Pewnie niejedna z was myślała o pójściu ze swoim facetem do kina na uroczą randkę wraz z bohaterami filmu „Moja dziewczyna wychodzi za mąż” - to w końcu, wydawać by się mogło, idealny wybór na spotkanie we dwoje. Niestety, nie do końca...
Główny bohater, Tom, mieszka w Nowym Jorku, kobiety zmienia jak rękawiczki, poza jedną - przyjaciółką z okresu studiów - Hanną. Ona jako jedyna nigdy mu się nie nudzi, pozwala mu podjadać swoje ciasto czekoladowe i doradza we wszystkich możliwych kwestiach. To ona jest zawsze w pogotowiu, gdy nagle zabraknie Tomowi partnerki na kolejny ślub jego ojca lub gdy najdzie go ochota na tłuste jedzenie. Dopiero wyjazd Hanny do Szkocji uświadamia mu, jak ważne miejsce zajmuje ona w jego życiu. Gdy po powrocie przyjaciółki pragnie wyznać jej swoje gorące uczucia, okazuje się, że ta… (co za zaskoczenie!) wychodzi za mąż. I to nie za byle kogo - wybranek Hanny, Colin, jest bogatym Szkotem „z rodowodem” oraz pałacami na każdą porę roku. Zafascynowana przyszłym mężem kobieta prosi swojego przyjaciela, aby został jej druhną (w tym miejscu można już wyjść z sali, nic ciekawego później się nie zdarzy).
Od wspomnianego wyżej momentu wszystko jest bardzo naiwne i przewidywalne. W całym filmie nie ma ani punktu kulminacyjnego, ani elementu zaskoczenia. Jego jedynym walorem jest odtwórca głównej roli - Patrick Dempsey. Niestety, nie pasuje do niego mało kobieca Michelle Monaghan, ale wierzymy, że w zamyśle przeprowadzających casting miało to jakiś głębszy sens...
Film jest tak mdły, że jeśli nie zabierzecie ze sobą odpowiedniej ilości jedzenia, umrzecie z nudów. Bardziej romantycznie i ciekawie będzie poleżeć razem na trawie i popatrzeć w niebo.