Dzień przed Walentynkami, czyli 13 lutego, na ekrany polskich kin wejdzie długo oczekiwana ekranizacja „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Film na podstawie powieści E.L. James, w reżyserii Sam Taylor-Johnson, ma przed sobą trudne zadanie. Jak zadowolić czytelników, których liczbę na całym świecie szacuje się nawet na kilkaset milionów? Już dzisiaj możemy stwierdzić, że nie wszyscy poczują się usatysfakcjonowani.
Najwięcej będzie zależało od tego, jak w swoich rolach poradzili sobie aktorzy pierwszoplanowi, czyli Dakota Johnson i Jamie Dornan. Z upublicznionych do tej pory zapowiedzi niewiele można wywnioskować. Istotną kwestią jest także fakt, czy twórcom udało się przenieść na ekran dominujące w książce napięcie i erotyzm w brutalnym wydaniu.
O tym wszystkim przekonamy się już wkrótce. Przed seansem warto jednak przyjrzeć się kilku podstawowym kwestiom. Czy film rzeczywiście będzie naładowany erotyką? Jakich scen w nim zabraknie? Ile będzie trwał?
OD 18 LAT
W Wielkiej Brytanii film został już sklasyfikowany jako obraz dla widzów pełnoletnich. Na razie nie wiadomo, jak do tej kwestii podejdą polscy dystrybutorzy i operatorzy kin.
PONAD 2 GODZINY
Właśnie tyle będzie trwała filmowa ekranizacja „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. A dokładnie – 124 minuty. To niewiele, jak na tak wartką akcję, więc twórcy byli zmuszeni pominąć kilka wątków.
20 MINUT SEKSU
Reżyserka filmu przyznała, że wbrew wcześniejszym obawom krytyków, nie będzie to wygładzona wersja historii Christiana i Anastazji. Same sceny łóżkowe, w tym brutalny seks, trwają łącznie ponad 20 minut.
NIE BĘDZIE WULGARNIE
Reżyserka „Pięćdziesięciu twarzy Greya” stara się przekonać fanów powieści, że nie wszystkie sceny powinny znaleźć się w filmie. I tak też się stało. Nie będzie tu scen pornograficznych, ale co najwyżej mocno erotyczne.
EKRANIZACJA, KTÓRA JEST ADAPTACJĄ
Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, twórcy już teraz zastrzegają, że ich film jest jedynie adaptacją powieści E.L. James, a nie wiernym przeniesieniem akcji na ekran. Nie należy oczekiwać, że znalazły się w nim wszystkie wątki i sceny, które są obecne w książce.
FILMU JESZCZE NIKT NIE WIDZIAŁ
To dość nietypowe, ale do tej pory skończone dzieło widzieli wyłącznie twórcy filmu. Nie zdecydowano się na pokazy przedpremierowe, np. dla mediów. Czyżby dlatego, by uniknąć negatywnych recenzji i ściągnąć jak najwięcej widzów do kin?
TAMPON
W książce autorka opisuje scenę, kiedy Christian własnoręcznie usuwa tampon z ciała Anastazji. Z całą pewnością nie zobaczymy tego na ekranie. Reżyserka stwierdziła, że nigdy nie brała tego pod uwagę.
„W powieści czytelniczka wchodzi w buty głównej bohaterki i chce poczuć się jak ona. Stąd takie szczegóły. W filmie jest to zbędne, bo to zupełnie inne medium. Nie musimy być aż tak dosłowni” - tłumaczy.
NAGOŚĆ
Na kartach powieści wielokrotnie opisywane jest ciało Christiana. Na przykład w scenie, kiedy stoi naprzeciwko Anastazji i zakłada prezerwatywę. Z oczywistych względów takie szczegóły nie mogły znaleźć się w filmie.
Zdaniem twórców to niepotrzebne epatowanie nagością, które kojarzy się bardziej z pornografią, niż erotyką. Poza tym, jak ujawniono, Jamie Dornan zastrzegł w kontrakcie, że jego przyrodzenie nie będzie widoczne na ekranie.
SEKS ORALNY I MASTURBACJA
W książce pojawiają się takie wątki, jak pieszczenie partnera ustami, masturbacja, zabawa kulkami analnymi itp. Jak łatwo się domyślić, na takie sceny twórcy nie mogli sobie pozwolić.
Powód jest prosty i przekonujący – w przeciwnym wypadku film zostałby sklasyfikowany jako najzwyklejsza pornografia i miałby ogromny problem z dystrybucją w kinach.
SEKS TO NIE WSZYSTKO
Twórcy zdecydowali się na opowiedzenie specyficznej historii. Zależało im na pokazaniu emocji i zależności, a nie zwykłym szokowaniu nagością. Z tego powodu nie należy się spodziewać, że bohaterowie będą ze sobą nieustannie kopulować.
„Niektórzy widzowie mogą poczuć się zawiedzeni, że sceny łóżkowe nie są najważniejszym wątkiem filmu. Zwłaszcza ci, którzy nie przeczytali książki i polegają wyłącznie na cudzych opiniach. Czytelniczkom się spodoba” - zastrzega E.L. James.
Nadal czekacie na film?