Jakiś czas temu pisaliśmy, że Polacy najlepiej bawią się przy muzyce „podwórkowej", czyli disco polo. Pomimo tego że nie ma już programów telewizyjnych typu „Disco Relax", ten gatunek muzyczny wcale nie umarł. Wręcz przeciwnie, w sieci można znaleźć ponad cztery tysiące linków z tą muzyką.
Królowa disco polo, Shazza, swego czasu była bardzo na fali. Próbowała swoich sił na profesjonalnych przeglądach wokalnych, m.in. na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, porwała się nawet na wzięcie udziału w konkursie muzycznym Sopot Festiwal, w kategorii "Debiuty". Niestety, wyjechała bez żadnego wyróżnienia. Jak na prawdziwą „gwiazdę" przystało, rozebrała się także dla gazety dla panów - "Playboya". Według najświeższych doniesień, na wiosnę królowa wraca z nową płytą!
Jedna z najbardziej znanych grup, czyli Boys, koncertuje bez wytchnienia. O ich doskonałej formie mieliśmy okazję się przekonać podczas koncertu sylwestrowego w Warszawie. W sieci, ich teledyski są oglądane przez tysiąc dwieście osób tygodniowo. Płyta z największymi remiksami, już w sklepach.
Nie można nie wspomnieć o „bossie" w dziedzinie disco polo, czyli o Sławomirze Świerzyńskim. O majątku, jaki zarobił na graniu „w garażu", krążą legendy. Były nawet porwania dla okupu i inne cuda, typu kłótnie o pieniądze z Michałem Wiśniewskim. Według Świerzyńskiego, jego zespół, a szczególnie on sam, jest bardzo na fali. Tak bardzo, że rozgrzane do czerwoności dziewczyny nadal rzucają mu staniki z numerami telefonów pod nogi. To się nazywa mieć powodzenie! Płyta z przebojami, już wkrótce w sklepach muzycznych.
O popularności muzyki disco polo świadczy też fakt, że specjalnie dla jej fanów zorganizowano koncert w Sali Kongresowej. Imprezę poprowadził Janusz Weiss, który z rozbrajającą złośliwością zapowiadał poszczególne zespoły. Publiczność była tak podniecona i zachwycona, że w ogóle nie zauważyła konferansjera. Ten koncert przeszedł do historii, ze względu na pękającą w szwach widownię.
W katowickim Spodku, gdzie zorganizowano wielką galę disco polo, padł niepobity do tej pory rekord frekwencji – 13 tysięcy fanów.
Trzeba dodać, że „discopolowcy" łatwo nie mieli. Zaczynali w garażach, nagrywali na zwykłych magnetofonach, wciskając po prostu przycisk "Rec". Reszta instrumentów muzycznych to prowizorki poprzerabiane, z czego się dało. Nikt nie był zainteresowany nagłaśnianiem tej muzyki, wręcz doszło do bojkotu mediów. Żadna stacja radiowa i telewizyjna nie pokazywała ani nie odtwarzała disco polo. Kasety z ulubionymi zespołami można było kupić jedynie na straganach – stąd nazwa „muzyka podwórkowa", disco polo było sprzedawane niemalże na chodniku.
Z biegiem czasu wszystko się zmieniło. Powstała pierwsza i chyba największa wytwórnia muzyczna zajmująca się disco polo, o nazwie Blue Star. Powstał także program w telewizji Polsat, o wiele mówiącym tytule - „Disco Relax". Napompowana blondyna zrobiona na Pamelę Anderson i mężczyzna w „szykownym" stroju, co niedzielę raczyli widzów swoimi wdziękami. A fanów tego programu nie brakowało.
Popyt na muzykę disco polo był ogromny. Każdy organizator dużej imprezy chciał mieć jakiegoś „discopolowca" w swoim repertuarze. Czy to obchody miasta, czy impreza firmowa lub inna okoliczność. Okazji było wiele.
Większość ludzi nigdy nie traktowała poważanie muzyków disco polo. Udowadniano im, że nie są żadnymi muzykami, tylko zwykłymi burakami bez wykształcenia. W większości przypadków, tak zresztą jest.
Wszystko było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe i na fali prawdziwego boomu na muzykę „podwórkową" nagle przyszedł zmierzch tego gatunku. Przyszli nowi, bardziej utalentowani, wypełniający niszę i niekoniecznie tak obciachowi jak „discopolowcy". Program „Disco Relax" zszedł z anteny Polsatu po tym, jak wyrosła mu bardzo snobistyczna konkurencja w postaci TVN. Stacja nie miała wyjścia, musiała podciągnąć poziom ramówki. Telewizja o wiele bardziej lubi pokazywać Ich Troje czy Dodę, niż Shazzę lub Boysów.