Wakacje szkolne i szczyt urlopowy rozpoczynają się już za kilka dni. Badania wykazują, że wielu naszych rodaków nie stać na letnie wojaże, ale jeśli już gdzieś wyjeżdżamy, to coraz chętniej za granicę. Zależy nam na pewnej słonecznej pogodzie, a i cenowo nie zawsze musi to być droższa przyjemność. Wczasy all inclusive w Egipcie czy Tunezji są wręcz tańsze, niż wypoczynek nad Bałtykiem. Jeśli wybierzesz jeden z takich popularnych kierunków, z całą pewnością spotkasz tam wielu Polaków...
Turyści pochodzący z naszego kraju nie mają najlepszej prasy. Nawet nie wśród obcokrajowców, dla których bywamy mili, ale dla innych rodaków. Coraz częściej pojawiają się opinie, że lepiej unikać najpopularniejszych destynacji, żeby nie najeść się wstydu za „Polaczków”. Co takiego mamy im do zarzucenia?
Przyjrzałyśmy się opiniom publikowanym w Internecie przez doświadczonych podróżników. Ci zazwyczaj nie pozostawiają na krajanach suchej nitki. Sprawdź, jak według nich wygląda i zachowuje się stereotypowy Polak na wakacjach za granicą...
NIEUMIARKOWANIE W JEDZENIU I PICIU
To zmora wczasów all inclusive, kiedy jedzenie i napoje podawane są w formie bufetu i nie istnieją żadne ograniczenia ilościowe. Statystyczny Polak wykorzysta tę sytuację do granic możliwości. Skoro dają „za darmo”, to choćby mi się ulewało, zmieszczę w sobie jak najwięcej. Szwedzki stół zazwyczaj kończy się tym, że nakładamy na talerz zdecydowanie więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Tak na wszelki wypadek. W efekcie połowa porcji ląduje w koszu, ale nie widzimy w tym nic złego, bo przecież nam się należy.
NIEDBAŁY STRÓJ
Stereotypowy Polak na wakacjach za granicą zupełnie nie przejmuje się tym, jak wygląda. Wychodzi z założenia, że urlop to czas swobody, a nie rewia mody. Zazwyczaj poznamy go po koszulce na ramiączkach, która odkrywa zdecydowanie zbyt wiele, słynnych sandałach (w męskim wydaniu koniecznie ze skarpetami), zbyt krótkimi lub obwisłymi szortami w kwiaty i reklamówce, w której chowa cały swój dobytek. Rodacy nie przejmują się konwenansami i w czasie urlopu all inclusive potrafią spożywać posiłki w hotelowej restauracji w samych kąpielówkach.
ALKOHOL PRZEZ CAŁĄ DOBĘ
Znany dowcip mówi o tym, że wakacje all inclusive niemal zawsze prowadzą do alkoholizmu i otyłości. Zamiast wypocząć, wracamy z takiego wyjazdu z kilkoma dodatkowymi kilogramami i początkami marskości wątroby. Polacy wykorzystują takie okazje do granic wytrzymałości. Jeśli menu przewiduje bezpłatne drinki, raczą się nimi od świtu do zmierzchu. Nie piją tylko wtedy, kiedy śpią, a zaraz po przebudzeniu nadrabiają zaległości. Z tym kojarzą nas nie tylko inni rodacy, ale także goście z zagranicy.
UZALEŻNIENIE OD SŁOŃCA
Nie ma się czemu dziwić, bo klimat w Polsce nie sprzyja wypoczynkowi na świeżym powietrzu. Nawet latem zdarzają się tygodnie pochmurne i deszczowe. Wczasy w gorącym i słonecznym kraju zazwyczaj kończą się tym, że leżymy plackiem na plaży lub nad basenem, nie chcąc przegapić ani chwili kojącego promieniowania. Skoro wydaliśmy na wyjazd 1500 zł, to trzeba wrócić z niego mocno opalonym. Nawet jeśli ma to skutkować poparzeniami.
POCZUCIE WYŻSZOŚCI
Jesteśmy zakompleksionym narodem, więc chętnie wykorzystujemy sytuacje, kiedy możemy poczuć się ważni i wpływowi. Idealnym momentem ku temu są wakacje w teoretycznie biedniejszym kraju, jak wspomniany Egipt czy Tunezja. Nie dość, że czujemy się tam jak bogacze, to na dodatek obsługa musi spełniać nasze zachcianki. Zazwyczaj kończy się to wydawaniem przez nas rozkazów i ciągłym niezadowoleniem. Byle uprzykrzyć życie „głupiej pokojówce” i nabrać pewności siebie.
SKĄPSTWO
Nasze wakacje mają zazwyczaj mocno ograniczony budżet. Ponad tysiąc złotych od osoby za wczasy w ciepłym kraju to wystarczający wydatek. Na więcej zazwyczaj nas nie stać. Albo stać, ale mimo wszystko chcemy na wszystkim zaoszczędzić. Widoczne jest to zwłaszcza w hotelu, kiedy skąpimy napiwków nawet najbardziej oddanej obsłudze. Wychodzimy z założenia, że skoro zapłaciliśmy za wczasy, nikt nie ma prawa oczekiwać od nas niczego więcej. A wystarczyłoby wręczyć pracowitej pokojówce równowartość kilku złotych.
NIEZADOWOLENIE
Planując wakacje za tysiąc złotych oczekujemy nie wiadomo czego. Później zazwyczaj czujemy się bardzo rozczarowani. Okazało się, że ekonomiczny hotel wcale nie przypomina Hiltona, basen jest za płytki, materace w łóżku za twarde, pogoda nie taka, jak trzeba, a na dodatek obsługa nie rozumie ani słowa po polsku. Zawsze znajdujemy powód, by upuścić nieco narodowej żółci i dla zasady ponarzekać.