Wasze listy: Życie zaczyna się po 50!

Beata jeszcze rok temu była pogrążona w depresji – zwolniono ją z pracy, odkryła zdradę męża i poważnie zachorowała. Dzisiaj jest spełnioną babcią i szczęśliwą kobietą. Jak odzyskała radość życia?
Wasze listy: Życie zaczyna się po 50!
22.01.2010

Beata jeszcze rok temu była pogrążona w depresji – zwolniono ją z pracy, odkryła zdradę męża i poważnie zachorowała. Dzisiaj jest spełnioną babcią i szczęśliwą kobietą. Jak odzyskała radość życia?

„Drogie Redaktorki,

Za chwilę  Dzień Babci. Pierwszy w moim życiu. Przyznam się szczerze, że już nie mogę się  doczekać. Mimo, że moje wnuki nie złożą mi jeszcze życzeń, bo nawet nie umieją mówić, to cieszę się na samą myśl o tych wszystkich latach, które są przed nami. Dziś mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie boję się przyszłości. Mimo, że mam 50 na karku :), za sobą rozwód, chorobę nowotworową, załamanie nerwowe i stratę pracy. Teraz wiem, że może być tylko lepiej!

Mój koszmar zaczął się dwa lata temu. Wtedy usłyszałam diagnozę, która  dla mnie zabrzmiała jak wyrok –  rak piersi. Niestety, chemia nie pomogła, tylko mnie całą wyniszczyła. Musiałam zrezygnować z pracy (pracowałam jako korektorka w wydawnictwie), z dnia na dzień zmienić tryb życia. A było to trudne, bo zawsze starałam się być aktywna, interesować  się wieloma rzeczami, dbać  o siebie. Nagle wszystko musiało się  zmienić. Mój mąż bardzo mnie wtedy wspierał, jestem mu wdzięczna za to, że był przy mnie szczególnie podczas operacji. Amputowano mi lewą pierś, a ja nie wiedziałam, czy jestem jeszcze kobietą. Czułam się brzydka, niekobieca, stara, nikomu niepotrzebna.

Po 8 miesiącach wyczerpującej walki z nowotworem, wygrałam. Gdy wróciłam do domu, czułam się jednak obco. Wiedziałam, że między mną a mężem coś  pękło i nigdy już nie da się  tego naprawić. W milczeniu jedliśmy obiad, spaliśmy w osobnych łóżkach, nawet nie rozmawialiśmy o pogodzie. Nasze małżeństwo stało się fikcją. Nie chciałam obarczać  naszymi problemami jedynej córki, bo ona przeżywała swoją  tragedię – nie mogła zajść w ciążę. Udawałam więc, że wracam do zdrowia i wszystko dobrze się  układa. Niestety – fizycznie byłam praktycznie zdrowa, ale czułam się coraz słabsza psychicznie.

Dokładnie rok po mojej diagnozie wyprowadził się ode mnie mąż. Przepraszał, błagał  o wybaczenie. Powiedział, że jego odejście nie ma nic wspólnego z moja chorobą, bo już wcześniej się  z NIĄ spotykał. 25-letnią  asystentką w jego firmie. Wtedy mój świat stanął na głowie. Byłam bez piersi, pracy i męża. Jak w złym śnie.

Zdarzało się,  że całe dnie nie wychodziłam z domu i płakałam. Zakupy przywoziła mi córka z zięciem, nawet nie miałam siły przed nimi udawać. Nie potrafiłam się cieszyć, gdy powiedzieli mi, ze w końcu się udało i Edyta spodziewa się dziecka. Wstyd mi teraz, że przez swoje własne dramaty zbagatelizowałam radość córki, ale wiem, że mi wybaczyła.

Zresztą, gdyby nie ona, pewnie nigdy bym się z tego nie podźwignęła. To Edytka zapisała mnie na psychoterapię, zaproponowała wyjazd do sanatorium. W Ciechocinku spędziłam trzy tygodnie, które odmieniły moje życie. Poznałam tam Zbyszka – szarmanckiego, przystojnego 54-latka. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że mieszka tuż pod Krakowem!  Od początku miedzy nami zaiskrzyło. Pamiętam, że pierwszy raz spotkaliśmy się w kolejce na masaż. Od razu zaproponował mi kolację. Później były wspólne spacery, basen, całonocne rozmowy… Wiedziałam, ze mogę mu zaufać, o wszystkim opowiedzieć. Wyrzuciłam z siebie wszystkie smutki z ostatniego roku… Już wtedy nieśmiało myślałam, ze to miłość. A pewności nabrałam po powrocie do domu – koleżanki mówiły ze wyglądam kwitnąco, nie poznała mnie córka, były mąż…

Pomyślałam wtedy, że do odważnych świat należy i spróbuję  znaleźć pracę. Okazało się, że akurat znajomy szukał korektora do lokalnej gazety. Tak się cieszyłam! Znowu czułam się potrzebna i ważna! W dodatku Zbyszek postanowił się do mnie przeprowadzić i mogłam się obok niego budzić i zasypiać.

Wiem, że nigdy nie zapomnę koszmaru choroby i nigdy nie będę  się czuła tak jak przed usunięciem piersi, ale mam świadomość, że wraz z moim rakiem nie skończył się mój świat. Przecież  mogłoby mnie tu teraz nie być…

A tak, mam kochającego mężczyznę, satysfakcjonującą  pracę, wspaniałą córkę i…  dwie kochane wnuczki! Moje dwie kruszynki są teraz dla mnie wszystkim! Opieka nad nimi sprawia mi niezwykłą radość, a najbardziej lubię, gdy towarzyszy mi w tym Zbyszek. Dzięki moim najbliższym, jestem tu i mam się  całkiem dobrze (mam nadzieję!). Mam jeszcze sporo planów, marzeń, których do tej pory nie udało mi się  zrealizować! Ale teraz, po 50. wszystko jest możliwe! Mam więcej wolnego czasu i dystansu do siebie, mniej zobowiązań, a tyle samo (albo więcej)  energii niż kiedyś. Wiem, że nie mogę stracić żadnej chwilki i patrzeć jak życie przecieka mi przez palce, dlatego chcę z niego wycisnąć jak najwięcej. Najbliższe plany? Odwiedziny wnuczek, kino ze Zbyszkiem i kolacja z przyjaciółkami – to dzisiaj. A w nadchodzącym roku – pielgrzymka do Rzymu, regularne badania i żadnych smutków.

Bo życie zaczyna się po 50.!

Beata.”

Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl

Wasze listy: Czy oddać nerkę przyrodniej siostrze?

Pomóż Karolinie podjąć ważną,  życiową decyzję! 

Wasze listy: Ukochany pies zagryzł mi syna!

Stałam i patrzyłam na niego, na delikatne ciało synka, i nie mogłam zrozumieć jak bardzo byłam głupia ślepo ufając temu psu” – pisze w swoim liście Weronika…

Polecane wideo

Komentarze (66)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 23.02.2010 18:26
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 30.01.2010 14:49
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 30.01.2010 11:37
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 25.01.2010 18:44
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
zobacz odpowiedzi (3)
Anonim (Ocena: 5) 25.01.2010 17:34
„Papilocie! Mam 22 lata, za rok wyznaczoną datę ślubu.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie