Październik 2013. Dopadło mnie przeziębienie. Siedziałam w domu i próbowałam pracować, ale nic z tego nie wychodziło. Nie czułam się dobrze, a do tego głowę miałam nabitą pomysłem, który kroczył za mną jak cień przez ostatnie miesiące. Nie mogłam, po prostu nie mogłam przestać o tym myśleć! Poczułam, że to jest ten moment. Oderwałam się od pracy i zaczęłam pisać. O dziwo, w tym przypadku słowa pojawiły się same, wylewały się ze mnie strumieniem. Dwa lata od tamtego dnia (wciąż pamiętam, że był to wtorek) spełnia się moje największe marzenie. Wydaję książkę!
O czym napisałam? O dobiegających trzydziestki kobietach, które mieszkają w Radomiu, mieście, z którego ludzie uciekają jak szczury z tonącego okrętu. Moje bohaterki nie mają w życiu lekko. Wszystko muszą wydrapać, wyszarpać, niczego nie dostały za darmo. Ale Kaja Redo, główna bohaterka, z którą niesamowicie się zżyłam, nie jest typem dziewczyny, która poddaje się przy pierwszej przeszkodzie. Nie tylko walczy o siebie, ale i o inne kobiety. Tworzy internetowy projekt, poprzez który chce pokazać Polkom, że są wartościowe, wyjątkowe, wspaniałe! Chce im pomóc wyrwać się z kompleksów, poczuć się lepiej w swojej skórze.
Od dawna czułam, że muszę napisać powieść, która trafi do wszystkich kobiet. Denerwują mnie książki, w których główna bohaterka żyje jak w bajce, ma kasy jak lodu, mieszka w nowoczesnym apartamencie, a ugania się za nią nieprzyzwoicie przystojny i bogaty facet (zazwyczaj prawnik, lekarz albo architekt). Chciałam napisać książkę o kobietach z krwi i kości, które nie mają pracy albo zarabiają najniższą krajową (główna bohaterka „Błękitnych” dostaje półtora tysiąca na miesiąc). Od razu wiedziałam, że akcję umieszczę w Radomiu – moim rodzinnym mieście, które ma w Polsce kiepską opinię. Chodziło o to, by pokazać, że życie można sobie ułożyć wszędzie! Bo wiem, że można. Sama jestem tego przykładem.
Gdy pisałam „Błękitne Dziewczyny”, czułam, że to książka potrzebna. Taka ku pokrzepieniu serc ;-). Napisałam powieść, jakiej mi w Polsce brakowało. Jaką sama chciałam przeczytać. Praca nad „Błękitnymi” sprawiła mi mnóstwo radości. Nie miałam tzw. syndromu pustej kartki. Nie cierpiałam z powodu niemocy twórczej. Przeciwnie! Wydawało mi się wręcz, że piszę za szybko, za dużo. Ale dla mnie pisanie to jak oddychanie, a poza tym od początku bardzo wierzyłam w moje bohaterki.
Oczywiście nie miałam absolutnie żadnej (!) pewności, czy książka zostanie wydana. Nie mam w wydawnictwach znajomości. Pozostało mi jedynie napisanie jak najlepszej powieści, wysłanie propozycji wydawniczej (podobnie jak setki innych osób z ambicjami literackimi) i… czekanie!
„Błękitne Dziewczyny” do wydawnictwa Akurat, będącego częścią wydawnictwa Muza, wysłałam w maju 2014. Trzy miesiące później, w poniedziałek, 25 sierpnia, dowiedziałam się, że powieść się spodobała i zostanie wydana. Nie muszę chyba dodawać, że był to jeden z najlepszych dni w moim życiu ;-). Od tamtej pory kocham poniedziałki…
Zabawne jest to, że napisałam książkę o tym, że warto wierzyć w siebie, nie odpuszczać, walczyć. A fakt, że 14 października „Błękitne” pojawią się w księgarniach, pokazuje, że naprawdę warto wierzyć w marzenia, mieć cel, pasję i ciężko pracować! To jak samospełniająca się przepowiednia, prawda?
Głęboko wierzę, że oddaję do rąk czytelniczek książkę, dzięki której naprawdę poczują się lepiej w swojej skórze. Szkoda, jeśli ją przeczytasz, odłożysz na półkę i… o niej zapomnisz. Daj mi wtedy znać, co w niej było nie tak! Mam jednak nadzieję, że „Błękitne” będą dla ciebie inspiracją, że zmotywują cię do działania, staną się życiowym drogowskazem.
Zapraszam cię na premierę mojej książki w Radomiu, 14 października, o godz. 19:00 do restauracji Parkowa. Będę również w Warszawie, 20 października o godzinie 18:00 w księgarni Matras (Nowy Świat 41). Do zobaczenia!
Ewa Podsiadły-Natorska
„Błękitne Dziewczyny”, wydawnictwo Akurat/Muza, liczba stron: 528
Książka dostępna w przedsprzedaży w sieciach Empik i Matras
Być może zastanawiasz się, po co to wszystko. Pracuję jako dziennikarka od dobrych kilku lat. Zajmuję się głównie tematyką kobiecą. Przez te wszystkie lata spotkałam wiele kobiet, przeczytałam mnóstwo badań, raportów. Okazało się, że Polki są najbardziej zakompleksione w Europie! Nie wierzą w siebie, mają niską samoocenę, brakuje im poczucia własnej wartości. Jednym tchem są w stanie wymienić swoje wady i niedostatki. Strasznie mnie to przeraziło, wkurzyło… i zmotywowało do działania – zwłaszcza że dzięki swojej pracy miałam szczęście poznać całkiem sporo przebojowych kobiet, które chciałam pokazać światu.
Lubię kreatywnych ludzi z dobrą energią. Lubię kobiety, które biorą los w swoje ręce i działają. Które nie czekają, aż coś się w ich życiu wydarzy, tylko sprawiają, że się dzieje. To są właśnie tytułowe Błękitne Dziewczyny – kobiety przebojowe, zaradne, niezłomne, które pokonują przeciwności losu. Nie narzekają, a przeciwności losu postrzegają jako wyzwanie. Nie poddają się, nawet jeśli droga do szczęścia bywa wyboista.