Ania miała 18 lat, gdy zdecydowała się powiedzieć sakramentalne „tak”. Dlaczego tak młodo wzięła ślub? Kim był jej wybranek? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w jej poruszającym liście.
„Drogie Czytelniczki Papilota,
Tak sobie czytam Wasze listy i komentarze pod nimi i dochodzę do wniosku, że ja chyba nie jestem z tej epoki, że powinnam była urodzić się sto lat wcześniej. Moje poglądy bardzo różnią się od większości tych, które słyszę od znajomych czy widzę w Internecie. Mam 23 lata i od pięciu lat jestem żoną, dziwne? Dla mnie zupełnie normalne, ale chętnie opowiem Wam moją historię.
Wychowałam się w przyzwoitej, katolickiej rodzinie, ceniącej tradycyjne wartości – miłość, uczciwość, wierność. Moi rodzice tworzą udane małżeństwo, mają mnie oraz dwóch synów, moich braci. Każdy z nich ma już swoją rodzinę – żonę i dzieci. I ja też, mimo, że jestem taka młoda.
Miłosz był moim pierwszym chłopakiem. Poznaliśmy się w gimnazjum, bardzo się w sobie zakochaliśmy, więc było rzeczą zupełnie oczywistą, że poszliśmy do tego samego liceum. Miłosz bardzo się dla mnie poświęcił – szkoła, do której ja chciałam iść była bardzo daleko od jego domu, ale on zdecydował się na te codzienne dojazdy, byle być blisko mnie. Trafiliśmy do jednej klasy (tutaj to ja się poświęciłam, bo chciałam iść do klasy humanistycznej, ale on marzył o medycynie, więc byliśmy w biologiczno-chemicznej).
Przez całe liceum byliśmy nierozłączni, kochaliśmy się bardzo, ale nie poszliśmy ze sobą do łóżka. Oboje zdecydowaliśmy poczekać z tym aż do ślubu, co było rozsądne moim zdaniem. Przekonuję się o tym bardzo często, mijając na ulicy moje koleżanki z nieślubnymi dziećmi w wózkach – samotne, porzucone i zmęczone życiem mimo tak młodego wieku… My woleliśmy iść inną drogą. Oczywiście, całowaliśmy się, przytulaliśmy, ale to wszystko.
Wreszcie w wakacje przed klasą maturalną Miłosz mi się oświadczył. Tak tradycyjnie, przy mojej mamie i tacie. Byłam bardzo wzruszona, zresztą oni też. Pewnie was to zdziwi, ale nie wahałam się ani przez chwilę. A miałam tylko 18 lat! No i nie byłam w ciąży, więc przymusu nie było. Dostałam uroczy, skromny pierścionek (wiem, że musiał na niego długo oszczędzać) i byłam bardzo szczęśliwa, gdy rodzice dali nam błogosławieństwo.
Ślub wzięliśmy w grudniu, gdy byliśmy trzeciej klasie, tuż przed świętami. Wszyscy nasi znajomi ze szkoły i nauczyciele przyjęli tę wiadomość pozytywnie. Ogólnie traktowali nas jak takie zjawisko przyrodnicze, jak niespotykane roślinki pod ochroną. Jako małżonkowie mogliśmy bez skrępowania tulić się na korytarzu oraz… uprawiać seks. Naszą noc poślubną wspominam bardzo dobrze. Moi rodzice uszanowali nasze potrzeby i wyjechali na dwa dni do Krakowa, żebyśmy poczuli się jak prawdziwe małżeństwo. Miłosz wprowadził się do nas i sobie uwiliśmy gniazdko w moim pokoju.
Teraz mieszkamy w Warszawie, gdzie studiujemy. Miłosz tę swoją medycynę, a ja biologię. Jesteśmy na czwartym roku i… spodziewamy się dziecka. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. Nasza sytuacja niech będzie przykładem i dowodem na to, że nie każde małżeństwo zawarte w bardzo młodym wieku musi się rozlecieć. Nie wyobrażam sobie życia bez Miłosza, a on nie mógłby żyć beze mnie, wiem o tym, bo codziennie mi to powtarza.
Niebawem nasze maleństwo przyjdzie na świat i wiem, że może być trudno. Żadne z nas nie pracuje, utrzymują nas rodzice, co nie jest zbyt komfortowe, ale mam nadzieję, że to się zmieni, że kiedyś będziemy mogli im się zrewanżować w dwójnasób. Będziemy fajną, młodą rodziną, której jak sądzę wiele wyzwolonych singielek mogłoby nam pozazdrościć.
Pozdrawiam,
Ania.”
Listy od naszych Czytelniczek publikujemy w każdy wtorek. Ostatnio mogłyście poznać zwierzenia Moniki, która spała z narzeczonym przyjaciółki oraz Kasi, której rodzice nie akceptują jej chłopaka.
Jeśli i Ty chciałabyś podzielić się z nami swoją historią, wyślij list na adres redakcja(at)papilot.pl. Na każdy postaramy się odpowiedzieć.