Sztuka nowoczesna rządzi się swoimi prawami. Jednym z podstawowych jest... absolutny brak zasad. Możesz robić wszystko, na co tylko masz ochotę i wmówić innym, że tak powinno być. Odbiorcy twierdzą, że dzieło jest kompletnie pozbawione sensu? Najwyraźniej nie rozumieją. Nie chcemy wyjść na nieobyte i pozbawione zmysłu artystycznego, więc to „dzieło” pozostawimy do zinterpretowania Wam.
Casey Jenkins jest artystką, która specjalizuje się w gatunku performance. Robi różne dziwne rzeczy, które mają sprowokować publiczność do myślenia. Nie maluje, nie rzeźbi, nie tworzy instalacji, ale sama staje się dziełem sztuki. W swoim najnowszym przedsięwzięciu zaszła bardzo daleko. Jej „występ” jest niezwykle wymagający, bo będzie trwał przez niemal miesiąc. Każdego dnia artystka będzie siedziała na środku galerii sztuki i dziergała szaliczek.
Samo robienie na drutach nie wydaje się aż tak ekscytujące, więc performance potrzebuje jakiegoś urozmaicenia. W tym przypadku będzie to sama włóczka, którą ukryła we własnej pochwie. O co w tym wszystkim chodzi?
- Spędzę 28 dni robiąc na drutach z włóczki, którą wsadziłam sobie do pochwy. Każdego dnia biorę nowy kłębek i umieszczam go w sobie. Z wychodzącego ze mnie sznureczka tworzę kolejny fragment dzieła – tłumaczy Casey Jenkins.
Jak twierdzi artystka, przedsięwzięcie jest kompletnie bezbolesne. Włóczka jest bardzo miękka, więc kompletnie nie przeszkadza jej, że nosi ją w sobie. Wręcz przeciwnie – sama przyznaje, że to dość przyjemne, a często „stymulujące”. Przedstawienie będzie kontynuowane także w czasie jej okresu. Widzowie na pewno będą jej wdzięczni za takie doznania.
Zobaczcie, jak powstaje to dzieło...