niczego strasznego się nie spodziewałam. Niestety, przez rok męczyłam się z największą brudaską, jaką kiedykolwiek spotkałam. Już pierwszego dnia miałam ochotę stamtąd uciec albo siłą zaprowadzić ją pod prysznic. Śmierdziało od niej o każdej porze dnia i nocy. Butelka mydła w płynie wystarczała jej na kilka miesięcy. Wielokrotnie kładła się do łóżka w przepoconych ciuchach i rano nawet się nie przebierała. Przez chwilę to znosiłam, ale potem wypowiedziałam jej wojnę. Na niewiele się to zdało. Dlatego akademik kojarzy mi się ze smrodem. Co z tego, że po roku się z nią pożegnałam, skoro do dziś czuję ten fetor - wspomina Karina.

mieszkanie w akademiku

fot. Thinkstock

- Akademik to miejsce, które gwałci ludzką wrażliwość. Widzisz rzeczy, których nigdy nie chciałabyś zobaczyć. I po chwili przestają robić na tobie wrażenie. Na 2 albo 3 roku trafiłam do pokoju z 3 innymi dziewczynami. Dwie z nich miały chłopaków spoza uczelni i często ich sprowadzały. Wiele razy przyłapywałam ich na wiadomo czym. Zdarzało się, że udawało im się ukryć i zostawali na noc. Wtedy nad moją głową albo tuż obok działy się rzeczy ohydne. Prosiłam, żeby nie zachowywali się jak zwierzęta, ale co ze mnie za autorytet. Mieli głęboko gdzieś moje zniesmaczenie. Czasami miałam wrażenie, że w tym budynku nic się nie robi, tylko kopuluje. Raz prawie się połamałam, kiedy w łazience poślizgnęłam się na zużytej prezerwatywie. Zawartość rozpłynęła się po posadzce, a nieświadome koleżanki chodziły po tym boso. Dla studentów nie ma żadnej świętości - twierdzi Ewelina.

mieszkanie w akademiku

fot. Thinkstock

- Przez akademik do dzisiaj mam kłopoty z zasypianiem. Mieszkałam tam 2 miesiące i uciekłam. Stało się coś strasznego, czego nigdy nie zapomnę. Na ostatnim piętrze starsi studenci zorganizowali imprezę. Musiał być alkohol i narkotyki. Zaczęli dość wcześnie, bo kiedy w piątek pod wieczór wyszłam z budynku, żeby pojechać pociągiem do rodziców, doszło do tragedii. Pamiętam jak szłam alejką i za swoimi plecami usłyszałam potężne uderzenie. Potem wrzaski z góry, za chwilę przerażające jęki osób wokół. Okazało się, że jeden ze studentów tak się sponiewierał, że siedząc na parapecie wypadł. Nie odważyłam się odwrócić głowy i po prostu stamtąd uciekłam. Wróciłam po kilku dniach, żeby zabrać swoje rzeczy. Nie potrafiłabym codziennie przechodzić obok miejsca, gdzie bezsensownie zginął młody człowiek. Do dziś mam strach przed wysokimi budynkami - ujawnia Monika.

Zobacz również: Akademik czy mieszkanie?

 

mieszkanie w akademiku

fot. Thinkstock

- W akademikach najgorzej jest z jedzeniem, gotowaniem i przechowywaniem żywności. Totalna dzicz i nad niczym nie panujesz. Przez 2 lata mieszkania w tym miejscu przyzwyczaiłam się do tego, że jak coś sobie kupię i wstawię do lodówki, to wcale nie oznacza, że kolejnego dnia to znajdę. Wszystko zależy od łaski współlokatorów. Jedzenie ginęło regularnie i to wszystkim. Zimą lepiej było trzymać jogurty czy mleko na zewnętrznym parapecie. Żeby dopchać się do kuchni i coś ugotować, to było wyzwanie. Ciągle wszystkie palniki pozajmowane, albo taki syf, że człowiek aż się brzydził dotknąć. Nie wspominając o tym, że wspólna kuchnia służyła też jako palarnia, więc nigdy nie było wiadomo, czy w zupie nie pływa popiół z papierosa. Wszystko trzeba było zabierać ze sobą do pokoju i pilnować. Studenci kradną wszystko - garnki, kostki rosołowe czy zapałki do podpalania gazu. Nic dziwnego, że wszyscy jedzą w stołówce albo na mieście - twierdzi Paulina.

mieszkanie w akademiku

fot. Thinkstock

- Studenci to brudasy. Studentki niestety też. Bardzo źle wspominam korzystanie ze wspólnej łazienki. Zawsze dziwnie tam pachniało. Na podłodze ciągle stała woda po kostki, bo dziewczyny tak zamaszyście brały prysznic. Zdarzały się resztki odchodów na deskach sedesowych. Zużyte podpaski i tampony obok kosza. Raz przyłapałam dziewczynę, która aplikowała sobie przy umywalce maść na hemoroidy. Nie ma miejsca na żadną intymność, bo nawet jak zaciągniesz zasłonkę przy natrysku, to i tak po chwili ktoś tam wkłada głowę i sprawdza czy zajęte. W pokojach ta sama kultura i brud. Nawet jak trafisz na niby porządną współlokatorkę, to po kilku dniach każda sobie odpuszcza. Brudne ciuchy na podłodze, wszędzie okruchy, a jak się zrobi ciepło, to nawet karaluchy. A mówię o akademiku w dużym mieście i znanej uczelni. Tak młodzi ludzie nie potrafią żyć razem - ocenia Iga.

 

mieszkanie w akademiku

fot. Thinkstock

- Długo przyzwyczajałam się do tego ciągłego jazgotu. W akademiku zawsze jest głośno i to bez względu na porę dnia i nocy. Obowiązuje niby cisza nocna, ale niby jak ją egzekwować? Ochrona nie radzi sobie z taką masą ludzi, z których przynajmniej połowa nie potrafi się zachować. Przez 3 lata spędzone w tym miejscu spałam ze stoperami w uszach. Wkładałam je także w dzień, żeby się skupić na nauce. Byłam praktycznie odcięta od świata, bo od tego stukania, krzyków, przesuwania mebli i dzikich wrzasków dosłownie wariowałam. To nie jest miejsce dla porządnych i spokojnych osób. Raz odważyłam się w środku nocy zapukać do sąsiadek i poprosić o ciszę, to jedna z nich wyciągnęła zza pleców zapalarkę do gazu i mi ją groziła. Uwielbiałam wracać do domu, gdzie raz na kilka tygodni mogłam się porządnie wyspać i usłyszeć własne myśli. Jak kogoś stać na inne lokum, to odradzam akademik - sugeruje Katarzyna.

Zobacz również: 5 zalet mieszkania w bloku

Polecane wideo

Komentarze (35)
Ocena: 4.94 / 5
gość (Ocena: 4) 08.10.2016 22:24
Mieszkałam w akademiku i nie było kolorowo. Łazienka na jakieś 6 pokoi na korytarzu. Wieczny syf w tych łazienkach, lepiej nie mówić o szczegółach, bo to obrzydliwe. Nocne imprezy i wymiotowanie przez okna napatrzyłam się wystarczająco. Warunki do nauki ciężkie. Nie poszłabym drugim razem do akademika tylko na stancję.
odpowiedz
justyna (Ocena: 5) 08.10.2016 16:43
najpiekniejszy czas w zyciu te 5 lat w akademiku :) tyle wspomnien i tylu fajnych ludzi poznanych z ktorymi do dzis utrzymuje kontakt, duzo smiechu i zabawy... piekny czas !
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 08.10.2016 14:00
Historie chyba z lat 90. O ile wiem w tej chwili większość akademików już jest wyremontowanych, łazienka na 2-3 pokoje. Co do czystości to kompletne bzdury, sprzątaczka przychodzi każdego dnia w tygodniu i dokładnie sprząta kuchnie i łazienkę( zakładając, że są one na korytarzu, jeżeli nie trzeba podzielić się obowiązkami, tak jak na stancji). A co do osób na które trafimy o fakt jest różnie, ale zawsze można zmienić pokój, z czym nie jest już tak łatwo przy wynajmowaniu ponieważ obowiązuje okres wypowiedzenia no i trzeba wtedy szukać całkiem nowego mieszkania a nie tylko zmienić pokój. Mieszkałam całe studia, zarówno w akademikach starszego typu jak i nowych , teraz chętnie bym wróciła zamiast płacić 900 zł za pokój w gorszym standardzie niż miałam w ds.
zobacz odpowiedzi (1)
Jagoda (Ocena: 5) 08.10.2016 11:50
Ja uwazam ze taka szkola zycia nie zaszkodzi. Ja co prawda nie mieszkałam w akademiku ale wynajmowalismy mieszkanie w 4/5 osob. Człowiek w takiej komunie mimowolnie uczy sie współdziałania w grupie, ogarnia sztuke negocjacji i rozwiązywania konfliktow. Pozniej łatwiej jest odnaleźć sie w grupie w pracy czy na porządku dziennym przechodzi sie do lekkich dziwactw partnera i tworzy udany zwiazek. Teraz co raz więcej wokol sobkow, ktorym rodzice zapewnili na studiach osobny pokoj lub kawalerke. Tacy ludzie często w pracy nie potrafią dzialac w grupie i stworzyć zgranego efektywnego zespolu. Kazdy sobie rzepke skrobie, nie potrafiąc dostosować sie na szybko do zmian w otoczeniu.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 08.10.2016 02:19
jestem alergikiem, mieszkałam w akademiku 3 noce i po tym czasie wylądowałam w szpitalu. Maleńkie brudne (stare materace w których nawet roztocza się już źle czują) pokoje oraz współlokatorka niegrzesząca czystością przyczyniły się do natychmiastowej ucieczki. Dziś mnie wypuścili z poradą bym dbała o sterylność mego otoczenia. Pozdrawiam opolski akademik. :)
odpowiedz

Polecane dla Ciebie