LIST: „Z miłości przytyłam 50 kg. Czy to dziwne, że chcę być dla niego najpiękniejsza?”

Partner Kasi uwielbia duże kobiety. Ona nie czuje się jego ofiarą.
LIST: „Z miłości przytyłam 50 kg. Czy to dziwne, że chcę być dla niego najpiękniejsza?”
Fot. iStock
21.09.2016

Już od 2 lat jestem zakochana i dziękuję za każdy dzień, który spędzamy razem. Nie miałam wcześniej szczęścia w miłości. Albo nikt mnie nie chciał, albo trafiałam na psychopatów. Teraz wreszcie jest inaczej. On mnie szanuje, stawia na pierwszym miejscu, troszczy się i słucha. Nie wiem czy wszystkie kobiety mogą się pochwalić takim facetem, więc możecie zazdrościć.

Czuję potrzebę, żeby mu to jakoś wynagrodzić. Dlatego staram się być dla niego jeszcze większym ideałem. Większym wręcz dosłownie, bo on nigdy nie ukrywał, że lubi dorodne kształty. Sama nigdy przesadnie szczupła nie byłam, ale jak na jego gust, to cały czas było mnie za mało. Nie wytykał mi tego i do niczego nie zmuszał. Po prostu kiedyś wyznał, że lubi pulchniejsze dziewczyny.

Pomyślałam - a co ja mam do stracenia? Wreszcie przestanę się przejmować swoim wyglądem i to nas jeszcze do siebie zbliży. W tym czasie przybrałam na wadze prawie 50 kg.

Zobacz również: Faceci wybrali najpiękniejsze kobiety PLUS SIZE. Oto ich 10 apetycznych typów!

 

feeders

fot. Thinkstock

Nie uważam tego za moją porażkę. Mam przy sobie kogoś, kto nie wytyka mi niedoskonałości, a wręcz się nimi cieszy. Taki partner to naprawdę skarb. Nigdy nie powie, że się mnie wstydzi, bo jestem za gruba. Wręcz przeciwnie - im większy noszę rozmiar, tym większą miłość widzę w jego oczach. Oczywiście nie jest tak, że gdybym nagle schudła, to on mnie zostawi. Pokochał mój charakter, a ciało to tylko szczegół.

Ale dlaczego miałoby nie pasować do reszty i być dokładnie w jego guście? Dla mnie to żaden wysiłek. Po prostu jem, co chcę, a on potrafi mnie rozpieszczać. Myślę, że dużo więcej już nie przytyję, bo chcę być jednak zdrowa i sprawna, ale nie żałuję tych dodatkowych kilogramów. Z takim facetem u boku i tak lubię siebie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

On docenia to, jaka jestem i po prostu jest mi dobrze. Nie wszystkim się to podoba.

feeders

fot. Thinkstock

Wiem, co niektórzy o mnie myślą, a czasami nawet mówią. Teraz mam opinię wariatki, która wpadła w patologiczny związek i niszczy samą siebie z miłości. Ja zupełnie nie mam takiego poczucia. Przecież to nie był żaden przymus, ani konkretny plan. Nie usłyszałam od niego „za rok ma być cię więcej o 30 kg, a po dwóch latach minimum +50”. Nie groził, że mnie zostawi, jak nic z tego nie wyjdzie. Nawet nie zachęcał. Sama to sobie wymyśliłam i nie narzekam na efekty.

Chyba nigdy nie czułam się tak swobodnie. Jem na co mam ochotę, nie przejmuję się niedoskonałościami, cellulit na nogach nie wpędza mnie w czarną rozpacz i nie wstydzę się, że kiedy siedzę, to na brzuchu robią się wałeczki. Jestem zupełnie nową osobą, która wygląda jak chce i jest ze sobą wreszcie pogodzona. Pomimo różnych rad i komentarzy zatroskanych ludzi.

Nie potrzebuję ich współczucia i ostrzeżeń. Oni zupełnie nie rozumieją, dlaczego tak się zmieniłam. Winą obarczają mojego partnera.

Zobacz również: Czego zazdrościmy kobietom PLUS SIZE?

feeders

fot. Thinkstock

Tłumaczę, że on mnie do niczego nie zmuszał, a nawet nigdy wprost nie powiedział, że mam się dla niego zmienić. Sama doszłam do wniosku, że mogę sobie odpuścić i nie płakać, jak przy okazji trochę przytyję. Z tego trochę po dwóch latach zrobiło się trochę więcej i tyle w tym temacie. Moim celem nie jest tuczenie się do tego stopnia, że wreszcie nie będę mogła się ruszyć. Słyszałam o takich historiach, ale to nie dotyczy mnie i jego. Nasze relacje są całkowicie zdrowe i niegroźne.

Po prostu przytyłam i nie robię z tego dramatu. On się cieszy z każdego dodatkowego kilograma i nie wymaga, żeby było ich jeszcze więcej. Można powiedzieć, że ja już swoją przemianę zakończyłam. Postaram się utrzymać dzisiejszą sylwetkę. Będę dla niego najpiękniejsza, a przy okazji nadal samodzielna. Nie przesadzajmy, że 120 kg to jakiś dramat i nadaję się tylko do szpitala.

Jestem dość wysoka i nie wyglądam jak zawodniczka sumo. Zwyczajna duża dziewczyna.

feeders

fot. Thinkstock

Wiem co niektórych może tak denerwować. Wytrąciłam im wszystkie argumenty z ręki. Nikt mi już nie powie, że muszę schudnąć, bo inaczej nikogo sobie nie znajdę. Bo wszyscy wiedzą, że już kogoś mam i to nie jest przelotna znajomość. Może ich drażni moje szczęście i pewność siebie? Wszyscy wokół się zarzynają dietami i ćwiczeniami, bo czują się mało wartościowi. A ja zrobiłam coś odwrotnego i teraz prowokuję ich swoim uśmiechem. Pewnie też by tak chcieli, ale boją się przyznać.

Powiem wprost - mnie nie interesuje, czy spełniam wymagania pana X czy pani Y. Nie do końca mnie martwi, czym im się podobam i co sobie myślą o mojej transformacji. Najważniejsze jest to, że sama siebie akceptuję i czuję się kochana przez tego jedynego. Co mi po koleżankach, które namawiają mnie na dietę, bo tak wypada? Albo po niektórych członkach rodziny, którzy sami nie potrafili zbudować trwałego związku?

Nasz związek jest samowystarczalny, a ja patrząc w lustro nie widzę żadnego cielska, ale zakochane oczy.

 

feeders

fot. Thinkstock

Nie jestem ofiarą niczyich chorych fantazji, ani własnej głupoty. Pierwszy raz w życiu zrobiłam coś po swojemu, bo posłuchałam głosu serca. Jestem dziewczyną, która jest zadowolona ze wszystkiego. Swojego wyglądu, udanego związku, planów na przyszłość, wewnętrznego spokoju. Nie dziwię się, że niektórych tak to rozjuszyło. Oni cały czas się oszukują, że jak schudną, kupią droższe ubrania albo zaczną więcej zarabiać, to nagle wszystko zmieni się na lepsze. A ja udowodniłam, że to nie na tym polega.

Trudno mi powiedzieć, czy na tym się skończy. Jak za miesiąc waga wskaże jeszcze więcej, to przecież nie będę płakać. To już nie jest dla mnie żaden problem. Czy nie tak wygląda wolność?

Kasia

Zobacz również: Oto powody, przez które tyjesz, kiedy jesteś w związku!

Polecane wideo

Komentarze (29)
Ocena: 4.52 / 5
gość (Ocena: 5) 26.04.2017 15:54
Napisałaś , że jesteś teraz zwykłą dużą kobietą . Myślałam , że chodzi ci o 80-85 kg . bo tak wygląda duża kobieta normalnego wzrostu , ale 120 kg...jesteś ogromna , masakra . Strasznie dużo kasy inwestujesz w swój wygląd , bo trzeba dużo żreć żeby się doprowadzić do takiej wagi . A jak zakochasz się w kimś kto lubi niskie to wytniesz sobie kręgi lub będziesz chodzić na przykurczonych kolanach ?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 22.09.2016 22:46
"Myślę, że dużo więcej już nie przytyję, bo chcę być jednak zdrowa i sprawna" - Przykro mi, ale osoba z otyłością (120 kg?!!?!?) jest osobą chorą, nie zdrową. "Jem na co mam ochotę" - niestety w przyszłości kończy się to płaczem i zgrzytaniem zębów u lekarza słysząc diagnozy. "Kasiu" wszystko ok, fajnie, że obydwoje darzycie się uczuciem, świata poza sobą nie widzicie, ale jedno i drugie poważnie się chyba zagalopowało. Obydwoje nie macie świadomości, czym to po prostu grozi. Nie będę tutaj dyskryminować osób otyłych, bo nie mam po co, ale UPRZEDZAM, że taka waga kończy się dla ludzi naprawdę BARDZO ŹLE.
odpowiedz
gość (Ocena: 3) 22.09.2016 12:49
Taak, rób z siebie spasionego wieprza żeby chłopa zadowolić. Bardzo mądrze.
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 22.09.2016 12:47
Kobieto, miej troche godności. Traktujesz tego faceta jak swoje guru, jakby był twoim bogiem. Ogarnij sie troche. To, że on lubi grube kobiety nie oznacza, że ty musisz się temu podporządkowywać. Jezu dziewczyny co sie z wami dzieje? Zrozum, autorko, że facet to nie wszystko i to że ktoś cię zechciał nie znaczy że masz robić wszystko tak jak facet chce, byle by tylko od ciebie nie uciekł. Trzeba mieć jakiś szacunek do siebie, a nie robić tak żeby Pan i Władca był zadowolony. Masz takie podejście i tak go opisujesz, że wydaje mi się że gdyby on cię zostawił to pewnie położyłabyś się na torach z rozpaczy.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 22.09.2016 11:40
Moim zdaniem nie jest to zdrowe podejście. Wydaje mi się, ze autorka sama próbuje sobie wmówić, że tego chciała, podczas gdy próbuje na siłę uszczęśliwić swojego chłopaka, a jednak może tego żałować.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie