Od kilku dni przez nasz kraj podróżuje David Irving – brytyjski historyk, znany na świecie jako „negacjonista Holocaustu”. Jak podaje portal Pardon.pl, cytując wypowiedź Irvinga dla TVN-u, jego zdaniem obóz w Auschwitz nie jest tak ważnym miejscem zagłady jak Treblinka, Bełżec czy Majdanek, więc jego wizytowanie to „strata pieniędzy”. Sam także nie zamierza się do niego udawać.
„Miliony ludzi zginęły w sumie tych czterech obozach. 300 tysięcy ludzi zostało zabitych w Auschwitz. To jest liczba, którą krakowski sąd odnalazł w 1947 roku, więc czemu ludzie teraz mówią o milionie lub czterech milionach. Cóż odpowiedź brzmi, to wielki biznes. (…) Oni chcieliby widzieć te miliony mordowane w Auschwitz, bo wtedy przyjadą turyści. Bo jeśli pojedziesz do Treblinki nie ma tam czego oglądać, to samo w Sobiborze, czy Bełżcu. To dość smutne.”
To nie wszystko. Brytyjczyk przez kilkoma laty określił Auschwitz mianem „polskiego Disneylandu”, ponieważ (podobnie jak wesołe miasteczko) przyciąga wycieczki i tłumy turystów. Co na to polscy badacze holocaustu? Bronią Auschwitz, twierdząc że muzeum nie jest zorganizowane dla celów biznesowych, ale po to by dokumentować skalę niemieckich zbrodni. Jak podaje Pardon.pl, Polska wcale na obozie nie zarabia, niedawno potrzebna była ogólnoeuropejska "zrzutka", bo nie stać nas było na utrzymanie muzeum w Auschwitz.
Natasza Lasky
Zobacz także: