Początek nowego roku to niezwykle stresujący moment dla każdego maturzysty. Zdajesz sobie sprawę, że najważniejszy egzamin w życiu to już zaledwie kwestia miesięcy, a studniówka – dni. O ile na naukę masz jeszcze trochę czasu, tak poszukiwania partnera powinny być już na bardzo zaawansowanym etapie, jeśli nie chcesz iść sama. A obserwując zwyczaje i towarzyszącą temu wydarzeniu presję – zapewne nie chcesz. Dla większości licealistek byłaby to towarzyska kompromitacja.
Przymus jest tak silny, że wiele dziewcząt decyduje się zabrać na zabawę zupełnie przypadkowego chłopaka. Szukają go w Internecie, wśród znajomych, a nawet w rodzinie. Grunt to przedstawiciel płci przeciwnej u boku. Nawet jeśli nie do końca pamiętasz jego imię albo jest twoim rodzonym bratem. Czy to rzeczywiście konieczne? Poznajcie kobiety na progu dorosłości, które nie miały pary do tradycyjnego poloneza. Czy coś je z tego powodu ominęło?
Oto ich wspomnienia z balu, na którym pojawiły się zupełnie same. Dowiedz się, dlaczego do tego doszło i jak to się skończyło.
fot. Thinkstock
MARTA
Jak długo szukałaś partnera na studniówkę?
W ogóle nie szukałam, bo od pierwszej klasy liceum miałam tego samego chłopaka. Oczywiste było dla mnie, że pójdziemy tam razem. Nawet się trochę śmiałam z koleżanek, które panikowały, bo nie miały z kim pójść. Myślałam sobie – ale mają problemy. Potem sama znalazłam się w takiej samej sytuacji. Dwa tygodnie przed imprezą rozstaliśmy się raz na zawsze i było już za późno, żeby coś zrobić.
Myślałaś o tym, żeby zostać jednak w domu?
Tylko przez chwilę, ale potem zrozumiałam, że to ma być moja zabawa. Coś takiego zdarza się tylko raz w życiu i nie ma powodu, żeby rezygnować. Jasne, to nie był dla mnie fajny czas, ale gdybym nie poszła, to na pewno nie byłoby mi lepiej. Koleżanki proponowały mi swoich kolegów, kuzynów i braci, ale to by było żenujące. Poszłam sama i przeżyłam najlepszą imprezę w życiu.
Był jeszcze ktoś w takiej samej sytuacji?
Nie. Na naszej studniówce byłam jedyną bez pary.
fot. Thinkstock
Jak bawi się singielka na studniówce?
Najpierw jest dziwnie, bo weszłam sama, wokół same pary, dostałam miejsce gdzieś z boku stołu. Wszyscy tańczą i rozmawiają, oczywiście we dwoje, a ja siedzę na uboczu i walczę o uwagę. Z minuty na minutę jakoś się to rozkręciło. Jeden kolega poprosił mnie do tańca, potem kolejny, znajomi dosiadali się do mnie, ja do innych i po chwili nie było wiadomo, kto z kim przyszedł. Naprawdę nie należy się bać wyobcowania i że będzie się siedziało samemu w kącie. Wystarczy trochę inicjatywy.
Żadnych wad takiego rozwiązania?
Tylko raz poczułam się głupio i musiałam wyjść odetchnąć. To moment robienia zdjęć, oczywiście w parach. Chłopak siedzi na tronie, dziewczyna na jego kolanach, potem jakieś inne pozy. Zrezygnowałam z tego, bo sama wyglądałabym po prostu głupio. Mam jedynie zdjęcia grupowe z klasą.
Co doradzasz osobie, która ma za chwilę studniówkę, ale brakuje jej partnera?
Idź i baw się bez żadnych kompleksów. Może ktoś będzie szeptał, ale po pół godziny wszyscy o tym zapominają i impreza trwa w najlepsze.
fot. Thinkstock
SANDRA
Kiedy zorientowałaś się, że nie znajdziesz partnera na studniówkę?
W momencie, kiedy wpłacaliśmy zaliczkę w listopadzie i trzeba było się zdeklarować. Stwierdziłam, że nie będę robiła zamieszania i pójdę sama. Koleżanki, które były w takiej samej sytuacji, potwierdziły obecność we dwoje i do stycznia szukały kogoś odpowiedniego. Polecały sobie kolegów, jedna ściągnęła kuzyna z drugiego końca Polski. Wszystko, byle się z kimś pokazać i nie wyjść na nieudacznika.
Nie odczuwałaś takiej presji?
Wiedziałam, że tak by wypadało, ale doszłam do wniosku, że to przesada. Miałam 19 lat, nie ma obowiązku posiadania chłopaka, a iść z byle kim to bez sensu. Wreszcie sama sobie wmówiłam, że będzie fajnie, to moja świadoma decyzja, a bawić można się w pojedynkę. Wierzyłam w to do samego końca, ale dzisiaj wolę już nie wspominać studniówki. Nic fajnego z tego nie wyszło.
Żałujesz, że nie wzięłaś ze sobą kogokolwiek?
Tak. Mogłabym pójść nawet z bratem, zawsze inaczej by to wyglądało.
fot. Thinkstock
Co poszło nie tak?
Od początku czułam się jak jakiś odludek. Na miejsce przywiózł mnie tata i wchodziłam do lokalu sama. Potem sama usiadłam. Wokół niby znajomi, ale w parach, więc zachowywali się jak obcy ludzie. I tak było praktycznie do 1 w nocy, kiedy zdecydowałam się wyjść. To było kilka godzin męczarni psychicznej i tłumaczenia, że nie jestem wielbłądem. Cały czas pytania – jak się bawisz, dlaczego nikogo nie przyprowadziłaś, czy nie żałujesz. A wystarczyło ze mną normalnie pogadać albo zachęcić do tańca. Od razu czułabym się lepiej.
Nie czułaś się częścią grupy?
Zupełnie nie. Pary bawiły się razem. Prawie nie otworzyłam buzi przez całą imprezę, chyba że jakiś nauczyciel mnie zagadał. Nie jestem taka, bo w klasie uchodziłam za duszę towarzystwa. Byłam wściekła na siebie i ludzi, których uważałam za przyjaciół. Zamiast zadbać o mój nastrój i zachowywać się normalnie, to jeszcze bardziej mnie dobili.
Co doradzasz osobie, która ma za chwilę studniówkę, ale brakuje jej partnera?
Zastanów się nad tym dobrze. Nie mówię, że lepiej zostać w domu, ale przygotuj się na najgorsze.
fot. Thinkstock
WERONIKA
Dlaczego poszłaś na studniówkę bez partnera?
Bo nie miałam z kim. Większość kolegów była zajęta, w klasie każdy miał parę, kuzynów w podobnym wieku nie mam. Mogłam poszukać kogoś w necie, ale to nie wydawało mi się normalne. Stwierdziłam, że źle nie będzie, bo to po prostu impreza. Nie ma się co nastawiać na najgorsze.
Rozczarowałaś się?
Raczej pozytywnie, bo jak trafisz na fajnych ludzi, a nasza studniówka to było skupisko trzech klas, to po chwili wszyscy bawią się razem. Nie było tańca, żebym siedziała przy stole, bo ciągle ktoś mnie porywał. A jak już siedziałam, to było do kogo otworzyć buzię. Potem się dowiedziałam, że wiele osób nie zauważyło, że przyszłam sama. To najlepszy dowód na to, że można się bawić samemu.
Sielanka?
Nie do końca. Przy polonezie był problem i musiałam zatańczyć z nielubianym nauczycielem. Odpuściłam sobie sesję zdjęciową. Sama wracałam do domu. Niby szczegóły, ale jak ktoś jest nadwrażliwy, to niesmak pozostanie.