Wszystko zaczyna się dość niepozornie i trochę nudno. Fabuła nabiera tempa po około dziesięciu minutach i od tego czasu trzyma widza w ogromnym napięciu. Niespodziewany splot wydarzeń wciąga wszystkich bohaterów, wikłając ich w szaloną serię kłamstw, pomyłek i oszustw. Wszystko okraszone dużą szczyptą dobrego humoru, zabawnych dialogów oraz sytuacyjnych żartów.
Akcja filmu rozgrywa się w luksusowym hotelu nad morzem, gdzie w nieoczekiwany sposób natrafia na siebie para małżonków – bogaty neurochirurg, Filip Morawski (Jan Frycz) i jego żona (Katarzyna Figura). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że każde z nich chciało tam spędzić grzeszny weekend ze swoim kochankiem. Oliwy do ognia dolewa obecność asystenta doktora – Jakuba Bazyla (Jacek Borusiński) oraz światowej sławy profesora Gaszyńskiego, który chce uczynić Morawskiego swoim następcą. Ta zabawna sytuacja rodzi lawinę oszustw: Morawski, chcąc uniknąć skandalu, przedstawia swoją kochankę, pielęgniarkę Dominikę (Małgorzata Buczkowska) jako własną żonę. W konsekwencji, wszyscy zamieniają się rolami i każdy musi udawać kogoś innego. Na domiar złego, okazuje się, że kochanek doktorowej Morawskiej (Tomasz Kot) skrywa mroczną tajemnicę… Od tego momentu nieprzerwanie trwa absurdalny samograj – fabuła coraz bardziej się gmatwa, a widz nie wie już, kto kogo gra.
Niestety, rozczarowuje sama końcówka komedii. Wydaje się, że nawet twórcy filmu pogubili się w tym scenariuszowym galimatiasie i w efekcie, nie mieli żadnego pomysłu na ciekawy, zaskakujący finał. Na szczęście, można im to wybaczyć – pomysłowa fabuła i genialna obsada aktorska bronią się same. W tym momencie, na szczególne wyróżnienie zasługuje kreacja Jacka Borusińskiego, który z wielką swobodą i nieopisaną wiarygodnością wciela się w swoją postać. Można uznać, że swoim kunsztem przerósł nawet znanych, zawodowych aktorów.
Reasumując, film godny polecenia, choćby ze względu na swoją innowacyjność, bo zapewniamy – takiej komedii jeszcze nie było. To urocza, zabawna farsa z pouczającym morałem i inteligentną puentą. Ostrzegamy jednak przed głośnymi salwami śmiechu na sali kinowej… :).