Monika, która przeżyła koszmar śmierci swojego dziecka, napisała do nas list w odpowiedzi na zamieszczony przed dwoma dniami artykuł, dotyczący organizacji NILMDTS, która oferuje usługę pamiątkowych fotografii dla zmarłych wkrótce po narodzeniu dzieci oraz ich rodzin.
„Drogie Papilotki,
Przeczytałam artykuł, który był opublikowany we czwartek oraz Wasze komentarze na temat pożegnalnych zdjęć. Wiele z Was podeszło do tematu bardzo negatywnie, a ja chciałabym przedstawić moje zdanie na ten temat. Zdanie kobiety, która straciła swoje maleństwo, swoją kruszynkę, którą nosiła pod sercem przez sześć miesięcy.
Moją małą Zosię urodziłam w 24 tc. Dostałam silnego krwotoku i naprawdę nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Miałam anemię, czułam się okropnie, a świadomość, że moja mała córeczka jest tak daleko, w innym szpitalu i ma znikome szanse na przeżycie dodatkowo mnie dobijała. Po trzech dniach wybłagałam lekarzy o pozwolenie na zobaczenie jej. Wiem, że wtedy jeszcze żyła, ostatkiem sił, ale żyła… Gdy dotarliśmy na miejsce (nie miałam siły chodzić, mąż musiał pchać mnie na wózku), tamtejszy lekarz przekazał nam tę straszną wiadomość. Zosia odeszła, nie miała sił walczyć, była zbyt malutka i zbyt słaba, nie wytrzymała pomimo specjalistycznej opieki medycznej. Pamiętam niewiele z tamtego dnia… krzyczałam, płakałam. Wtedy też pielęgniarka zapytała mnie, czy chcę pożegnać się z dzieckiem. Ale ja bałam się na nie spojrzeć. Był we mnie taki silny lęk, nie chciałam jej zapamiętać takiej. Nie myślałam racjonalnie, płakałam, dosłownie wyłam.
Od tamtego czasu minęło już 10 lat. Dziś Zosia byłaby w trzeciej klasie… Często myślę, jak by wyglądała, co by lubiła jeść, jakie byłyby jej ulubione bajki. Gdy jestem w centrum handlowym, szerokim łukiem muszę omijać sklepy z ubraniami dla dzieci, bo zawsze chce mi się płakać. Tak bardzo żałuję, że nigdy nawet jej nie zobaczyłam… Nie przytuliłam, nie dotknęłam. Wiele razy przez te wszystkie lata wyobrażałam sobie tę chwilę - gdy podchodzę do niej, całuję ją, tulę. Ale bałam się, lęk był silniejszy ode mnie. Popełniłam wielki błąd, może największy w moim życiu. Nie mam żadnej pamiątki, nic…
Dawniej, przed tym co się stało, miałabym pewnie podobny do Waszego pogląd. Zawsze mnie dziwiło, jak ludzie mogą zamawiać fotografa na pogrzeby, a potem wkładać te zdjęcia zwłok w trumnie do albumu. Dziś jednak inaczej na to patrzę. Być może świadomość tego, że nie przestraszyłam się własnego dziecka, ale godnie je pożegnałam, dałaby mi psychiczny komfort… A tak… Od 10 lat pielęgnuję w sobie myśl o tej stracie, nie zdecydowałam się na drugie dziecko, jesteśmy z mężem sami, ja bezskutecznie leczę się z depresji. Te 10 lat temu, kiedy wszystko miało się zacząć, tak naprawdę wszystko się skończyło. Wraz z Zosią umarła moja chęć do życia.
Monika”
Na wasze listy czekamy pod adresem: redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także: